wtorek, 10 czerwca 2008

Podsumowanie dnia - 6 czerwiec (piatek) - 9 czerwiec (poniedzialek)

W piatek po pracy byla akcja dzialka. Ja, moje baby, Szwagier z Wika i Grzybek. Pogrillowalismy, dziewczyny posadzily troche roznych roslinek, wypilismy ze Szwagrem litr wodzi, chyba z 2-3 piwka +1P i poszlismy wieczorem do domu.
W sobote rano pojechalem pograc z tatkiem w tenisa. Przyjechalem na kort, otwieram plecak, patrze ... kurwa, zapomnialem butow. Bylem w sandalach, nie bylo opcji na granie w nich, bo bym sobie nogi polamal, to wymyslilem, ze pogram na bosaka. Ja pierdole, pierwszego seta wygralem jakims cudem 7:5, biorac pod uwage, ze do polowy pilek nie moglem biegac to wynik nie najgorszy. Drugiego seta przegralem 7:5, odciski mi sie takie porobily, ze tylko ambicja nie pozwolila mi zejsc z kortu przed skonczeniem seta, a powinienem to zrobic juz wczesniej, ale coz, trzeba byc twardym. a nie mietkim:) Pozniej ruszylem do domku, ogladnalem pierwszy mecz ME, Czesi pokonali Szwajcarie 1:0, wypilem w czasie meczu 1 piwko, i szykowalem sie na wieczorny mecz, duzo ciekawszy, Portugalia - Turcja, az tu nagle dzwoni Sosik, zebysmy na mecz wpadli do nich. No to ruszylismy, meczyk bardzo fajny, Portugalia wygrala 2:0, posiedzielismy 3 godziny, w tym czasie zdazylem rozpic 7 browarkow, godny wynik:)
W niedziele rano jak zwykle ruszylem na Budziszynska pograc w pile. Po drodze zrobilem na dzielnicy wiadome zakupy, a pozniej juz granie. Bylem ja, Mis, Guma, Mysza z synem, Krzys, Kon, Peszek i Dzordz jako kibic. Pogralismy, z nieba napierdalal straszny zar, ale jakos wytrzymalem, spozylem 3 piwka +1 P i po meczu pojechalem na dzialke do tesciow na obiad. Wjebalem obiad, zapilem to jednym browarkiem i pojechalismy do domu. W domu polezalem z godzinke w wannie, zeby dojsc do siebie, a pozniej polecialem do Szafy. Najpierw jedna polowa Austria - Chorwacja (skonczylo sie 0:1), pozniej caly wyscig Kubicy, a pozniej of course Polska - Niemcy:) Gwar byl przeokrutny, najpierw radosc z historycznego zwyciestwa Roberta, pozniej gorycz porazki z Niemcami 2:0. Poszlo mnostwo piwa, nie wiem ile, pewnie cos kolo 8 sztuk + 2P, bylo dobrze.
W poniedzialek rano polecialem najpierw do pracy, zrobilem co mialem zrobic, a pozniej do Patryka, Szwagier z ekipa robia akcje porzadkowania domu, ja tez troche pomoglem, skosilem polowe ogrodu, jakies mega chaszcze, do tego spozylem 2 piwka, na sloneczku, calkiem elegancko:) Pozniej wrocilem do roboty, zjadlem obiadek, jeszcze troche popracowalem i o 15:00 ruszylem w trase. Najpierw do 3K, spozylem z Golym po piwku, pozniej do Invest Kredytu zaplacic rate, pozniej do Galaxy do Empiku kupic mapy. Kupilem bardzo ladne plany Wiednia i Bratyslawy (na wyjazd na mecz, zebysmy nie zabladzili:) i plan okolic Szklarskiej Poreby (na wyjazd na wczasy, zebym mogl zaplanowac jakies trasy wycieczkowe:). Pozniej ruszylem po Golego, u niego spozylem browarka i poszlismy na Jasne Blonia do Strefy Kibica. Myslalem ze bedzie nas malo, ale zebrala sie ekipa. Oprocz mnie i Golego przyszedl jeszcze Mis, Beny, Kon i Peszek. Rozczarowalem sie, slaby telebim, zostalo ogladanie na TV, ludzi malo, organizacja chujowa, ale co bylo zrobic, siedlismy i ogladnelismy Francja - Rumunia. Mecz lipny jak chuj, żabojady strasznie mnie zawiedli, moj faworyt do tytulu mistrzowskiego zremisowal tylko 0:0. Po meczu ruszylem do domu i lezac sobie wygodnie ogladnalem Holandia - Wlochy. Tu z kolei mecz wygladal rewelacyjnie, jebane makarony przegraly 3:0, co nie ukrywam bardzo mnie ucieszylo:) I to tyle, zasnalem po meczu mega szybko, strasznie sie zmeczylem tym calym poniedzialkiem...

Brak komentarzy: