środa, 28 maja 2008

Podsumowanie dnia - 27 maj (wtorek) i 28 maj (sroda)

Dwa dni minely dzialkowo. We wtorek po pracy pojechalem szybko do domu, chwilke odsapnalem i ruszylem na rowerku z Grzybkiem na dzialke. Na dzialce zrobilismy w koncu klodke przy glownej furtce, zalozylismy klodke do magazynku na tylach domku, zrobilismy troche porzadku (bo dawno nie bylismy i troche sie nazbieralo), w miedzyczasie wypilem 2 piwka + 1P i trzeba bylo ruszac. Wsiadlem na rower, pojechalem do domu po Asie i pojechalem zawiesc ja na balet. Obrocilem w mega szybkim tempie, z powrotem na rower i znowu na dzialke. Dokonczylismy robic porzadki, usiedlismy sobie wygodnie, pogadalismy, spozylem nastepne 2 piwka + 1P i mus bylo ruszac do domu, bo za chwile mieli grac Polacy mecz towarzyski z Albania. Jak przyjechalem z Grzybem do domu to juz byla chyba z 7 minuta meczu, patrze, a tu Polacy prowadza 1:0:) Pomyslalem ze chlopaki maja zwyzke formy (co by dobrze nastroilo przed ME), ale to byl taki maly zryw, bo reszta meczu pozostawila wiele do zyczenia. Bylo lepiej niz dzien wczesniej, ale kurewsko daleko do doskonalosci. A zeby zdobyc na ME chociaz punkt ze Szkopami trzeba otrzec sie o perfekcje. Coz, nadzieja matka glupich... Ale wracajac do tematu, poogladalismy mecz, wypilismy jeszcze chyba po 3 piwka, posluchalismy ladnej skladaneczki z muza z 89 roku ktora wlasnie sie sciagnela (chyba najlepszy rok pod wzgledem muzycznym z tamtego okresu, same hiciory:) i mus bylo pojsc spac.
Dzis rano pojechalem do roboty, troche popracowalem i na 11:0o ruszalem do dentysty. Ja pierdole, juz nie daje rady z tymi swoimi zebami:( Dzis to w mega skrocie wygladalo tak: siadlem na fotelu, pani usunela poprzedni opatrunek na zebie, wypelnila kanaly, powiedziala zebym poszedl zrobic zdjecie przed zalozeniem plomby, zrobilem, pani zerknela i powiedziala, ze jest lipa. Jakas kurwa torbiel czy cos takiego, wyjebala z tego zeba z powrotem wszystko co przed chwila tam napchala, znowu zalozyla opatrunek i wyslala na konsultacje do chirurga, ktory ma zerknac co dalej. Jutro znowu z samego rana tam napieram, niedlugo chyba tam zamieszkam na stale:( Pozniej polecialem do roboty, popracowalem, a pozniej do domu. Troche posiedzialem, a pozniej wzialem Sylke i razem z Grzybkiem pojechalismy na rowerach znowu na dzialke. Tempo dzialania bylo ekstremalne. Najpierw 25 minut na dzialce, ja kopalem grzadki (w tzw. miedzyczasie rozpilem 1 piwko), Sylka grabila i wyrownywala, a Grzybek w tym czasie rozpalal grilla. Pozniej z powrotem na rowerach z Sylka do domu, zostawilem ja, bo szla na swoje tance, a ja z powrotem na dzialke. Wracam, grill rozpalony, wursty juz furcza, Grzybek maluje stolik i siedziska, wszystko wyglada jak nowe:) No to ja, zeby nie byc gorszym znowu zlapalem sie za lopate i przekopalem cala nastepna grzadke. Ja pierdole, to nie na moje lata i na moje zuzyte plecy. Ale jakos szybko machnalem ta grzadke, a pozniej usiadlem i odpoczywalem. Zjadlem kielbasiore, podlalem to 3 sztukami piwka i z powrotem na rower. Pojechalem do domu, sekundke odsapnalem i ruszylem do miasta odebrac Asie z baletu. Po drodze spozylem browarka bo bylem mocno zmachany tym lataniem i jezdzeniem w ta i z powrotem. Odebralem Aske i z powrotem do domu. A jak juz przyszedlem to siadlem do kompa, wlasnie pisze te slowa i ogladam You Can Dance. A jak za chwilke skoncze to trzeba bedzie pojsc jeszcze ogolic ryja, bo juz wygladam jak Dziad Borowy, moze ogladne przed snem odcinek Dextera i zasluzony sen...

Brak komentarzy: