poniedziałek, 26 maja 2008

Podsumowanie dnia - 20 maj (wtorek) - 26 maj (poniedzialek)

Mega kryzys mnie ogarnal, nie chce mi sie pisac, dlatego od dobrych kilku dni cisza. Poza tym jak sie grzeje caly czas, to nie ma checi zeby cos skrabnac od czasu do czasu. A wiec w baaardzo duzym skrocie to co sie dzialo przez ostatni tydzien.
W wtorek po pracy poszedlem z Golym zerknac do Parku Kasprowicza, bo podobno otworzyli cos co sie nazywa Kacik Kibica, sponsorem jest Warka. Faktycznie, zajebisty uklad, duzy telebim, trybuna na 250 osob, kupa duzych lawek, przy ktorych mozna usiasc i spozyc piwko. A gdyby padal deszcz, to pod dachem kolo baru wywieszonych kilka plazm na ktorych tez mozna poogladac meczyki. Spozylismy tam po 2 piwka i uznalismy ze to zajebiste miejsce na ogladanie Mistrzostw Europy:) Pozniej pojechalem do domu i do wieczora nie wydarzylo sie nic godnego uwagi (albo po prostu nie pamietam).
W srode dzialo sie duzo. Najpierw rano polecialem na fitness, do ktorego dostalismy z roboty karnety. Tzn. nie zebym fitnessowal, tak zrytego lba jeszcze nie mam. Po prostu pierwsze wyjscie potraktowalem rozpoznawczo, rozgladnalem sie co tam maja fajnego. Najbardziej przypadly mi do gustu bieznie na ktorych mozna pobiegac. Na poczatek przebieglem spokojnie 4 km, tak typowo dla rozgrzewki, spocilem sie jak pies, ale taki wysilek z samego rana to rewelka:) Odwiedzilem jeszcze solarium, ale jakies zjebane maja, lezalem 12 minut i prawie nic nie widac. Na silownie tylko wszedlem, pozerkalem co maja, ale z racji tego ze Pudzianem juz nie zostane i nie mam potrzeby przerzucac zelastwa, to silke olewam. Chyba ze moze sie bede nudzic to moze troche jakis cwiczen na brzuch? Bo rosnie bebzon od piwa:( Pozniej polecialem do pracy, troche popracowalem, a pozniej na 11:30 do dentysty. Mila i sympatyczna pani pozerkala do dzioba, dala zastrzyk zeby nie bolalo, powiercila w zebie, zalozyla opatrunek i kazala przyjsc za tydzien zeby dokonczyc. Pozniej z powrotem do roboty, a pozniej do domu. W domu odpoczalem i wieczorem ruszylem na najwazniejszy mecz sezonu! Manchester - Chelsea w finale Ligi Mistrzow. Ustawilismy sie z chlopakami w Szafie. Przyszla spora ekipa: ja, Dzordz, Goly, Martin, Mis, Guma, Krzys i Bartek. Takich emocji dawno juz nie przezylem, mecz skonczyl sie dogrywka i karnymi, w miedzyczasie myslalem, ze z nerwow zjem caly ekran wraz z projektorem. Zeby sie nie rozpisywac (bo bym musial chyba siedziec i pisac przez caly wieczor na temat wrazen z meczu) powiem tylko tyle, ze MU wygralo, ja spozylem chyba cos kolo 6 piwek + 3P, po meczu czesc ekipy sie rozeszla, a najtwardsi zawodnicy, czyli ja, Jacus i Krzys ruszylismy jeszcze do Pralni, gdzie zostalo spozyte nastepne piwko, a pozniej, juz nie pamietam ktora to byla godzina, przeszczesliwy i caly rozradowany udalem sie do domu na zasluzony odpoczynek.
W czwartek bylo Boze Cialo, czyli dzien wolny od pracy, dostalismy zaproszenie do Panstwa Zgorzelskich na suto zakrapiany obiad i kolacje:) Mielismy do wypicia 2 litry wodzi, baby wypily kilka drinkow, reszte spozylismy my, do samego konca:) Po drodze poszlismy jeszcze na maly spacerek do Parku Kasprowicza, tam z Benym wypilem po piwku, jak wrocilismy do nich to dalej pita wodzia, i wszystko byloby pewnie w miare dobrze, gdybym jak zwykle nie zachowal sie jak debil i nie wymyslilem sobie zeby zrobic 1P. O jezu, dawno mnie tak nie sponiewieralo. Wystarczy napisac, ze padlem, bylem nie do ocucenia, a jak sie obudzielem, to sie okazalo, ze jest juz rano. Baby daly w nocy drapaka, a mnie tam zostawily, bo bylem nie do ruszenia:)
W piatek jak juz napisalem wczesniej, obudzilem sie u Benego, odprowadzil mnie z psem na przystanek, po drodze spozylem jeszcze piwko i pojechalem do domu. W Zdrojach kupilem jeszcze po drodze pieczywo + kwiatki dla Iwki bo miala imieniny i polazlem do domu. Do pracy nie poszedlem, bo juz wczesniej przezornie wypisalem sobie urlop. Zjedlismy sniadanie i pojechalismy na rodzinny spacerek. Przeszlismy przez cale Jasne Blonia, po drodze rozpilem piwko, pozniej do Rozanki, tam chwile posiedzielismy i z powrotem. Na obiadek ruszylismy do Santorini, wypilem tam jeszcze jedno piwko i pojechalismy do domu. A wieczor spedzilem przed ekranem. Najpierw z dziewczynami ogladnalem 2 odcinki Zagubionych, pozniej jeszcze raz powtorke srodowego finalu, a pozniej po raz kolejny Kill Bill'a:)
W sobote rano najpierw polecialem kupic Asi kwiatki bo miala imieniny, a pozniej pojechalem pograc z tatkiem w tenisa. Pogralismy poltorej godzinki, wygralem 6:3 6:2, wypilem piwko i zdrowo pobiegalem. Pozniej przyszedl na kort Guma i poszlismy na turniej siatkowki, ktory organizowal Sosik, w hali Politechniki na Tenisowej. Z naszych znajomych oprocz Sosika gral jeszcze Adas Grabowski z Pily, a wsrod znajomych kibicow, oprocz mnie i Gumy, dobil jeszcze pozniej Misiu. W skrocie wygladalo to tak, ze spedzilismy tam cale popoludnie, wypilismy jakas spora ilosc piwka, gdzies tak chyba kolo 8 sztuk. Wiec do domu wrocilem wieczorkiem znowu na bombie. Chwile pospalem, a jak sie obudzilem to ogladnalem Czerwonego Smoka i znowu poszedlem spac.
W niedziele rano ruszylem jak zwykle na 12:00 na Budziszynska pograc w pileczke. Tym razem frekwencja nie dopisala, bylem tylko ja, Misiu, Fredek i Mysza z synem. Pogralismy w pieciu, znowu zdrowo pobiegalismy, wypilem 3 piwka, ale u mnie niczym dobrym sie to nie skonczylo, bo nabawilem sie kontuzji:( Chcialem wyprzedzic Misia, ktory stal na bramce, ale nie zdazylem i stuknalem czubkiem duzego palca u nogi w Misiowa noge. Kurwa, juz wczoraj bolalo, ale myslalem ze poboli i przestanie. Po meczu pojechalem z babami na dzialke do tesciow, byla jeszcze moja mama, zrobilismy spotkanie z okazji Dnia Mamci. Ogladnalem Kubice (Robert pokazal klase, zajal drugie miejsce w GP Monaco:), zjadlem najpierw obiad, pozniej jeszcze grilla, wjebalem 2 kielbasy i 3 kaszanki, do tej pory nie wiem gdzie to we mnie wlazlo. Do tego jeszcze na dzialce spozylem 4 piwka i pojechalismy pod wieczor do domku. A w domu jak zwykle w niedzielny wieczor ogladnalem Pitbulla i poszedlem spac.
A dzis mialem pojechac po pracy pograc z Guma w tenisa, nawet mielismy juz zarezerwowane korty. Ale jak rano spojrzalem na stuknietego palca to az sie wystraszylem. Przybral jakis fioletowy kolor i zaczal jeszcze bardziej napierdalac. Zadzwonilem do Jacusia i na korty, odwolalem granie, ciekawe ile jeszcze bedzie bolec:( Po pracy na szybkiego spozylem jeszcze z Golym po piwku w 3 Koronach i pojechalem do domu. A po poludniu zrobilem sobie w ciszy i spokoju zalegla prasowke (przez te pijanstwo to nawet nie ma kiedy poczytac na biezaco gazetek), a wieczorem wlasnie siedze i pisze te slowa, a przy okazji ogladam towarzyski mecz naszej reprezentacji w pilke nozna z Macedonia. I to tyle, pewnie sie juz dzisiaj nic nie wydarzy. Jak widac tydzien uplynal glownie pod wplywem alkoholu, na ten tydzien mam plan sie ograniczyc, ale czesto te moje misterne plany biora w leb...

Brak komentarzy: