czwartek, 5 czerwca 2008

Podsumowanie dnia - 1 czerwiec (niedziela) - 4 czerwiec (sroda)

Ostatnich pare dni minelo na sportowo. W niedziele rano pojechalem z Asia na Budziszynska (reszta bab pojechala do Poznania do Ikei). Ja pogralem w pileczke i kosza, Asia posiedziala na boisku z Gaja, troche porzucalem tez z nia do kosza (tzn. z Asia, a nie z Gaja:), bylo sympatycznie. Na meczyk wpadl jeszcze Mysz, Krzys, Kon, Bartek, Peszek i mlody Peszek. Pogralismy, slonce napierdalalo masakrycznie, myslalem ze dostane jakiegos udaru. Wypilem 4 piwka zeby sie nie odwodnic +2P i polecialem do mamy. Zjadlem obiadek, zabralem Asie i polecialem z powrotem do domu. W TV ogladnalem najpierw o 16:00 mecz towarzyski w pilke nozna Polska - Dania (1:1), pozniej o 18:00 w siatkowke Polska - Portugalia (wygralismy 3:0 i awansowalismy do Pekinu:) i pozniej o 20:15 w pilke reczna Polska - Argentyna (rowniez zwyciestwo i rowniez awans na Igrzyska:) W miedzyczasie wpadl Grzybek, spozylismy po 5 piwek, tak wiec na ostatnim meczu juz zasnalem i koncowki nie pamietam:)
W poniedzialek po pracy polecialem do domu, troche odsapnalem i polecialem z Asia na boisko bo chciala pojezdzic na rowerze. W srode miala miec egzamin na karte rowerowa, to chciala sobie podszkolic technike jazdy;) Posiedzialem na tym boisku oczywiscie z piwkiem w reku, upal przeciez taki, ze inaczej nie idzie wytrzymac. Pozniej wpadl jeszcze Grzybek w drodze z pracy, wypilem w sumie 2 piwka i polecialem do domu. A wieczorem na rowerkach pojechalismy na 20:00 ze Studentem pograc przez godzinke w tenisa. Wygralem 6:2 6:0, przed tenisem zrobilismy 1 piwko, po tenisie drugie, pozniej do domu, ogladnalem przed snem nastepny odcinek Dextera i zasnalem.
We wtorek po pracy kolejny tenis, tym razem 1,5 godz. z Darkiem Rychterem, zwyciestwo 6:1 6:1 6:0, wypite 2 piwka. Pozniej polecialem do miasta bo sie umowilem z Iwka, ona polatala po sklepie, ja wstapilem w tym czasie do Strefy Kibica Warki kolo Galaxy i spozylem piwko. A pozniej do domu. Wieczorkiem jeszcze poszlismy na chwile z Asia i Gaja na boisko, ostatnie przygotowania do egzamu na karte rowerowa:)
W srode wariacki dzien. Rano pojechalem z Bimbeltem na fitness. Najpierw przebieglem na biezni 5 km w 30 minut, pozniej przerwa 15 minut, w tym czasie solarium, pozniej mialem w planie zrobic nastepne 5 km, ale po 3 km, ktore zrobilem w 20 minut myslalem ze mi lydki eksploduja, wolalem nie przesadzac i odpuscilem. 8 km z samego rana, tez dobrze:) Pozniej polecialem do roboty, troche popracowalem i trzeba bylo wstawac i leciec dalej, Tym razem do dentysty. Jednego zeba pani juz mi skonczyla na tip-top, drugiego na razie zatrula, w przyszla srode nastepna wizyta. W miedzyczasie troche mowila o tym zabiegu, ktory mnie czeka po zrobieniu wszystkich czterech zebow. Kurwa, to nie zabieg tylko normalna operacja, beda mi rozcinali dziaslo zeby sie dostac do kosci, brzmi okrutnie, ale juz sie nawet tak nie przejmuje, wiem ze to nie bedzie nic gorszego od wyrywania tej jebanej osemki, skoro przezylem tamto, to i teraz jakos pewnie dam rade:) Po dentyscie z powrotem do pracy, a po robocie znowu na korty. Tym razem 1,5 godz. potyczka z Guma. Jacus myslalem, ze prezentuje wyzszy poziom, mecz skonczyl sie zwyciestwem 6:0 6:0 6:0, ale gra sie kleila, widac ze Jacus nie ograny, z tygodnia na tydzien bedzie pewnie lepiej. W miedzyczasie spozylem 2 piwka i pojechalem do domu. A w domu porobilem spory porzadek w swojej szafie, troche przetrzebilem swoje polki i szuflady, zrobilo sie przestronniej. A wieczorem lezenie w wannie, zeby odreagowac po tym calodziennym lataniu. I spac... Aha, i jeszcze sie okazalo, ze Asia egzamin ladnie zdala, czyli latanie na boisko sie przydalo:)

Brak komentarzy: