poniedziałek, 31 marca 2008

Podsumowanie dnia - 30 marzec (niedziela)

Niedziela uplynela pod znakiem choroby:( Cala noc nieprzespana, a jeszcze godzine krocej sie spalo bo byla akcja przestawiania zegarkow.Jedyny plus to ladna pogoda za oknem, myslalem zeby ruszyc na jakis spacerek, ale mial przyjsc typ ktory wynajmowal od nas garaz od kilku lat i mial oddac klucze, no to musialem siedziec w domu i czekac na niego. Po poludniu ogladnalem fajny filmik, a oprocz tego to caly dzien kaszlalem, kichalem, prychalem i myslalem co zrobic zeby tak gardlo nie napierdalalo. Wieczorkiem ogladnalem jeszcze nastepny odcinek Pitbulla i poszedlem spac.

niedziela, 30 marca 2008

Dzisiaj ogladniete...

Buty nieboszczyka (Dead Man's Shoes) (2004) - DivX

reżyseria Shane Meadows, wyst. m.in. : Paddy Considine, Toby Kebbell.

Typowy przyklad mojego ulubionego kina brytyjskiego. Mocne, pelne przemocy, narkotykow, chorych scen. Amatorska gra aktorow, brudna scenografia, prosta fabula - w tym przypadku to wszystko zalety tego filmu:) Oby wiecej takich produkcji!

http://www.filmweb.pl/Buty+nieboszczyka,2004,o+filmie,Film,id=39701

Znowu zwyciestwo United:)

W lidze angielskiej coraz blizej koncowego sukcesu znajduje sie Manchester:) Wygralismy w sobote z Aston Villa 4:0, po bramkach Ronaldo, Tevez'a i 2 Rooney'a. 6 kolejek przed koncem mamy dalej 6 punktow przewagi nad Arsenalem ktory psim swedem wygral z Boltonem 3:2. Psy z Londynu przegrywaly juz 2:0, pozniej dociagneli na 2:2, a zwycieska bramke strzelili w ostatnich sekundach meczu:( Ale to nic, jak MU bedzie gralo w nastepnych meczach tak jak wczoraj i dalej w takiej formie bedzie duet Ro-Ro to o koncowy sukces jestem mocno spokojny:)))

http://sport.onet.pl/0,1248702,1719614,,anglia_caly_mecz_kuszczaka__czerwone_diably_gromia,wiadomosc.html

Podsumowanie dnia - 28 marzec (piatek) i 29 marzec (sobota)

W piatek od rana humor dopisywal, bo i pogoda sliczna i juz sie nie moglem doczekac wieczornej imprezy. Po pracy polecialem na szybkiego do domu, w domu trzeba bylo troche odsapnac, pobrac jakas relaksujaca kapiel i wyszykowac sie do wyjscia. Teraz pare slow o imprezie. Umowilismy sie (oczywiscie poprzez nasza-klasa.pl) z kilkunastoosobowa ekipa z osmej klasy podstawowki na spotkanie w Kafe Jerzy. Z niektorymi osobami mam kontakt non-stop (np. z Misiem), z innymi rzadszy, ale w miare na biezaco (jak z Guma i z Siwym), ale wiekszosc towarzystwa nie widzialem od dobrych ilus tam lat. Przed wyjsciem wpadl jeszcze Grzybek, tez sie wybieral do KJ-a, to spozylismy po piwku i pojechalismy razem. Hehe, moge powiedziec tylko tyle, ze spotkanie sie udalo:) Nagadalem sie, popilem, troche potanczylem, bylo elegancko:) W sumie bylo 14 osob, z jednymi pogadalo sie wiecej, z innymi mniej, ale bylo o czym gadac. Wypilem chyba 7 Heinekenow + 2P, tak wiec zrobila sie spora bomba. Gdzies tak chyba miedzy 2 a 3 dalismy z Grzybkiem drapaka, bo ten juz przysypial, a umowilismy sie ze bedziemy razem wracac. Jak wracalismy do domu, to wpadlem na "malo genialny" pomysl, ze podjedziemy do Grzybka, u niego na szybkiego wypijemy jeszcze po piwku i pojde do domu. Pamietam to wszystko jak przez mgle, nastepna rzecz ktora pamietam, to jak otwieram oczy, okazuje sie ze zasnalem u Grzyba, przede mna stoi otwarte piwo, z ktorego zdazylem wypic chyba z 2-3 lyki i zasnalem. Patrze na zegarek, a tu zrobila sie niewiadomo kiedy 5:10. Nie pozostalo nic innego jak zebrac sie, wziasc niedopite piwo ze soba i ruszyc do domu. Godzina byla juz na tyle pozna (czy raczej wczesna) ze nawet piekarnia byla po drodze otwarta, to od razu kupilem swieze buleczki, jak przyszedlem do domu to jeszcze wyszedlem z psem, a pozniej to juz zostalo tylko polozyc sie spac. Rano wstalem, leb napierdalal straszliwie, zanim sobie wszystko poprzypominalem i poukladalem w glowie to minelo sporo czasu. Zadzwonil pozniej Misiu, poopowiadal jak impreza wygladala do konca, okazalo sie ze poszlo 10 butelek wodki, wcale sie nie zdziwilem ze az tyle bo jak widzialem jakim tempem oni napierdalali ta wodzie to bylem pod wrazeniem:) Ja bylem praktycznie jedyna osoba ktora pila tylko piwo i wydaje mi sie ze dobrze na tym wyszedlem, jakbym pil ich tempem, to bym pewnie do 22:00 nie dociagnal:) Caly dzien sie meczylem, dopiero wieczorem doszedlem jako tako do siebie, ale zaczal sie drugi problem, zaczela mnie rozkladac jakas choroba:( Gardlo mnie napierdala, ale tak hardcorowo (pewnie jedna z przyczyn jest pewnie to zimne piwo + wypalona chyba paczka fajek), w nosie siedzi pelno jakichs wynalazkow, problemy z mowieniem, przelykaniem sliny, cos tam splywa nieustannie, kurwa, nie jest dobrze...

piątek, 28 marca 2008

Podsumowanie dnia - 27 marzec (czwartek)

Rano nastapila u mnie hustawka nastrojow. Najpierw jak otworzylem oczy to mialem kryzys, bo tak leb napierdalal po wczorajszej "pilkarskiej srodzie" ze myslalem, ze nie wstane. Poza tym jeszcze maly dyskomfort psychiczny polegajacy na tym, ze nie do konca pamietalem wszystkie wydarzenia poprzedniego wieczoru. Zawsze mnie to wpedza w pewien rodzaj depresji, zawsze sobie mowie zeby nie doprowadzac sie do takiego stanu, ale kurwa, jak grochem o sciane, juz sie chyba nie zmienie:) Humor szybko sie poprawil jak zerknalem na kompa i w newsach dnia zobaczylem info:
"Znamy kolejne gwiazdy Open'era 2008! The Raconteurs, The Cribs i Goldfrapp to kolejne gwiazdy tegorocznej edycji Heineken Open'er Festival."
Goldfrapp! To juz trzeci wykonawca po Massive Attack i The Chemical Brothers na ktorego juz sie nie moge doczekac:) Oj, coraz piekniej sie zapowiada pierwszy lipcowy weekend:)
A pozniej bylo juz standardowo, ruszylem do pracy, po pracy prosto do domu, w domu na spokojnie, zadnych szalenstw, nawet by mi sie nie chcialo po dzien wczesniejszych wyczynach. Troche popstrykalem w kompa, pozniej pojechalismy po Aske na balet i w miare szybko poszedlem spac, trzeba zbierac sily na piatkowe spotkanie w Kafe Jerzy:)

czwartek, 27 marca 2008

Podsumowanie dnia - 26 marzec (sroda)

Sroda uplynela pod znakiem piwa i sportu:) Po pracy polecialem do Golego, zjadlem obiadek, wypilem 3 Lechy + 1P i juz sie zrobilo dobrze:) Po 18:00 poszlismy na piechotke do Szafy ogladac mecz Polska - USA. Przyszedl jeszcze Mysza, Martin, Darecki, Krzysiu, Rysiu, na chwile wpadl Koniu, czyli standardowa ekipa:) Musze przyznac ze z meczu pamietam niewiele, gdyz zaczal sie dopiero o 20:30, a do tego czasu poszla nastepna porcja piwka. W sumie w Szafie wypilem chyba 5 Zywcow + 2P, razem z tym spozytym u Golego zrobila sie godna ilosc:) Mecz byl strasznie przejebany, przegralismy 0:3, masakra:( Dobrze chociaz, ze czlowiek sie nasmial, wieczor pomimo porazki smialo moge zaliczyc do udanych;) Po meczu po Dareckiego przyjechala Ela i cale szczescie, zostalem odwieziony pod sam dom. Jakbym wracal autobusem to pewnie zasnalbym gdzies po drodze i moze bym krazyl cala noc po miescie, brrr, lepiej o tym nie mysle...

środa, 26 marca 2008

Wywiad z Krzysztofem Majchrzakiem.

Dawno nie czytalem tak zajebistego wywiadu z osoba, ktora ma tak zajebiste postrzeganie tego, co sie dzieje w polskiej kulturze i nie tylko.
Aktor Krzysztof Majchrzak, bo to z nim przeprowadzil wywiad Tygodnik Przeglad, mowi sporo o tym co go denerwuje w polskiej "kulturze", o kiczu, o dziennikarzach - lanserach i o wielu wielu innych sprawach. Juz poczatek wywiadu jest dobry:

"– Kiedy tak obserwuje się tzw. to wszystko: całe to agresywne, chamskie lansiarstwo, głupie reklamy, kretyńsko gęgających pogodynów i pogodynki, pełne frazesów gęby aktorów, którzy nigdy na ekranie nie udowodnili tego, o czym z tupetem trąbią w wywiadach z tabloidów – ma się ochotę zostać seryjnym mordercą, a potem, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, odpocząć w więzieniu."

Pozniej jest juz tylko lepiej:) :

http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=wywiad&name=293

Podsumowanie dnia - 25 marzec (wtorek)

W koncu przyszedl jakis taki normalny dzien. Po tych wszystkich swietach czlowiek mial jakis taki zaburzony harmonogram, mylily juz mi sie dni tygodnia. Rano wstalem, fajnie, bez zadnego kaca:) Polecialem do roboty, popracowalem, pozniej do domku, w domku dalej popstrykalem w laptoka, przyszedl wieczor, polozylem sie i poogladalem Kube Wojewodzkiego. Po tym jak go przeniesli na wtorek nie ogladalem jeszcze zadnego odcinka, zawsze cos wypadalo, jak nie jakis mecz to cos innego a wczoraj wygodnie sie polozylem i w koncu poogladalem. Jak zwykle Kuba pokazal klase, lubie tego chujka strasznie, czasami jak cos pierdolnie to czlowiek sie smieje sam do siebie. Wkurwia mnie takie gadanie, ze Kuba to lanser, ze program jest tylko po to zeby sam mogl sie wypromowac i ze nie daje gosciom dojsc do slowa. Po pierwsze jak sie komus nie podoba to niech nie oglada i chuj. Ja nie lubie np. Pospieszalskiego, Cejrowskiego, Wildsteina to po prostu nie ogladam tych ich programow zeby sie nie wkurwiac i nie komentuje ich bo po chuj, i tak wszyscy wiedza jaki mam stosunek do tych prawicowych kurew. A po drugie, jezeli gosc jest inteligentny i wygadany to i tak sie obroni i pokaze klase. Wczoraj zaproszeni byli aktor Stelmaszyk i rysownik Raczkowski. W tym programie zajebiste jest to, ze czlowiek czasami dowiaduje sie o ludziach z pierwszych stron gazet (czasami sa to kolorowe "gazetki":) rzeczy, o ktorych w inny sposob dowiedziec sie byloby niemozliwoscia i takich spraw, o ktore w najmniejszym stopniu zaproszonych gosci nie mozna byloby podejrzewac. Wczoraj Raczkowski bez zadnego zazenowania opowiadal np. o swoich problemach z hemoroidami:) I na tym polega wlasnie piekno tego programu!

wtorek, 25 marca 2008

Wczoraj ogladniete...

Joe Black (Meet Joe Black) (1998) - TVP 2

reżyseria Martin Brest, wyst. m.in. : Brad Pitt, Anthony Hopkins, Claire Forlani, Marcia Gay Harden.

Film stary jak swiat (sprzed 10 lat) ale dopiero teraz mialem okazje go zobaczyc. Zajebiscie dlugi (3 godziny), ale akcja jest tak fajnie prowadzona, ze w ogole sie nie dluzy. Pitt zagral rewelacyjnie, zreszta jak i pozostali glowni bohaterowie, jednak to on trzyma w garsci cala hece. No i fajniutka Claire Forlani na dokladke, sliczniutka jest:)



http://joe.black.filmweb.pl/

Wczoraj ogladniete...

Oko (The Eye) (2008) - DivX

reżyseria Hideo Nakata, Xavier Palud, wyst. m.in. : Jessica Alba.

Dlugo dlugo czekalem na jakis fajny horror. Dla mnie wyznacznikiem "dobrego horroru" jest fakt, czy chociaz z 2-3 razy podskocze ze strachu, albo ze przy niektorych ujeciach prawie zamykam oczy zeby nie patrzec co sie za chwile stanie. Podczas ogladania tego filmu tak wlasnie bylo:) 2 razy jak dziecko podskoczylem ze strachu, kilka razy az balem sie tego co za chwile moze sie wydarzyc. Ale tego nalezalo sie spodziewac po tworcy takich hiciorow jak "The Ring" czy "Dark Water". Nawet Jessica Alba dostosowala sie do wysokiego poziomu i fajnie zagrala, do tej pory jej za bardzo nie trawilem, a tu naprawde bylo na co popatrzec. Jezeli mialbym sie do czegos przyczepic, to wolalbym zeby jakos inaczej zostala rozegrana koncowka, ale to takie czepianie sie na sile:)

http://oko.filmweb.pl/

Manchester coraz blizej tytulu mistrzowskiego!!!

Oj, strasznie udana byla ta niedziela:) Manchester - Liverpool 3:0, Chelsea - Arsenal 2:1:) Czyli z 6 punktow przewagi Arsenalu nad MU przed miesiacem, zrobilo sie teraz 6 punktow przewagi MU nad Arsenalem i 5 nad Chelsea! Do konca jeszcze 7 kolejek, przed nami jeszcze 13 kwietnia (niedziela, godz. 17:00, Old Trafford) mecz z Arsenalem i 26 kwietnia (sobota, godz. 13:45, Stamford Bridge) mecz z Chelsea. A po drodze jeszcze 1 i 9 kwietnia mecze w cwiercfinale Ligi Mistrzow z AS Roma, kurwa, morderczo zapowiada sie kwiecien:)))

http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,1715743,,manchester_united_-_liverpool_nokaut_na_old_trafford,wiadomosc.html

Podsumowanie dnia - 23 marzec (niedziela) i 24 marzec (poniedzialek)

W niedziele wstalem rano o 6:45, bo myslalem ze Kubica rusza o 7:00, ale sie okazalo ze wyscig startuje o 8:00. No to poczekalem, okazalo sie ze bylo warto, oj bylo:) Robert po kapitalnej jezdzie zajal 2 miejsce! Najlepszy wynik w dotychczasowej karierze! Mechaniory tym razem nic nie zjebaly, Robert pokazal klase, troche dopisalo szczescie (Massa wypadl z trasy), ale jak wiadomo, szczescie sprzyja lepszym;) Na swiateczne sniadanie pojechalismy do tesciow, nazarlem sie jak pierdolniety, jakbym jedzenia nie widzial. Dostalem sms-a od Krzysia, ze Robert zuch i ze jak jeszcze MU przegra to bedzie dobrze. No to mu napisalem ze Robert faktycznie debesciak, ale ze to MU wygra z pieskami Beniteza 3:0. Pozniej wjechal na stol flakon i machnelismy z tesciem pare kielkow. Nastepnie ruszylismy do mojej mamy, tam obiadek (nie wiem gdzie ja to jeszcze wcisnalem). Na telegazecie na biezaco sprawdzalem wynik Manchesteru, jak wychodzilem od mamy to prowadzilismy z Liverpoolem 1:0:) A pozniej na 17:00 do Szwagra na swiateczna wodke. Po drodze przyszedl sms od Krzysia: "wykrakales". Hehe, okazalo sie ze United wygralo 3:0, kurwa, chyba zaczne grac w totka:))) U Szwagra oczywiscie znowu zarcie, do tego litrowka, ja pierdole, straszna bombe mialem. Na necie sprawdzalem na biezaco wynik nastepnego waznego meczu Arsenal - Chelsea, i tu tez piekny wynik, Arsenal przejebal 2:1! Niedzielne wydarzenia sportowe potoczyly sie jak najbardziej zgodnie z planem:) Oczywiscie drogi powrotnej do domu w ogole nie pamietam, bo jakbym mial pamietac skoro wypilismy chyba ponad literka na dwoch. Dla Szwagra taka porcja to chleb codzienny, ale dla mnie to dawka smiertelna:)
W poniedzialek rano obudzilem sie oczywiscie z kacem, ale trzeba bylo sie zebrac w sobie i byc czujnym jak wazka, bo trzeba bylo odeprzec atak Klusek. Uzbrojone w bron ciezkiego kalibru mialy podjac rano zmasowany atak, a ze nie usmiechalo mi sie byc zbyt mokrym, trzeba bylo opracowac jakas strategie. Siadlem do kompa na poranne przejrzenie wiadomosci, polozylem obok siebie gadzety z woda i czekalem. Nagle slysze, ze otwieraja sie drzwi od dziewczyn, no to bron do reki, schowalem sie za sciana i z partyzanta zaatakowalem znienacka w przedpokoju. A tu sie okazalo ze baby tez z bronia w reku i zaczal sie pojedynek. Oczywiscie kurwa caly przedpokoj mokry, one mokre, ja jak ten debil tez caly mokry, oj, dzialo sie:) Pozniej ogladnelismy sobie nastepny, 8 juz odcinek The Lost, tez sie sporo dzialo. A potem podjechalismy do Pizzy Hut na Slonecznym, bo tatko zaprosil na pizze. Kurwa, gdzie to jedzenie sie we mnie miesci to sam nie wiem. Znowu nazarty jak pies, ale coz, trzeba bylo jakos funkcjonowac. Tatko podjechal do nas jeszcze pozniej na ciacho, posiedzielismy, pogadalismy, a jak poszedl to sie zaczal wieczor filnowy. Najpierw jeden film na kompie, pozniej drugi w TV i trzeba bylo isc spac, ni chuja sie nie wyspalem, bo po ogladnietym horrorze Aska bala sie spac u siebie i spala z nami w duzym pokoju. Obudzilem sie w srodku nocy, z jednej strony krecaca sie Asia, z drugiej strony zwiniety w klebek pies, a dla mnie kurwa zostalo 20 cm miejsca, samo zycie...

poniedziałek, 24 marca 2008

Przedwczoraj ogladniete...

Komornik (2005) - TV Polonia

reżyseria Feliks Falk, wyst. m.in. : Andrzej Chyra, Małgorzata Kożuchowska, Kinga Preis, Jan Frycz.

Juz myslalem ze nigdy tego nie zobacze. Za kazdym razem kiedy pokazywali ten film w TV to zawsze mi nie pasowalo, zeby go ogladnac. W koncu zobaczylem i moge potwierdzic, ze film zajebisty. Chyra zagral rewelacyjnie, jest bardzo przekonujacy, rola jakby specjalnie dla niego napisana. Przemiana moralna glownego bohatera pokazana w ten sposob, ze wierzy sie w ta cala historie bez zastrzezen.

http://komornik.filmweb.pl/

Przedprzedprzedwczoraj ogladniete...

Mgła (The Mist) (2007) - DivX

reżyseria Frank Darabont, wyst. m.in. : Thomas Jane, Marcia Gay Harden.

Po rezyserze takich hitow jak "Skazani na Shawshank" i "Zielona Mila" spodziewalem sie wiecej. Nie jest to horror, jak widzialem w jakichs zapowiedziach, raczej thriller z lekko metafizycznym przeslaniem. Bac sie nie ma czego, jest raptem kilka momentow trzymajacych w napieciu, ale warto jednak ogladnac bo fajnie zrobione sa maszkary wychodzace z tytulowej mgly. Koncowka tez jest niezla, calkowicie w niehollywodzkim stylu:)

http://2007.mgla.filmweb.pl/

niedziela, 23 marca 2008

Podsumowanie dnia - 20 marzec (czwartek), 21 marzec (piatek) i 22 marzec (sobota)

W czwartek po pracy mialem do wykonania misterna akcje "WBK -> Orange -> Galaxy -> MultiBank", poplacic jakies rachunki, zrobic do konca zakupy swiateczne, i zalatwic sprawy w bankach. I tu nastepuje moment, w ktorym trzeba zdradzic szczegoly jak dzialaja banki w Polsce w XXI wieku...
Gdy kupowalem ostatnio auto, zabraklo mi 1000 zl zeby dopiac transakcje do konca. A ze w domu w szufladzie lezala karta kredytowa z WBK z wolnym akurat 1000 zl na "czarna godzine", postanowilem z niej skorzystac. Wyjalem ja jakies poltora tygodnia temu, patrze, a tu okazalo sie, ze byla wazna tylko do pazdziernika 2007 r. No to polecialem na drugi dzien do WBK-u po nowa karte. Czekala mnie mila niespodzianka (mile zlego poczatki:) bo dostalem nowa karte od reki. Pani powiedziala, ze musze sobie tylko aktywowac ta nowa karte i bedzie git. W domu zobaczylem, ze aktywacja polega na wlozeniu jej do bankomatu, puknieciu PIN-a i nacisnieciu guzika "Aktywuj karte". No to na drugi dzien polecialem do bankomatu, ale sie okazalo ze zapomnialem PIN-a. Kurwa, trzy nieudane proby i karta zostala zablokowana. Wzialem ja w kieszen, poszedlem do domu i zaczalem probowac dodzwonic sie do Infolinii WBK-owej. Ja pierdole, 4 dni probowalem sie do nich dodzwonic, bez szans. W koncu jakos sie udalo. Jakis koles powiedzial, ze nie ma problemu i ze przysla mi na domowy adres nowy PIN. Poczekalem pare dni, PIN przyszedl i wlasnie w czwartek polecialem znowu aktywowac karte. Wsadzilem karte do bankomatu, wpisalem nowy PIN, nacisnalem "aktywuj karte" i po chwili... na ekranie pojawil sie napis "karta nieaktywna, prosze sie skontaktowac z oddzialem banku". No przeciez kurwa wiem, ze nieaktywna, bo wlasnie chcialem ja aktywowac. Sprobowalem drugi raz, to samo. Wszedlem do srodka, pani powiedziala ze musze sie udac do swojego oddzialu, bo ona mi nie pomoze. Juz wkurwienie, ale trudno. Po calej akcji ruszylem do domu, a wieczorem ogladnalem sobie jeszcze film i poszedlem spac. W piatek rano moglem sobie zaspiewac piosenke Edyty Bartosiewicz: "dzis sa moje urodziny, lalala lalala...":) 37 lat, juz blizej niz dalej, ta 7 jeszcze pasuje, ale zamiast 3 mogloby byc 1:) Zebralem sie, polecialem do roboty, ale po drodze czekala mnie wizyta w WBK-u. Wszedlem do banku o 9:10, wyszedlem przed 10:00 :( Najpierw stanie w kolejce, 2 foki tylko obslugiwaly, i mialy takie skurwiale ruchy, ze myslalem ze do wieczora stamtad nie wyjde. W koncu przyszla moja kolej, spokojnie wytlumaczylem pani co mnie sprowadza, pani w skupieniu wysluchala mojej historii, zrobila madra mine, postukala w klawisze w kompie i powiedziala: "hmm, widze ze wszystko jest OK, nie wiem dlaczego ta karta nie dziala". Rece mi opadly, powiedzialem jej, ze sie ciesze, bo jest nas juz dwoje, bo tez nie wiem dlaczego ona nie dziala. Pani zakomunikowala, ze zadzwoni na Infolinie i sie sprobuje czegos dowiedziec. No to rozsiadlem sie wygodnie i powiedzialem pani, ze zycze jej powodzenia, bo ostatnio probowalem 4 dni sie dodzwonic. Tym razem poszlo "szybko", tylko 15 minut:) Pan na Infolinii zapodal w koncu jakies konkretne info, okazalo sie ze jak bylem odebrac nowa karte, to niekompetentna suka, ktora mi ta karte wydawala powinna dac mi do podpisu jakis zalacznik, i dopiero jak ten podpisany przeze mnie zalacznik trafilby do centrali to wstepnie by mi ta karte aktywowali, i pozniej w bankomacie aktywuje ja do konca i wszystko dziala. A w tym przypadku to musialem teraz dopiero podpisac ten swistek i czekac, pani obiecala szybko to zalatwic, jakos jej nie uwierzylem.
Po pracy poszedlem na chwile do Tawerny, spotkalem sie z Golym, postawil urodzinowy dzbanek piwa, dal prezencik, posiedzielismy, pogadalismy i polecialem do domu. W domu troche odsapnalem, pozniej polecielismy na zakupy swiateczne a pozniej wieczorem przyszedl Grzybek. Wypilem 7 piwek (Bosman + Carlsberg) + 1P, zjedlismy kolacyjke, zalozylem Grzybkowi maila + konto na naszej klasie (pomimo XXI wieku sa jeszcze tacy ktorzy nie maja w domu netu i nie zaistnieli do tej pory w sieci...kurwa, to tak jakby ich w ogole nie bylo, takie to przyszly czasy:) Czulem sie jakbym powolywal nowe zycie, nadajac Grzybkowi nowoczesna tozsamosc, moze nakrece film pt. "Tozsamosc Grzybka", pozniej jakas nastepna czesc "Ultimatum Grzybka", trzeba bedzie nad tym pomyslec:)
Wczoraj wstalem, rano polecialem na male ostatnie zakupki, pozniej wpadl na chwile Student, przyszedl oddac pozyczona plytke i pozyczyc cos nowego na swieta. Troche pogadalismy, a jak wychodzil to przyjechal Mysza z laptokiem. Posiedzial kolo 3 godzin, spilem 3 Carlsbergi + 1P, porobilem troche w Myszowym kompie porzadkow bo troche rzeczy wymagalo naprawy. Po obiadku polozylem sie spac, bo wizyta Myszy troche mnie wyczerpala:) Wieczorem wstalem, zrobilem PIT-a tesciom (nr 7), pomoglem zrobic salatke swiateczna i ogladnalem film. A pozniej poszedlem spac bo trzeba bylo rano wstac i ogladnac jak sobie radzi Robert Kubica:)

czwartek, 20 marca 2008

Manchester ucieka w tabeli!!!

Sroda byla bardzo szczesliwa dla Manchesteru:) Na Old Trafford "Czerwone Diably" z Tomkiem Kuszczakiem w bramce pokonaly Bolton 2:0! Piekny mecz w wykonaniu Tomka (wiadomo, bo wszystkie Tomki to fajne chlopaki;), obronil pare niezlych pilek, a jeszcze lepszy w wykonaniu Cristiano Ronaldo, strzelca obydwu bramek dla United. Wlasnie w tym meczu pobil 40-letni rekord Georga Besta, w tym sezonie ma juz na koncie 33 strzelone bramki dla MU! A jeszcze 8 kolejek do konca + (mam nadzieje) kilka meczy w Lidze Mistrzow, pewnie dobije spokojnie do 40:)
Drugi wczorajszy mecz tez zakonczyl sie pieknym wynikiem dla Man U, Chelsea na wyjezdzie zremisowala tylko z Tottenham 4:4! W tym momencie czolowka tabeli wyglada nastepujaco:

1. Manchester United - 70 pkt
2. Arsenal Londyn - 67 pkt
3. Chelsea Londyn - 65 pkt
4. Liverpool FC - 59 pkt

A co sie bedzie dzialo w niedziele!!! Chelsea gra z Arsenalem a Manchester z Liverpoolem. Juz sie nie moge doczekac:)))

http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,1713992,,anglia_fantastyczne_derby_londynu__czyste_konto_kuszczaka,wiadomosc.html

Podsumowanie dnia - 19 marzec (sroda)

W srode rano troche bolal leb, ale co zrobic, trzeba bylo wstac, zebrac sie w sobie i ruszyc popracowac. Po pracy polecialem do domu, okazalo sie ze znowu zapomnialem zabrac z pracy kabla zasilajacego do laptoka. Drugi raz juz to sie zdarzylo, zaczyna mnie to niepokoic. Jakies dziury we lbie mi sie robia czy jak? Tzn to, ze sie robia, to zdaje sobie z tego doskonale sprawe, ale do tej pory jakos mi to nie przeszkadzalo w funkcjonowaniu, trzeba bedzie cos z tym zrobic (hmmm, tylko co?:) Zadzwonilem do Bimbelta bo jeszcze byl w robocie zeby wzial kabel ze soba to podejde pozniej do niego. Popracowalem tak dlugo az bateria siadla, czyli jakies 2,5 h, a pozniej podjechal Grzybek i trzeba bylo zrobic akcje. Pojechalismy do Szwagra do roboty po auto, Szwagier mial wymienic olej, jakies filtry czy cos takiego, chuja sie na tym znam. Odebralismy, odstawilismy auto pod dom, i ruszylem do Grzybka. Po pierwsze trzeba bylo postawic jakies piwko z podziekowaniem za udzial w akcji, po drugie Grzybek mowil, ze ma u siebie Eurosport 2, a tylko tutaj pokazywali mecz Agi Radwanskiej z Kuzniecowa w cwiercfinale turnieju w Indian Wells, po trzecie mialem sobie u niego zeskanowac jakis papierek, a po czwarte wytlumaczyc mu tajniki Nero, bo chlopina nie daje sobie rady. A poza tym, czekalem na telefon od Bimbelta ze juz jest w domu i moge podejsc po kabel. Po przyjsciu do Grzybka okazalo sie, ze jednak Eurosportu 2 nie ma, ale nic to, wypilem 3 Heinekeny + 1P, zeskanowalem papierek, pokazalem Grzybkowi "tajniki" Nero, i na to wszystko zeszlo tyle czasu, ze w koncu do Bimbelta po kabelek nie doszedlem:) Pozniej szybko do domku zeby zdazyc na "You Can Dance", poogladalem, czasem fajne laski pokazuja:) a w miedzyczasie na necie sledzilem sytuacje w lidze angielskiej. Jak juz sie wszystko pokonczylo poszedlem na zasluzony sen...

środa, 19 marca 2008

No comments...

Poznaniacy piszą skargi do biur podróży. Biura skarżą się na poznaniaków:

http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36001,5032891.html

...Jednak chyba to skomentuje, jak czytam takie rzeczy to zastanawiam sie czy to ja jestem pierdolniety, a ci ludzie to norma, czy ja jestem normalny a ta trzoda (bo trudno to nazwac ludzmi) o ktorych traktuje ten artykul to banda pierdolnietych debili...

Podsumowanie dnia - 18 marzec (wtorek)

Wtorek zaczal sie chujowo, a skonczyl elegancko:) Rano ruszylem do Urzedu Skarbowego pozalatwiac pare papierkow i na dzien dobry wkurwila mnie jakas foka siedzaca za lada. Poza tym musialem jeszcze czekac bo jebane lenie urzadzily sobie jakas akcje strajkowa polegajaca na tym, ze na 5 minut odeszly od stanowisk na znak protestu przeciwko oczywiscie niskim pensjom, warunkom pracy, itp. Oczywiscie musialem trafic w te 5 minut, nie wiem czy takich przerw w trakcie dnia mialy wiecej czy nie, ale byly przygotowane, mialy takie karteczki wydrukowane, obstawily tym wszystkie stanowiska i sobie staly z boku i czekaly, az czas minie, a ludzie (w tym i ja) jak debile stali w tym czasie w kolejkach, my patrzylismy na te leniwe foki, one na nas, ja pierdole, Mel Brooks by nie wymyslil takiej parodii:) Pozniej ruszylem do roboty, na dworzu jakies zamiecie sniezne, ja pierdole, za pare dni wiosna a tu zima przypomniala o sobie. Jakos dojechalem do roboty, uczciwie popracowalem, zrobilem tez Golemu PIT-a (chyba nr 4), a w drodze powrotnej do domu najpierw piwko z Golym w 3K, oddalem mu PIT-a, pozniej zajechalem do Szwagra do roboty po tablice rejestracyjne i papiery od auta. Nie dosc ze musialem czekac na niego pod brama wjazdowa na jebanym zimnie, to jak juz przyszedl to przyniosl tylko tablice, bez papierow. Nie daje z nim rady:( Mial mi wszystko podrzucic wieczorem do domu, no to pojechalem na chate, chwile odsapnalem i w druga strone z Aska do miasta na balet. W drodze powrotnej spotkalem sie z Dzordzem i ruszylismy razem do mnie zrobic PIT-y i popiwkowac. Nagle dzwoni Szwagier ze jednak mam przyjechac do niego po drodze bo mu nie pasuje niby pozniej do mnie podjechac. No to znowu czekanie na zimnie dobrych pare minut, pozniej z tymi tablicami jak nurek w autobusie, sklep, kupiona siatka piwa i w domu w koncu spokojnie mozna bylo usiasc:) Zrobilem PIT-a Jackowego, pozniej jego starych (nr 5 i 6), pozniej przyszedl jeszcze Grzybek, wypilem jakies 5-6 Tyskich + 2P, pozniej chlopaki pojechali do domu, a ja poszedlem spac.

wtorek, 18 marca 2008

Podsumowanie dnia - 17 marzec (poniedzialek)

Poniedzialek jak to poniedzialek, czlowiek sie stara aby go po prostu przezyc. Najpierw praca, pozniej do domu, w domu od razu do kompa, dalej praca, posiedzialem tak do godz. 19:30 i polecialem do Grzybka. Wczoraj byl dzien Sw. Patryka czy jak to sie nazywa, dobra okazja zeby chlapnac jakies piwko:) Posiedzielismy, pogadalismy, wypilem najpierw 1 Korone (zeby sie najebac to takiej Korony trzeba chyba wlac w siebie ze 20 sztuk:), pozniej juz normalnie 3 Bosmanki + 1P i polecialem do domu.

poniedziałek, 17 marca 2008

Wczoraj ogladniete...

Job, czyli ostatnia szara komórka (2006) - DivX

reżyseria Konrad Niewolski, wyst. m.in. : Tomasz Borkowski, Andrzej Andrzejewski, Borys Szyc, Henryk Gołębiewski, Agnieszka Włodarczyk.

Po tworcy "Symetrii" i "Palimpsestu" oczekiwalem sporo wiecej. Myslalem ze zrobi naprawde profesjonalna komedie na ktorej bedzie mozna przyslowiowe "boki zrywac", a tu sie okazalo ze to film przypominajacy kino offowe. Kilka fajnych tekstow, sporo znanych osob w epizodycznych rolach, pare razy micha mi sie mocno usmiechnela i w sumie to wszystko. Ale wole tysiac razy bardziej ogladnac taka komedie niz jakas jebana komedie romantyczna "made in Poland" ktorych pelno aktualnie w kinach, fuj...

http://job.ostatnia.szara.komorka.filmweb.pl/

Przedwczoraj ogladniete...

Sposób na teściową (Monster-in-Law) (2005) - TVN

reżyseria Robert Luketic, wyst. m.in. : Jennifer Lopez, Jane Fonda, Michael Vartan.

Ogladnalem to tylko dlatego, ze baby to ogladaly i chcac nie chcac tez sie gapilem w telewizor. Nie trawie amerykanskich komedii romantycznych, troche mnie ciekawila rola Fondy, pierwszy raz na ekranie od chyba 15 lat, ale nic ciekawego nie pokazala, pewnie dlatego ze caly film byl nieciekawy. I to by bylo na tyle, szkoda czasu na rozpisywanie sie.

http://sposob.na.tesciowa.filmweb.pl/

niedziela, 16 marca 2008

Manchester znowu liderem :)))

W koncu sie stalo! Po wygranej Manchesteru na wyjezdzie z Derby 1:0 (po bramce Ronaldo) i skromnym remisie Arsenalu na wlasnym boisku z Middlesbrough 1:1, Man United awansowal na pozycje lidera! Mamy tyle samo punktow co Arsenal, z tym ze duza lepsza roznice bramek, i dodatkowo jeden mecz zalegly:) A juz w kwietniu bezposredni pojedynek na Old Trafford.

http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,1711345,,anglia_zmiana_lidera__niezawodni_snajperzy,wiadomosc.html

I druga sprawa. W piatek odbylo sie losowanie cwiercfinalow Ligi Mistrzow. Strasznie nie chcialem zeby MU trafil na jakis angielski zespol i sie udalo:) Trafilismy na AS Roma, mam nadzieje ze wybijemy makaronom pilke nozna z glowy, a w polfinale bedzie czekac zwyciezca meczu FC Barcelona - Schalke 04 Gelsenkirchen. Oj, bedzie sie dzialo:)))

http://sport.onet.pl/82828,1248711,1710663,,rozlosowano_pary_cwiercfinalowe_i_polfinalowe_pilkarskiej_lm,wiadomosc.htm

Podsumowanie dnia - 14 marzec (piatek), 15 marzec (sobota) i 16 marzec (niedziela)

W piatek rano polecialem jeszcze raz do dentysty, jak zwykle trafilem znowu do kogos innego. Tym razem do zakreconej studentki, ktora kazala mi otworzyc dzioba, zerknela do srodka i sie pyta gdzie sa szwy. Ja pierdole, nie daje z nimi rady. Tlumacze jej, ze szwy mi juz wczoraj sciagnieto, a teraz przyszedlem na zmiane opatrunku. Widocznie te wczorajsze chujki nie napisaly w mojej karcie co zrobili bo im sie nie chcialo (albo moze nie potrafia pisac, kto ich tam wie). Przeplukala mi tam cos ponownie, zalozyla nowy opatrunek i koniec. Polecialem do pracy, popracowalem, pozniej szybko do domu, bo wieczorem w planie bylo wyjscie do KJ-a. Pojechalismy z Bimbeltem i jego Kasia, mialo byc jeszcze pare osob, ale w koncu wyszlo na to ze bylismy w czworke. Posiedzielismy, pogadalismy, wypilem pare piwek (nie wiem dokladnie ile bo gdzies po drodze stracilem rachube, pewnie bylo tego kolo 7-8 Heinekenow + 1P) i przed 2:00 pojechalismy do domu. W sobote rano mialem wstac i ogladnac kwalifikacje F1, bo wystartowal nowy sezon. Okazalo sie niestety, ze pomimo nastawionego budzenia na 4:00 obudzilem sie po 9:00. Widocznie na tej nocnej bombie nacisnalem guzik i poszedlem spac dalej. Jak wstalem, pierwsze co zrobilem to polecialem do kompa zerknac jak wypadl Robert. I co? I pieknie! 2 miejsce w kwalifikacjach i start w sobote z pierwszej linii (po raz pierwszy w karierze). Dzien sie zaczal rewelacyjnie i w ogole caly byl nienajgorszy, uplynal na slodkim "nic nie robieniu":) Pozniej przez caly dzien sie byczylem, wieczorem ogladnalem filmik w TV i poszedlem spac. A w niedziele rano juz budzik zadzialal i wstalem o 5:15. I jak to zwykle bywa, czlowiek sie poswieca, a pozniej sie okazuje ze z wyscigu lipa:( Robert nie dojechal do mety, po mojemu to znowu szkopy go przewalily, zle dobrana taktyka, troche pecha i chuj do dupy, a miejsce na pudle bylo prawie pewne. Po wyscigu polozylem sie jeszcze spac, jak wstalem to zjadlem sniadanko i znowu leniuchowanie. Nadrobilem zalegla prasowke, nagralem jakies plytki, poogladalem Justyne Kowalczyk ktora w biegu na 10 km w Pucharze Swiata zajela rewelacyjne 2 miejsce, pozniej rodzinne wyjscie na obiad do pizzerii, podjadlem, wypilem 1 Lecha, a po przyjsciu do domu ogladnalem najpierw jeden filmik na kompie, a pozniej wieczorem staly punkt wieczoru, czyli "PitBull" na TVP2:)

Przedprzedwczoraj ogladniete...

The Warlords (Tau ming chong) (2007) - DivX

reżyseria Peter Chan, wyst. m.in. : Jet Li, Andy Lau, Takeshi Kaneshiro, Jinglei Xu.

Dramat historyczny produkcji chinskiej, po prostu rewelacja:))) Przejadly mi sie te wszystkie hollywodzkie super widowiskowe hity historyczne, zoltki zrobily naprawde swietny film, pewnie za 1/10 tej ceny, ktora wydaliby Amerykanie:) Kapitalnie nakrecone, plenerowe sceny walki normalnie wywolywaly ciarki, emocje takie, ze az sinialy zacisniete paluchy. Pokazana zolta dzicz, ktora sie wyrzynala ponad 100 lat temu, przez pierwsze pol godziny myslalem, ze to bedzie normalne kino akcji, ale pozniej zrobil sie z tego fajny dramat, mowiacy o takich wartosciach jak milosc, braterstwo, uczciwosc. Bez slodkiego amerykanskiego pierdzenia, wszystko na powaznie i z klasa. Jet Li jak zwykle pokazal ze jest debesciak, sceny walki w ktorych bierze udzial to majstersztyk na najwyzszym poziomie. I do tego jeszcze nowa fajna zolta laska, Jinglei Xu, pychota:)




http://www.filmweb.pl/Tau+ming+chong,2007,o+filmie,Film,id=396363

piątek, 14 marca 2008

Podsumowanie dnia - 13 marzec (czwartek)

W koncu jakis pozytywny dzien:) Rano wstalem, zzarlem tabsa i polecialem do dentysty na sciagniecie szwow. Myslalem, ze bedzie ta babka ktora rwala mi zeba, ale sie okazalo, ze tym razem trafilem na jakichs dwoch studenciakow. Zerkneli mi do dzioba, zrobili madre miny i powiedzieli: "hmm, wszystko wyglada OK". No to mowie im, ze daleko jest do OK, bo napierdala od tygodnia i cos z tym trzeba zrobic. Popatrzyli na siebie, podrapali sie po glowie i ustalili, ze pojda, jak to sie wyrazili, "po doktora". Przyszedl "doktor", rowniez zerknal i zdecydowal, zeby sciagnac szwy i cos tam przeplukac, jakas "kieszonke" ktora sie zrobila w miejscu gdzie byl zab, bo moze jakies brudy sie zebraly i stad ten bol. No to chlopaki zaczeli mi wstrzykiwac do tej "kieszonki" wode utleniona. Ja pierdole, jaki syf, smakowalo jakby mi ktos do dzioba wsadzil stara skarpete:( Przeplukali, zalozyli jakis opatrunek i powiedzieli zebym jutro przyszedl ponownie, na zmiane tego opatrunku, czy cos takiego. Przez caly dzien czulem w ustach "skarpeciany" smak od tej wody, ale musze przyznac, ze przez caly dzien nic nie bolalo! Od razu mi sie humor poprawil:) Po pracy polecialem na szybkiego do kolegi Romka zerknac na jego kompa, bo cos tam nie gralo, pozniej do domu, pomyslalem sobie ze jak juz nie boli i sie moge na czymkolwiek mocniej skupic to ze wlacze sobie jakis film. Poogladalem, fajniutki byl i wieczorem poszedlem spac. Tylko wziety profilaktycznie jeszcze antybiotyk przed snem, zeby wyleczyc wszystko na tip-top. Robi sie dobrze:)

czwartek, 13 marca 2008

Podsumowanie dnia - 12 marzec (sroda)

W srode nie wydarzylo sie kompletnie nic godnego uwagi. Rano do pracy, po pracy do domu. W domu jeszcze troche popracowalem, wieczorkiem poogladalem TV i spac. Zeby mi sie chcialo tak jak mi sie nie chce (w skali makro) to bym gory przenosil:) Tlumacze sobie to tym jebanym zebem. Bo oczywiscie cala sroda dalej na srodkach przeciwbolowych:(

środa, 12 marca 2008

Statusy na gg

Dzis postanowilem, ze oprocz kawalow bede jeszcze zapodawac fajne napisy na statusach na gg, jezeli podejrze cos fajnego u swoich znajomych. Glownym dostarczycielem bedzie pewnie Konrad Wullert, pseudo "Wullah", ktory dzisiejszym wpisem sprowokowal mnie do utrwalania dla potomnych tych swoich chorych pomyslow:)
Jego dzisiejszy wpis brzmi: "śpiew mew, słońca brzask, zapach fiołków, mózgu rak."
Wymiekam:) Do tej pory, z tego co pamietam, najbardziej mi sie podobal taki status (oczywiscie rowniez autorstwa kolegi Konrada), postaram sie go wiernie przytoczyc: "nie ufam ludziom, ktorzy nie maja smietnika pod zlewem". Piekne, prawda?:) Nie wiem, czy sam wymysla te mini-poematy, czy to kogos tworczosc, ale trzeba przyznac ze wpisy sa genialne:)

Podsumowanie dnia - 11 marzec (wtorek)

Meczarni ciag dalszy. Obudzilem sie okolo 3:00 bo oczywiscie napierdalal zab:( Zzarlem Ketanol, jakos zasnalem, ale caly dzien jakis taki otepialy chodzilem. Dentystka ktora wyrywala mi tego zeba, zakomunikowala dzisiaj, ze to normalne ze tak boli i ze moze miesiac bolec. Ja pierdole, po miesiacu na srodkach przeciwbolowych bede smialo mogl pojsc na zebranie AL (anonimowych lekomanow) i powiedziec: "Czesc, mam na imie Tomek, jestem uzalezniony". Po pracy spilem piwko z Golym w 3K, kurwa, nawet piwo nie smakuje, bo cale dziaslo szczypie. Pozniej do domu, okazalo sie ze zapomnialem kabla do laptoka, a mialem jeszcze troche roboty, to jechalem na baterii, a zeby na dluzej starczyla, to zmniejszylem jasnosc ekranu na 40%, i zaraz oczywiscie zaczely oczy napierdalac. Soczewek nie sciagalem bo za niedlugo mialem zawiesc Aske na balet. Jak wyszedlem z domu to sie okazalo ze zaczal kropic deszcz. Ja pierdole, co za jebany wtorek:( Kurs do miasta, z powrotem. A o 20:00 przyszedl Bimbelt z Kasia na meczyk. Polska grala wczoraj z reprezentacja zagraniczniakow z Orange Ekstraklasy, na Twardowskiego w Szczecinie:) Pelniutenki stadion, 17.000 ludzi spragionych wielkiej pilki w naszym miescie. Oprawa meczu znakomita, gorzej z tym, co zaprezentowali nasi reprezentanci, a raczej zaplecze reprezentacji, gdyz pierwszy garnitur naszej kadry tym razem nie wystapil. Po chyba 44 sekundach juz przegrywali 1:0, mecz skonczyl sie zwyciestwem stranieri 3:2. Wiecej bylo gadania w czasie meczu niz ogladania, wymyslilem sobie ze bede pic grzance z sokiem, bo wtedy mnie nie bedzie szczypac. Ja pierdole, do czego to doszlo. Ale nic, wypilem 4 takie grzance + 2P i wieczor mozna zaliczyc do udanych:) Aha, od wczoraj rodzina Urdasow stala sie "szczesliwymi posiadaczami" samochodu...do czego to doszlo:)

wtorek, 11 marca 2008

Podsumowanie dnia - 10 marzec (poniedzialek)

Poniedzialek bez historii. Dalej boli, rano sie nafaszerowalem tabsami, pozniej do pracy, po pracy do domu, pogoda w dalszym ciagu zajebista, w domu jakies porzadki, przez tego zeba to jeszcze bardziej schudne, jem 3 razy mniej niz zawsze, praktycznie jedyny posilek przez caly dzien to obiad w pracy, skoro kazde jedzenie konczy sie bolem dziasla i bolem polowy szczeki to po chuj jesc? I wiecej spie, przez te srodki przeciwbolowe zasypiam o jakichs smiesznych godzinach, ja pierdole, co za zycie...

poniedziałek, 10 marca 2008

Podsumowanie dnia - 9 marzec (niedziela)

W niedziele chcialem sobie mocno poodpoczywac, ale tatko zaprosil nas na rodzinna pizze do Pizzy Hat. Pogoda rewelacyjna, slonko napierdalalo, mozna sie bylo wybrac:) Przed wyjsciem jeszcze wrzucilem w siebie 1 Ketanol co by nie bolala szczeka i mozna bylo ruszac. Nazarlem sie jak bąk, pogadalismy, wypilem soczek pomidorowy (kurde, jeszcze troche i porzuce alkohol:) i pojechalem do domku. A w domku posiedzialem przy kompie, poogladalem troche TV, generalnie staralem sie nie przemeczac. A wieczorkiem dlugo oczekiwana kontynuacja mojego ulubionego polskiego serialu "Pitbull". Musialem go poogladac jak nurek w kuchni, bo baby ogladaly zalosny "Taniec z gwiazdami", ale co tam niewygody, trzecia seria rownie dobra jak dwie wczesniejsze (pomimo tego, ze zmienil sie rezyser, Patryka Vege zastapil Xawery Zulawski), bedzie co ogladac w niedzielny wieczor, skoro Kube Wojewodzkiego wyjebali na wtorek:)

niedziela, 9 marca 2008

Wczoraj ogladniete...

Dziennik Bridget Jones (Bridget Jones's Diary) (2001) - TVN

reżyseria Sharon Maguire, wyst. m.in. : Renée Zellweger, Hugh Grant, Colin Firth.

Jak ogladalem ten film pierwszy raz 6-7 lat temu to mi nawet sie podobal, ale teraz jak go ogladalem ponownie tobym go postawil w jednym rzedzie z polskimi zalosnymi komedyjkami romantycznymi, typu "Nigdy w zyciu!", "Tylko mnie kochaj" i innymi tego typu slodkimi pierdolami. Jakies to wszystko takie niewiarygodne, przeslodzone, od glownej bohaterki poczynajac, a konczac na kolesiach ktorzy o nia walcza. Niedosciglym wzorcem jezeli chodzi o gatunek filmowy pod nazwa "komedie romantyczne" pozostaje of course "To wlasnie milosc (Love Actually)"... All You Need Is Love...la la la la la...:)))

http://dziennik.bridget.jones.filmweb.pl/

Manchester odpadl z Pucharu Anglii:(((

No i nici z potrojnej korony w tym sezonie:( United przegralo na wlasnym stadionie z Portsmouth 0:1. Takiego dziwnego meczu dawno nie ogladalem. Manchester mial tyle okazji, ze powinien wygrac przynajmniej 5:0. Byly momenty, gdy nie schodzili z polowy przeciwnika, ale co z tego. W przerwie Alex zastapil van der Sar'a Tomkiem Kuszczakiem, gdyz Holender doznal urazu pachwiny. No i przyszla feralna 76 minuta meczu. Fatalny blad obroncow MU, w pole karne wpadl Milan Baros i w momencie gdy Tomek chcial mu wybic pilke spod nog, czeski cwaniak padl na murawe jak razony piorunem. Sedzia ukaral Manchster podwojnie, bo dal czerwona kartke Kuszczakowi i podyktowal karnego. Kurwa, co za jebana padaczka, po ogladnieciu powtorek jestem przekonany, ze faulu nie bylo, ale gdyby nawet byl, to w zadnym razie to nie byl faul na czerwona kartke! Ale coz, w bramce musial stanac zawodnik z pola, Alex postawil Rio Ferdinanda, ktory wyczul Muntari'ego, ale strzalu nie obronil:( Ostatnie 15 minut meczu to znowu oblezenie bramki Portsmouth, mecz przedluzony 5 minut, ciagly napor...i nic to nie dalo:((( Trudno, odpadlismy z Pucharu Anglii, ale caly czas sa szanse na mistrzostwo i na wygranie Ligi Mistrzow:) A gorycz porazki troche oslodzila informacja, ze Chelsea przegrala na wlasnym boisku z drugoligowym Barnsley 1:0:)))

http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,1707025,,kuszczak_antybohaterem__polak_pograzyl_manchester_united,wiadomosc.html

Podsumowanie dnia - 7 marzec (piatek) i 8 marzec (sobota)

Weekend uplywa pod znakiem szprycowania sie Ketanolem. Szczeka boli caly czas, jedzenie przychodzi z trudem, ciagly zajebisty dyskomfort. W piatek jakos usiedzialem w pracy, pozniej do domu, w domu odpoczynek, staralem sie nic nie robic, bo nawet jakbym chcial cos porobic to stan psychiczny i fizyczny uniemozliwilby realizacje nawet najbardziej misternych planow. Mialem nadzieje, ze w sobote bedzie juz znacznie lepiej, a tu lipa. Rano polecialem zrobic zakupy, pozniej przyjechal Misiu i pojechalismy do jego ziomka podlubac przy kompie. Pozniej podjechalem na Starowke, i razem z Misiem, Mysza i Dzordzem ogladnelismy meczyk w Desperado. Zastanawialem sie czy pic jakies piwko, czy nie wyjdzie z tego jakas zabojcza mieszanka (antybiotyk + Ketanol + alkohol), ale w koncu sie przemoglem i wypilem 2 piwka. Jakos przezylem, po meczu pojechalem do domu i znowu dogorywalem cale popoludnie. Wieczorem jednym okiem ogladnalem w TV film i poszedlem spac.

Gustaw Holoubek nie zyje

W wieku 85 lat zmarl Gustaw Holoubek. Gazety sie rozpisaly: niezwykly czlowiek, moralny autorytet, jeden z najwybitniejszych aktorow XX wieku. Pewnie tak jest, ale ciezko mi to ocenic, skoro wychowalem sie na kompletnie innym kinie, ogladam inny typ filmow niz te, w ktorych On gral, ale przyznaje, ze gdy odchodzi ktos tak ceniony to zawsze jakos tak dziwnie sie robi czlowiekowi...

http://www.filmweb.pl/Zmar%C5%82+wybitny+polski+aktor+Gustaw+Holoubek,News,id=41457

Przedprzedwczoraj ogladniete...

Zabojstwo Jesse'ego Jamesa przez tchorzliwego Roberta Forda (The Assassination of Jesse James by the Coward Robert Ford) (2007) - DivX

reżyseria Andrew Dominik, wyst. m.in. : Brad Pitt, Casey Affleck.

Dawno nie widzialem tak dobrego westernu. Nie jest to zadne kino akcji, gdyz akcja posuwa sie tu powoli, niespiesznie, najwazniejszy jest tu wrecz "balladowy" klimat opowiesci. Brad Pitt jak zwykle gra kapitalnie, rola niezrownowazonego goscia, zmeczonego zyciem, wrecz stworzona dla niego. Do tego wszystkiego zajebista sciezka muzyczna (m. in. Nick Cave), super zdjecia (mistrzowsko zlapane kolory, plenery), jednym slowem "klimaciarskie kino":)

http://zabojstwo.jesseego.jamesa.przez.tchorzliwego.roberta.forda.filmweb.pl/

czwartek, 6 marca 2008

Podsumowanie dnia - 6 marzec (czwartek)

Oj, jeden z gorszych dni w moim zyciu:( Nie poszedlem do pracy gdyz o 10:30 mialem sie zjawic w szpitalu na wyrywaniu "osemki". Z samego rana polecialem jeszcze do Szwagra wymienic z powrotem dekodery i pozniej do dentysty. Ja pierdole, w skrocie masakra. Oczywiscie slabo mi sie zrobilo, dali mi jakas glukoze do wypicia zeby mnie postawic na nogi, 2 zastrzyki przeciwbolowe, prawie godzina na fotelu, bylo to tak kurewsko straszne, ze lepiej nie gadac:( Cieli tego zeba, pilowali, wiercili, a jak juz go wyciagali to myslalem ze mi leb rozjebie:( Po wszystkim jak zobaczylem jak wyglada stol, na ktorym trzymali te wszystkie narzedzia, tampony, gazy, opatrunki, to wygladalo to tak, jakby kogos zarzynali, wszedzie krew:( Po wszystkim jakos dojechalem do domu z zacisnietym miedzy zebami opatrunkiem, w domu pobralem Ketanol + przepisany antybiotyk + probiotyk, policzek spuchniety, jesc nie mozna, jakiegos szczekoscisku dostalem, ja pierdole, traumatyczne przezycia. Pod wieczor ogladnalem jeszcze film i poszedlem spac. Ciakawy jestem ile dni jeszcze bede cierpial. W piatek byl plan zeby ruszyc do KJ-a, nic z tego, pic nie moge, nigdzie nie ide:( Jest ciezko...

Podsumowanie dnia - 5 marzec (sroda)

W srode wyszedlem wczesniej z pracy, bo musialem pojechac do domu po Asie i zawiesc ja na 16:00 na balet. Pozniej zeby juz nie kursowac w ta i z powrotem zostalem na Starowce, male spotkanko z Golym i Martinem w Apartamencie. Poszly 4 Zywce + 1P, pogadalismy na powazne tematy (polityka, media, itp.:) Pozniej po Aske, pozniej do domu, poogladalem troche meczykow, same lipne wyniki wczoraj:( I tyle, dzien bez wiekszej historii.

środa, 5 marca 2008

Manchester w cwiercfinale Ligi Mistrzow:)))

Cieszy!!! United wygralo wczoraj z Lyon'em 1:0 po bramce Ronaldo, a ze w pierwszym meczu padl remis 1:1 to kto sie znalazl w cwiercfinale? Of course Red Devils!!!:))) Ciekawe na kogo trafia w nastepnej rundzie? Czuje ze bedzie jakis mega hit, ale oczywiscie wole zeby trafili na jakies Fenerbahce niz na jakas druzyne angielska albo hiszpanska...coz, obojetnie na kogo trafimy to trzeba bedzie puknac przeciwnika w leb, skoro mamy w tym sezonie wygrac Lige Mistrzow:))) A dodatkowo wczoraj ucieszyl fakt, ze odpadly jebane makarony z Milanu, moze jak dobrze pojdzie to odpadna dzisiaj jeszcze Inter i Roma i zadne wloskie psy nie wejda do cwiercfinalu, ale by cieszylo:)))

Podsumowanie dnia - 4 marzec (wtorek)

Wtorek spedzilem w wiekszosci w srodkach komunikacji miejskiej:( Ale po kolei. Do pracy jechalem 71, pozniej "osemka", pozniej "trojka", pozniej "jedynka". Po pracy czekajac na autobus wypilem na szybkiego z Golym 1 Carlsberga w 3K. I pozniej sie zaczelo. Najpierw 67 na Niebuszewo, pozniej B do Szwagra. Zawiozlem mu swoj dekoder Polsatowy a wzialem od niego dekoder n-ki, bo wieczorem mus bylo ogladnac Lige Mistrzow, a Szwagier chory i nie ruszal sie z domu. Chwilke posiedzialem, pogadalem, spozylem 1 Bosmanka i z powrotem do domu B. Jade, a tu nagle dzwoni Szwagier i mowi, ze zapomnialem wziasc pilota. Ja pierdole, wkurwienie siegnelo zenitu. Przyjechalem do domu, odsapnalem i trzeba bylo wiezc Aske na balet. No to najpierw 65, pozniej "dwojka", odprowadzilem Aske, pozniej na przystanek B do Szwagra, wzialem pilota, z powrotem na przystanek B do Zdrojow. Jezeli dobrze licze to przez caly dzien jechalem 11 razy tramwajem lub autobusem, kurwa, moze faktycznie kiedys trzeba bedzie zrobic sobie prawo jazdy?:) Ale za to wieczorem rozsiadlem sie wygodnie, wpadl Krzysiu i poogladalismy sobie meczyki:) Glownie United, ale jeszcze pomigalismy troche po pozostalych 3 meczach, piwko szlo jedno za drugim, w sumie spozylem chyba 5 Bosmankow +1P, jak sie skonczyl United to sie przelaczylismy na Fenerbahce - Sevilla bo byla dogrywka, pozniej karne, w miedzyczasie dotarl jeszcze z roboty spozniony Grzybek. Po meczu zabraklo piwa to ruszylismy jeszcze na stacje kupic po Heinekenie 0,66, rowniez zostal spozyty, posiedzielismy chyba do 2:00 i poszedlem zadowolony spac:)

wtorek, 4 marca 2008

Podsumowanie dnia - 3 marzec (poniedzialek)

Rano bolala glowa po niedzielnych wystepach, ale coz, trzeba bylo wstac, zebrac sie w sobie i pojsc do roboty. Popracowalem, w mysl zasady "najlepsza na kaca jest praca";) a po pracy "akcja fryzjer":) Kurwa, pol roku nie bylem u fryzjera, ostatni raz we wrzesniu przed wyjazdem do Paryza, a pozniej przerwa. Az do wczoraj, marzec w kalendarzu, wiosna za pasem, to mus sie bylo w koncu wybrac. Poszedlem, okazalo sie ze bedzie mnie strzygl jakis many. Wole zawsze jak mnie baba strzyze, bo nie lubie jak mi jakis Johny Bravo dotyka glowy, a jeszcze przed strzyzeniem mycie lba, jak ma mnie masowac po kalarepie, ale chuj tam, jakos przezylem. Godzinke posiedzialem, na glowie cos co mozna nazwac "new design", od razu lzej sie zrobilo:) Pozniej do domku, troche popracowalem, a wieczorkiem poltoragodzinna prasowka w wannie, ja pierdole, oczy mi sie zamknely z gazeta w reku, nagle sie budze, gazeta plywa w wannie, szybka akcja ratunkowa, bo jeszcze jej do konca nie przeczytalem, gdzie tam, wszystko sie posklejalo, masakra. Ale przynajmniej bede mial nauczke na przyszlosc, ktora to juz z kolei...

poniedziałek, 3 marca 2008

Udana sobota dla MU:)))

Normalnie rewelka! Manchester na wyjezdzie puknal jak chcial Fulham 3:0 (bramki strzelali Owen Hargreaves, Ji-Sung Park i samobojcza Simon Davies). Zeby szczescia bylo jeszcze wiecej to Arsenal zremisowal u siebie 1:1 z Aston Villa!!! Buhaha, jakie to sa cienkusze, ledwo ledwo uratowali ten remis, bramke strzelili juz w doliczonym czasie gry. Gdyby przegrali to United wrociloby na pozycje lidera:) A tak, to mamy 1 punkt straty, jeszcze 10 kolejek do konca, damy rade:)

Przedwczoraj ogladniete...

The Game Plan (2007) - DivX

reżyseria Andy Fickman, wyst. m.in. : Dwayne Johnson, Roselyn Sanchez, Madison Pettis.

Disney'owa komedyjka familijna. Pierwsze pol godziny dno i bombelki, pozniej sie troche rozkrecilo, na tyle ze az kilka razy sie usmialem:) W oczy sie rzuca fatalna gra aktorow, zdaje sobie sprawe ze odbiorcami filmu sa glownie dzieciaki i nie patrza one na takie detale (kto jak zagral), ale nawet do takich produkcji powinno sie zatrudniac kogos z elementarnymi podstawami sztuki aktorskiej:) 10 letnia glowna bohaterka zagrala lepiej niz wszyscy dorosli aktorzy razem wzieci. Dodatkowy plus dla Roselyn Sanchez za wyglad (i za nic wiecej:)


http://www.filmweb.pl/Game+Plan%2C+The,2007,o+filmie,Film,id=337035

Przedprzedwczoraj ogladniete...

Pokuta (Atonement) (2007) - DivX

reżyseria Joe Wright, wyst. m.in. : Keira Knightley, James McAvoy, Vanessa Redgrave.

Film z gatunku "babskich" melodramatow, ale podobal mi sie. Typowe romansidlo, w tle milosc, wojna i fajna nastrojowa muzyka (zdobyty Oscar w tej kategorii), no i podstawa, sliczna Keira w glownej roli:) Na chwile obecna pod wzgledem wizualnym, jak dla mnie, aktorka "numero uno":) Ponizej fotka z filmu, mniam mniam:)))


http://pokuta.filmweb.pl/

Podsumowanie dnia - 29 luty (piatek), 1 marzec (sobota) i 2 marzec (niedziela)

Oj oj, w koncu moge usiasc i spokojnie opisac co sie dzialo przez weekend, a dzialo sie sporo:) W piatek po pracy przyjechal po mnie Szwagier, podjechalismy do niego na chwile, bo cos tam z kompem sie dzialo, nie mogl nagrywac plyt, jakies tam pierdoly. Pyk pyk, 5 minut i zrobione, przy okazji spilem 1 Bosmanka i pojechalem do domu. W domu poodpoczywalem, a wieczorkiem wlaczylem filmik, poogladalem i poszedlem spac. W sobote wstalem z samego rana, najpierw weekendowe zakupy, a pozniej "akcja przeprowadzka". Przyjechal Szwagier i pojechalem z nim pomogac przy przeprowadzce jego kolesia. Ja pierdole, za stary juz jestem na takie akcje:( Nadzwigalem sie sporo, pod koniec to juz rak nie czulem, przy okazji spozylem 5 browarkow, bez nich chyba bym padl w trakcie calej akcji. Pozniej Szwagier podrzucil mnie na Pomorzany bo dostalem info ze moge podjechac po gadzety:) Koniec postu! Zrobilem zakup, pogadalem chwile i podjechalem do szpitala do mamy. Juz po operacji (w piatej wieczorem ja operowali), cos tam w brzuchu jej robili, jakies jelita niedrozne, czy cos takiego, chuja sie na tym znam. W kazdym razie jak przyjechalem do niej w sobote to sterczaly z niej jakies kable, kroplowki, kurde, przytlacza mnie zawsze klimat szpitala, gorzej chyba tylko wizyta w kosciele na mnie dziala:) Posiedzialem, pogadalismy, probowalem troche pozartowac zeby jej poprawic humor, ale nie lubie takich pogawedek, cala sala pelna bab, wszystkie pewnie podsluchuja o czym sie gada, bo nudza sie pewnie i maja rozrywke jak kogos moga popodsluchiwac. Pozniej pojechalem do domu, zjadlem obiad i poszedlem spac (wypite piwko, przeprowadzka, to jezdzenie w ta i z powrotem, strasznie mnie wymeczylo). Pod wieczor sie obudzilem, pomoglem zrobic salatke a na koniec dnia jeszcze z babami ogladnalem filmik.
W niedziele rano wstalem dosc wczesnie, bo umowilem sie z Grzybkiem ze wezme Kluchy i pojedziemy Grzybka autem na Lagune. Wyruszylismy o 11:00, po drodze do Gryfina spozylem 1 piwko, dotarlismy na miejsce, kupilismy wejsciowke na 2 godziny i sie zaczela rekreacja:) Ogarnalem wszystko co bylo do ogarniecia. Solanka, sauna, troche poplywalem, jedna slizgawka, pozniej druga, a pozniej wpadlem na pomysl zeby ruszyc na solarium. Ja pierdole, jak debil, wzialem 1o minut, chyba jakies nowe lampy mieli bo kurwa spieklem sie tak, ze wszystko piecze. Jeszcze sie wkurwilem bo podlozylem sobie pod leb recznik zeby bylo miekko i nie podwinalem dokladnie wszystkiego pod glowe i kawalek recznika mialem pod plecami. I teraz mam takie blade miejsce na plecach i wygladam jak nurek. Samo zycie:( Po wszystkim przed wyjsciem chlapnalem sobie jeszcze zimniutkiego browarka z kija, mniam mniam, delicje:) W drodze powrotnej wypilem jeszcze jedna sztuke, przyjechalem do domu, zjadlem zupke. I znowu w droge. Tym razem pojechalem z Grzybkiem po jego corke, zawiezlismy ja do domu, a po drodze do Zdrojow podjechalismy na Szmaragdowe. Siedlismy nad jeziorkiem, wypilem 2 piwka + 1P, kurde, pierwsze piwko w tym roku w plenerze, marzec w kalendarzu, normalnie mozna oglosic: KONIEC ZIMY!!!:))) W domu chwile odsapnalem, zrobilem sobie plan na reszte wieczoru, ale jak to zwykle bywa, misterny plan poszedl sie jebac. Zadzwonil Grzybek i sie pyta czy nie moze podejsc na jakies male piwko, bo mial przyjsc do niego ojciec z wujkiem, ale nie przyszli, a nie chce mu sie siedziec samemu w domu. No dobra mowie, wpadaj. Wpadl, cala siatka browarow. I skonczylo sie jak zwykle, trzeba bylo rozpic cala siatke, zabraklo, mus podejsc na stacje benzynowa kupic nastepne, o dzizus, ciezko bylo. Jak rano policzylem ile piwka wypilem przez cala niedziele to licznik stanal chyba na 11 sztukach...godny wynik:)