poniedziałek, 26 kwietnia 2010

26.04.2010 - Tenis

Umowilem sie na 18:00 z Krzyskiem na tenisa. Mielismy rezerwacje na godzine. Caly dzien byla zajebista pogoda, jak wsiadalem na rower o 17:40 to bylo jeszcze elegancko. Na kort podjechalem o 17:55, spadly pierwsze krople deszczu. Przez pierwsze 15 minut padalo, ale jeszcze w miare spokojnie. Pozniej z minuty na minute zaczelo napierac coraz mocniej. O 18:30 padalo juz hardcorowo, ale nie w takim deszczu ganialo sie nie raz za pilka. Jak dla mnie to moglibysmy napierdalac tak planowo do 19:00, ale Krzysiek wymiekl...co zrobic:) Do tego momentu mi sie gralo fajnie, deszcz prawie nie przeszkadzal, walilem w pilke jak w najgorszego wroga, i to nawet celnie... muka byla tylko z powrotna droga, dobrze ze mialem ze soba czapke to wciagnalem na leb, pojechalem jak Szurkowski w Wyscigu Pokoju i w niecale 10 minut bylem w domu, mokry jest pies, ale zadowolony:)

Brak komentarzy: