Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tenis. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tenis. Pokaż wszystkie posty
środa, 31 sierpnia 2011
29.08.2011 - Tenis
Pojedynek z tatkiem...oj, bylo ciezko. Pierwszego seta przegralem 6:4, malo co wychodzilo, szybko chcialem konczyc akcje i polowa pilek lądowała w siatce:( W drugim secie zaczalem trafiac, od razu zrobilo sie lepiej i wygralem drugiego seta 6:1. Czyli w sumie moze byc:)
środa, 24 sierpnia 2011
24.08.2011
Po dluzszej przerwie wakacyjnej dzis zagralismy z Jacusiem meczyk przy chyba 30 stopniowym upale. Bylo ciezko ale znowu do przodu:) Tym razem walka byla zacieta, pierwszego seta wygralem w tie-break'u 7:6 (3)... Jacus mial juz pilke setowa, ale górą bylo doswiadczenie i opanowanie, podstawa to zimne nerwy w decydujacych momentach:))) Drugiego seta nie zdazylismy dograc do konca, skonczylismy przy stanie 4:2 dla mnie. Czyli mecz zakonczony sukcesem!
poniedziałek, 1 sierpnia 2011
13.07.2011 - Tenis
Z kronikarskiego obowiazku, po powrocie z wakacji, przypomnialem sobie, ze nie wpisalem wyniku ostatniego meczu z Jacusiem, wygrana w 2 setach, nie pamietam dokladnie ile bylo, ale chyba 6:4 6:2, albo cos kolo tego:)
piątek, 8 lipca 2011
06.07.2011 - Tenis
Spotkanie z Jacusiem. Ufff...myslalem, ze zdechne na tym korcie, taka byla goraczka, ale wynik satysfakcjonuje: 6:1, 6:3 :)))
wtorek, 28 czerwca 2011
środa, 22 czerwca 2011
wtorek, 14 czerwca 2011
poniedziałek, 10 stycznia 2011
08.01.2011 - Tenis
Niespodziewany poranny telefon od Bartoliniego o 9:00 z pytankiem czy nie ruszylbym na tenisa, ze podjedzie po mnie za pol godzinki i ruszymy na Dąbska. Mega szybkie wyszykowanie, na miejscu okazalo sie, ze mamy fuksa, bo od 10:00 akurat jeden kort bedzie wolny:) Krotka rozgrzewka i mega pojedynek. Musze powiedziec, ze dawno sie tak nie nabiegalem. Kort na Dabskiej jest strasznie szybki, tak wiec do kazdej pilki trzeba zasuwac. Zgrzalem sie jak pies, ale wygralem 6:2:))) Jest git!
wtorek, 21 grudnia 2010
Tenis
Nie ma to jak zima pograc w tenisa!:) Na Andrzejkach u Grzybola, Bartolini zaproponowal zebysmy pograli raz w tygodniu w sobote na Chopina o 9:00, bo ma tam zarezerwowany zawsze w tym terminie kort. W poprzednia sobote mielismy pierwsze spotkanie. Bylem przekonany ze bedzie ciezko, bo ostatni raz mialem rakiete w reku grubo grubo temu, a Bartek podobno napiera na biezaco. Mecz byl mega zaciety, 1:1, 2:2, 3:3, 4:4, 5:5 i wtedy chyba zdecydowalo doswiadczenie, opanowanie, albo moze jeszcze cos innego:) Wygralem dwa nastepne gemy i caly mecz 7:5:)
W ta sobote nastapil rewanz. Nawet nie wiem kiedy, az tu nagle przegrywalem 1:3 i 0:30 w 5 secie. Ale ponownie Bartolini nie wytrzymal cisnienia, wyciagnalem na 5:3, pozniej zrobilo sie 5:4 i w koncu wygralem 6:4:) Czyli na razie jest git, po swietach nastepny pojedynek, najs!
W ta sobote nastapil rewanz. Nawet nie wiem kiedy, az tu nagle przegrywalem 1:3 i 0:30 w 5 secie. Ale ponownie Bartolini nie wytrzymal cisnienia, wyciagnalem na 5:3, pozniej zrobilo sie 5:4 i w koncu wygralem 6:4:) Czyli na razie jest git, po swietach nastepny pojedynek, najs!
sobota, 31 lipca 2010
Tenis + rower + inne atrakcje:)
Najpierw info dla statystyki: w Krzemieniu zagralem z jakims poznanym na miejscu gosciem, wygralem 6:2. Dzizus, myslalem, ze wyzione ducha podczas tego meczu. Gralismy o 10:00, w palacym sloncu, na korcie ani grama cienia, chyba z 50 stopni. Prowadzilem 4:0 i wtedy zaczal sie kryzys. Jeszcze nigdy tak nie mialem. Zachcialo mi sie rzygac, myslalem ze zemdleje, kolo wygral 2 gemy. Ale wtedy, jak zwykle w takich momentach powiedzialem sobie, ze trzeba byc twardym, a nie mientkim i ze trzeba najpierw wygrac ten mecz, a pozniej mozna pozwolic sobie na umieranie. Wygralem 2 nastepne gemy i do konca dnia faktycznie umieralem, chyba jakies porazenie sloneczne mnie dosieglo.
W czwartek, 29 lipca, pierwszy dzien sportowy. Pojechalem na Pomorzany na kort na rowerze, 10,5 km w jedna strone, pogralem w tenisa z Krzysiem J., fajnie sie poodbijalo, wygralem 6:0, 6:1, idealna pogoda, rewelka. Pozniej 10,5 km z powrotem, musze przyznac, ze niezle mi to wszystko dalo w kosc. Ale to byla tylko przygrywka do nastepnego dnia.
Piatek, 30 lipca - hardcore! Pojechalismy z Krzysiem na rowerkach nad jeziorko do Binowa. 12 km w jedna strone, wiekszosc drogi pod gorke, normalnie Golgota. Ja na tym swoim biednym pazdziochu, praktycznie na jednej przerzutce, walka z wlasnymi slabosciami, z rowerem, ktorego bym z checia porzucil po drodze, na dodatek przeziebiony, w nosie pelno, nie ma jak oddychac, otwieram dzioba, zeby oddychac przez usta, gardlo boli przy kazdym oddechu, masakra. Ale jakos dalem rade, co mialem nie dac:) Pozniej odpoczynek nad jeziorkiem, wypite zimne piwko i droga powrotna. Z powrotem pojechalismy inna droga, krotsza, 10,5 km. Najpierw stromy dlugi podjazd przez 3 km, na szczycie musialem zrobic przerwe, bo znowu myslalem, ze wyzione ducha. Pozniej 4 km dzikiego zjazdu po kocich lbach, prawie na leb, na szyje. Rece bola, plecy bola, dupsko boli, wszystko boli. Ale to nic, najwazniejsze, ze z gorki:) Pozniej tylko juz zostal dojazd do Zdrojow, wypite jeszcze piwko na ryneczku i do domu. Pozniej ruszylismy do SPA:) Beny zalatwil jakies darmowe karnety, najpierw nie chcialem isc, ale pozniej uznalem, ze jak mi sie nie bedzie podobalo to wyjde i posiedze przy piwku. Ale jednak sie podobalo:) Milo spedzone 2 godziny. Jacuzzi, grota sniezna, natryski wrazen, rozne sauny i laznie, suche, parowe, normalnie Ameryka:) Oj, jak to czlowiek latwo przyzwyczaja sie do luksusu:) A wieczorkiem jeszcze ruszylismy o 22:00 z Sosikami na Dabskie Wieczory Filmowe, jakies krotkie etiudki filmowe na ladnym, duzym ekranie na plazy nad jeziorem Dabskim. Polanski, Kolski, Smarzowski i inni. Wiekszosci nie zrozumialem, ale co tam, cytrynowka, piwko, cieply wieczor, co wiecej potrzeba:)
W czwartek, 29 lipca, pierwszy dzien sportowy. Pojechalem na Pomorzany na kort na rowerze, 10,5 km w jedna strone, pogralem w tenisa z Krzysiem J., fajnie sie poodbijalo, wygralem 6:0, 6:1, idealna pogoda, rewelka. Pozniej 10,5 km z powrotem, musze przyznac, ze niezle mi to wszystko dalo w kosc. Ale to byla tylko przygrywka do nastepnego dnia.
Piatek, 30 lipca - hardcore! Pojechalismy z Krzysiem na rowerkach nad jeziorko do Binowa. 12 km w jedna strone, wiekszosc drogi pod gorke, normalnie Golgota. Ja na tym swoim biednym pazdziochu, praktycznie na jednej przerzutce, walka z wlasnymi slabosciami, z rowerem, ktorego bym z checia porzucil po drodze, na dodatek przeziebiony, w nosie pelno, nie ma jak oddychac, otwieram dzioba, zeby oddychac przez usta, gardlo boli przy kazdym oddechu, masakra. Ale jakos dalem rade, co mialem nie dac:) Pozniej odpoczynek nad jeziorkiem, wypite zimne piwko i droga powrotna. Z powrotem pojechalismy inna droga, krotsza, 10,5 km. Najpierw stromy dlugi podjazd przez 3 km, na szczycie musialem zrobic przerwe, bo znowu myslalem, ze wyzione ducha. Pozniej 4 km dzikiego zjazdu po kocich lbach, prawie na leb, na szyje. Rece bola, plecy bola, dupsko boli, wszystko boli. Ale to nic, najwazniejsze, ze z gorki:) Pozniej tylko juz zostal dojazd do Zdrojow, wypite jeszcze piwko na ryneczku i do domu. Pozniej ruszylismy do SPA:) Beny zalatwil jakies darmowe karnety, najpierw nie chcialem isc, ale pozniej uznalem, ze jak mi sie nie bedzie podobalo to wyjde i posiedze przy piwku. Ale jednak sie podobalo:) Milo spedzone 2 godziny. Jacuzzi, grota sniezna, natryski wrazen, rozne sauny i laznie, suche, parowe, normalnie Ameryka:) Oj, jak to czlowiek latwo przyzwyczaja sie do luksusu:) A wieczorkiem jeszcze ruszylismy o 22:00 z Sosikami na Dabskie Wieczory Filmowe, jakies krotkie etiudki filmowe na ladnym, duzym ekranie na plazy nad jeziorem Dabskim. Polanski, Kolski, Smarzowski i inni. Wiekszosci nie zrozumialem, ale co tam, cytrynowka, piwko, cieply wieczor, co wiecej potrzeba:)
środa, 30 czerwca 2010
Tenis
W czwartek w zeszlym tygodniu bylem na tenisie z Krzyskiem, tylko nie bylo czasu zeby wczesniej napisac. Poleglem z kretesem. Przed meczem wypilem z Grzybkiem 1,5 piwka i tak mi sie celownik rozregulowal, ze nic nie wchodzilo, a Krzysiek zagral mega mecz. Przegralem 6:3 6:1... nie ma co wiecej pisac.
wtorek, 22 czerwca 2010
Tenis
Przez te Mistrzostwa Swiata w pilce noznej nie ma na nic czasu, nawet zeby od czasu do czasu zrobic krotka notatke, nie mowiac juz o ogladnieciu jakiegos filmu. W takim razie tak tylko dla statystyki krotkie info, ze w tym miesiacu odbylem 2 spotkania z Krzyskiem w tenisa. Jeden 4 czerwca, ktory wygralem 6:4. Heca byla, bo na poczatku meczu, po rozgrzewce, pekl mi naciag w rakiecie i musialem grac rakieta pozyczona od Krzyska. Chujowo na maksa sie gra czyjas rakieta, ktorej nigdy sie nie mialo w reku, ale spoko, meczyk i tak byl do przodu:)
A drugi pojedynek, 17 czerwca, juz po naprawie rakiety (zawsze myslalem, ze zmiana naciagu to jakas droga sprawa, a tu sie okazalo ze to cale 30 zika;) wygralem 6:2 i w drugim secie przy stanie 2:2 skonczyl sie nam czas.
Czyli na razie bilans meczow z Krzyskiem zdecydowanie do przodu, zobaczymy jak bedzie dalej:)
A drugi pojedynek, 17 czerwca, juz po naprawie rakiety (zawsze myslalem, ze zmiana naciagu to jakas droga sprawa, a tu sie okazalo ze to cale 30 zika;) wygralem 6:2 i w drugim secie przy stanie 2:2 skonczyl sie nam czas.
Czyli na razie bilans meczow z Krzyskiem zdecydowanie do przodu, zobaczymy jak bedzie dalej:)
poniedziałek, 17 maja 2010
13.05.2010 - Tenis
W czwartek pogralem w tenisa z Krzyskiem. Najpierw 20 minut rozgrzewki, pozniej pojedynek na punkty. Dlugo nie moglem wejsc w rytm gry i nawet nie wiem kiedy i przegrywalem juz 0:4:( Ale pozniej zaczalem grac swoje, wygralem 2 gemy, 2 przegralem i ostatecznie pierwszego seta przegralem 6:2. Ale w drugim pokazalem na co mnie stac i po rewelacyjnej grze wygralem seta 6:0:))) Czyli w sumie nie wyszlo zle, z tym, ze nastepnym razem trzeba bedzie zaczac bardziej skoncentrowanym i powinno byc git:)
piątek, 30 kwietnia 2010
29.04.2010 - Tenis
Mega sportowe popoludnie:) Najpierw rowerkiem na korty na pojedynek z Krzyskiem. Myslalem, ze moim sukcesem bedzie wygrany set, moze dwa, przez caly sezon. A tu prosze, wczorajszy mecz wygralem 6:2, 6:4:))) Jak zwykle, najwazniejsze to dostosowac sposob gry do przeciwnika. Skoro przeciwnik napierdala mocno, ale sporo sie myli, to po prostu trzeba biegac do kazdej pilki, przebijac pilke na druga strone bez zbednego ryzyka i czekac na blad rywala. No i sie udalo. Jest dobrze:)
Po meczu ruszylem rowerkiem do Bimbelta, z kortow do niego jest rowne 7 km, zajebista droga przez las. U Bimbelta troche posiedzialem, odpoczalem, wypilem 3 browarki i ruszylem w powrotna droge (10 km)... nie ma to jak polaczyc przyjemne z pozytecznym:)
Po meczu ruszylem rowerkiem do Bimbelta, z kortow do niego jest rowne 7 km, zajebista droga przez las. U Bimbelta troche posiedzialem, odpoczalem, wypilem 3 browarki i ruszylem w powrotna droge (10 km)... nie ma to jak polaczyc przyjemne z pozytecznym:)
poniedziałek, 26 kwietnia 2010
26.04.2010 - Tenis
Umowilem sie na 18:00 z Krzyskiem na tenisa. Mielismy rezerwacje na godzine. Caly dzien byla zajebista pogoda, jak wsiadalem na rower o 17:40 to bylo jeszcze elegancko. Na kort podjechalem o 17:55, spadly pierwsze krople deszczu. Przez pierwsze 15 minut padalo, ale jeszcze w miare spokojnie. Pozniej z minuty na minute zaczelo napierac coraz mocniej. O 18:30 padalo juz hardcorowo, ale nie w takim deszczu ganialo sie nie raz za pilka. Jak dla mnie to moglibysmy napierdalac tak planowo do 19:00, ale Krzysiek wymiekl...co zrobic:) Do tego momentu mi sie gralo fajnie, deszcz prawie nie przeszkadzal, walilem w pilke jak w najgorszego wroga, i to nawet celnie... muka byla tylko z powrotna droga, dobrze ze mialem ze soba czapke to wciagnalem na leb, pojechalem jak Szurkowski w Wyscigu Pokoju i w niecale 10 minut bylem w domu, mokry jest pies, ale zadowolony:)
niedziela, 25 kwietnia 2010
24.04.2010 - Tenis
Z samego rana, na 9:00, pojechalismy z Asia na tenisa na Bukowe. Rowerkiem, 3,5 km w jedna strone + godzinka odbijania na korcie, rewelacja:) A Aska odbija coraz lepiej, tak wiec gra sie z nia elegancko, z przyjemnoscia. Pozniej szybka kapiel i polecialem do Szafy na mecz, MU-Tottenham. MU wygralo 3:1, zagrali zajebiscie i w dalszym ciagu maja szanse na mistrzostwo Anglii. A wieczorkiem ruszylismy do Sosikow na wodeczke. A pozniej jeszcze (to juz w zasadzie byla niedziela) o 6:00 pobudka i ogladniete zwyciestwo Tomka Adamka... dzizus, co za piekny dzien:)
piątek, 23 kwietnia 2010
23.04.2010 - Tenis
Sezon tenisowy rozpoczety! Mam nowego partnera do gry i nowe miejsce do gry. Kolo ma na imie Krzysiek, a korty sa na Bukowym, raptem 3 km rowerkiem, rewelka:) Zrobilismy dzis ustawke na godzinke, najpierw 45 minut napierdalanki na cala pare, a pozniej 15 minut gry na punkty. Powiem tak... pierwsze granie od 7 miesiecy, na poczatek nie moglem w zaden sposob wstrzelic sie w kort, byly nawet sytuacje, ze mialem problem z czystym trafieniem pilki. Gosciu walil z forhendu zajebiste pilki pod linie koncowa, dochodzil sporo do siatki i gral sporo ladnych wolejow, widac ze wie o co kaman. Ale z minuty na minute bylo coraz lepiej, jak zwykle przeciwstawilem mu swoje szalencze bieganie do kazdej pilki, co z kolei skutkowalo tym, ze po tych 45 minutach rozgrzewki ledwo dychalem. Koncowke zagralismy na punkty, pierwszego gema wygralem, 3 nastepne przegralem, ale po walce, w kazdym gemie na przewagi. Tak wiec ten mini pojedynek przegralem 1:3, ale nie jest to zaden powod do niezadowolenia, przez ta godzine zauwazylem, ze umiejetnosci czysto tenisowe gosciu ma duzo wieksze, napierdala pilke z mega powerem, czyli trzeba bedzie mu przeciwstawic bieganie do upadlego. Zrobilismy juz ustawke na poczatek przyszlego tygodnia, fajnie, ze bedzie mozna pograc przez caly sezon z kims lepszym i jak to sie mowi, rownac do lepszego:)
poniedziałek, 21 września 2009
19.09.2009 - Tenis
W weekend byla piekna pogoda, no to trzeba bylo ja wykorzystac i zagrac jeszcze w tenisa. Zrobilem ustawke z tatkiem i pogralismy. Slonce walilo niemilosiernie, ale gralo sie super. A jak sie gralo super to i wynik byl godny:) Wygralem 6:3, 6:3, 6:2, cale poltorej godziny na pelnym gazie. Ciekawe czy jeszcze pogoda dopisze i bedzie mozna troche pograc, czy to juz koniec dobrej pogody...
czwartek, 17 września 2009
17.09.2009 - Tenis
Dzis bylem pograc w tenisa z Krzysiem. Wygralem 6:1, 6:1, 6:1, ale wazniejsze od wyniku bylo samo spedzenie poltorej godziny na sloneczku w plenerze. Moze to byla jedna z ostatnich okazji polatania po korcie w samych galotach:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)