środa, 7 maja 2008

Podsumowanie dnia - 5 maj (poniedzialek) i 6 maj (wtorek)

Juz po majowce, ale pogoda nie pozwala zapomniec o odpoczynku:) W poniedzialek po pracy wypilem z Krzysiem Samocukiem piwko w 3K i pojechalem do domu. Zostawilem tylko w domu plecak, wsiadlem na rower i pojechalem na "nasza" dzialke:) Spozylem 2 piwka + 1P, pogoda rewelacyjna, pogadalem z Grzybkiem i czekalismy na sygnal od Szwagra, ktory mial przyjechac zeby ocenic co jest do zrobienia. Dzialke trzeba zabezpieczyc, bo przychodza jakies kurwa menty i wynosza rozne rzeczy. Okazalo sie, ze Szwagier bedzie dopiero kolo 20:00, no to pojechalem z powrotem do domu czekac na niego. Ledwo usiadlem a tu telefon, dzwoni Szwagier ze zaraz bedzie. Ja pierdole, znowu na rower i z powrotem na dzialke. Szwagier przyjechal ze Zbyniem, zrobili rozkminke co trzeba zrobic, wypilem nastepne 2 piwka i pojechalem do domu. I to wszystko, czyli dzien uplynal pod znakiem dzialki i rowera:)
We wtorek po pracy na szybkiego wypilem z Golym piwko w 3K i pojechalem na tenisa. Sezon tenisowy rozpoczety!:) Na 15:00 ustawilem sie z tatkiem na godzinke grania, bo nie chcialem za pierwszym razem przedobrzyc. Tatko sciagnal jeszcze Patryka, najpierw troche popukalismy dla rozgrzewki a pozniej pierwsza gierka na punkty w tym roku. Wygralem 6:0, 6:1, ale gdyby tata gral sam, a nie z Patrykiem, to walka na pewno bylaby bardziej zacieta. Juz w trakcie gry poczulem, ze gdy schylam sie po pilki cos mnie zaczyna bolec w krzyzu. Ale jak to ja, nie przejalem sie tym za bardzo. W trakcie gry spozylem jednego browarka, a po tenisie przyjechalem do domu. Szybka kapiel, podjechal Szwagier bo wlasnie wracal ze Zbyniem z prawobrzeza z jakiejs fuchy to mnie od razu zawiozl z Aska na balet do miasta. Odstawilismy Aske, a ze Szwagier mial jeszcze troche czasu to podjechalismy na Starowke i siedlismy w trojke w ogrodku. Ja ze Zbyniem wypilismy po Lechu, Szwagier cole i pojechalem do domu. Z godziny na godzine coraz bardziej zaczely napierdalac plecy, ale eskalacja nastapila wieczorem. Nie moglem sie ruszac, czulem sie jakby dysk mi wyskoczyl, albo cos podobnego. Cala noc prawie nie spalem, nie moglem lezec ani na plecach, ani na brzuchu, w koncu znalazlem jakas taka dziwna pozycje na boku, jakos troche pospalem. Rano dzisiaj sie obudzilem, nie moglem wstac z lozka. Pewnie naciagnalem jakies miesnie w krzyzu, nie znam sie na tym, ale nie jest dobrze. Nie poszedlem do pracy, no bo kurwa niedalbym rady nawet wejsc do autobusu czy tramwaju. Na chwile obecna dalej napierdala, zobaczmy jak sytuacja sie rozwinie:(

Brak komentarzy: