W czwartek po pracy male spotkanko z Golym i Mysza w 3K, wypilem 2 piwka i polecialem do domu. Pozniej z Asia ruszylismy na rowerki. Najpierw pojechalismy na Szmaragdowe, pozniej zrobilismy duze kolko i przez Sloneczne wrocilismy do domu. A w domu to juz do wieczora odpoczynek.
W piatek dzialo sie sporo. Po pracy pojechalem pograc z tatkiem w tenisa. Najpierw rozgrzeweczka, pozniej zanim sie nie obejrzalem przegrywalem juz 0:3. Oj, pomyslalem sobie, trzeba zaczac dzialac, bo tatko w formie i na stojaco nie wygram. Wzialem duzego lyka browara, podkrecilem tempo i wygralem 6:4. Ale co sie nabiegalem to moje:) Zdazylismy zagrac tylko jednego seta, minela godzinka, wypilem piwko i polecialem szybko do domu. Trzeba sie bylo spieszyc, bo na 19:00 szlismy do Opery. Beny zalatwil bilety to mus bylo ruszyc:) Pojechalem tam z dusza na ramieniu, bo myslalem, ze sie bede nudzic jak smok. Ale sie mile rozczarowalem:) Ogladnelismy operetke pt. "Ksiezniczka Czardasza", rewelka:) I mozna sie bylo posmiac, i poogladac fajne kozy na scenie;) Kurde, juz od poczatku mi sie spodobalo, laski zaczely tanczyc jakies kankany, pokazaly zgrabne tylki, zyc nie umierac:) A Beny to juz w ogole pokazal klase, nie wiedzialem, ze az taki debesciak z niego. W przerwie miedzy aktami zaprosil nas do garderoby, pierdolnelismy sobie po piwku. Okazalo sie, ze przed spektaklem jebnal sobie juz 2 setki + 1 piwko, dlatego tak dobrze mu szlo:) Pozniej poszlismy jeszcze zerknac do garderoby jego Gosi i innych lasek, na scenie wygladaly rewelacyjnie, z bliska jeszcze lepiej:) A po przedstawieniu poszlismy jeszcze wspolnie (ja, Iwka, Beny, Gosia i znajoma parka Benego) do knajpy na Zamku "Na Kuncu Korytarza", wypilem chyba jeszcze z 5 piwek i pojechalismy do domu.
W sobote jechalismy na 16:00 do tesciowej na imieniny, a do tej godziny, az bylem zly na siebie, nic nie zrobilem, jak taki leniwy troll. U tesciowej jak zwykle, czlowiek sie najadl, popil wodzi, dobrze ze przyszedl Szwagier to bylo z kim pogadac i sie napic. Tempo narzucil dobre, chociaz mowil, ze i tak wolno, po portowcy pija 5 razy szybciej:) A wieczorem w domu ogladnalem sobie z dziewczynami zalegly odcinek Zagubionych i poszedlem spac.
W niedziele rano sie szybko wyszykowalem bo na 12:00 trzeba bylo pojechac na Budziszynska na mecz. Zebrala sie troche wieksza ekipa niz ostatnio, oprocz mnie byl jeszcze Mis, Guma, Krzys, Peszek, Kon i Mysza z synem. Zagralismy sobie po czterech, na cale boisko, ja pierdole, biegania bylo tyle, ze zrobilismy sobie 2 przerwy zamiast jednej:) W sumie wypilem 4 piwka +1P i pojechalem do domu. Wieczorem wpadl jeszcze na godzinke Grzybek, wypilismy po piwku i Grzybo polecial odebrac auto od mechaniora. Ja sobie ogladnalem Pitbulla, a po filmie chcialem sie polozyc, a tu dzwoni telefon. Patrze, dzwoni Grzybo i placze prawie w sluchawke, zebym podszedl z nim do tego mechaniora, bo byl u niego raz, pozniej musial podejsc po cos do domu i idzie do niego znowu, a boi sie samemu, bo mechanior ma warsztat na takim zadupiu, ze ciemno jak chuj i boi sie ze go napadna:) No to wzialem psa i poszedlem, bo jakby go napadli to bym mial pozniej wyrzuty sumienia. Cala akcja trwala niecale 40 minut, przyszedlem do domu i ruszylem spac.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz