poniedziałek, 3 marca 2008

Podsumowanie dnia - 29 luty (piatek), 1 marzec (sobota) i 2 marzec (niedziela)

Oj oj, w koncu moge usiasc i spokojnie opisac co sie dzialo przez weekend, a dzialo sie sporo:) W piatek po pracy przyjechal po mnie Szwagier, podjechalismy do niego na chwile, bo cos tam z kompem sie dzialo, nie mogl nagrywac plyt, jakies tam pierdoly. Pyk pyk, 5 minut i zrobione, przy okazji spilem 1 Bosmanka i pojechalem do domu. W domu poodpoczywalem, a wieczorkiem wlaczylem filmik, poogladalem i poszedlem spac. W sobote wstalem z samego rana, najpierw weekendowe zakupy, a pozniej "akcja przeprowadzka". Przyjechal Szwagier i pojechalem z nim pomogac przy przeprowadzce jego kolesia. Ja pierdole, za stary juz jestem na takie akcje:( Nadzwigalem sie sporo, pod koniec to juz rak nie czulem, przy okazji spozylem 5 browarkow, bez nich chyba bym padl w trakcie calej akcji. Pozniej Szwagier podrzucil mnie na Pomorzany bo dostalem info ze moge podjechac po gadzety:) Koniec postu! Zrobilem zakup, pogadalem chwile i podjechalem do szpitala do mamy. Juz po operacji (w piatej wieczorem ja operowali), cos tam w brzuchu jej robili, jakies jelita niedrozne, czy cos takiego, chuja sie na tym znam. W kazdym razie jak przyjechalem do niej w sobote to sterczaly z niej jakies kable, kroplowki, kurde, przytlacza mnie zawsze klimat szpitala, gorzej chyba tylko wizyta w kosciele na mnie dziala:) Posiedzialem, pogadalismy, probowalem troche pozartowac zeby jej poprawic humor, ale nie lubie takich pogawedek, cala sala pelna bab, wszystkie pewnie podsluchuja o czym sie gada, bo nudza sie pewnie i maja rozrywke jak kogos moga popodsluchiwac. Pozniej pojechalem do domu, zjadlem obiad i poszedlem spac (wypite piwko, przeprowadzka, to jezdzenie w ta i z powrotem, strasznie mnie wymeczylo). Pod wieczor sie obudzilem, pomoglem zrobic salatke a na koniec dnia jeszcze z babami ogladnalem filmik.
W niedziele rano wstalem dosc wczesnie, bo umowilem sie z Grzybkiem ze wezme Kluchy i pojedziemy Grzybka autem na Lagune. Wyruszylismy o 11:00, po drodze do Gryfina spozylem 1 piwko, dotarlismy na miejsce, kupilismy wejsciowke na 2 godziny i sie zaczela rekreacja:) Ogarnalem wszystko co bylo do ogarniecia. Solanka, sauna, troche poplywalem, jedna slizgawka, pozniej druga, a pozniej wpadlem na pomysl zeby ruszyc na solarium. Ja pierdole, jak debil, wzialem 1o minut, chyba jakies nowe lampy mieli bo kurwa spieklem sie tak, ze wszystko piecze. Jeszcze sie wkurwilem bo podlozylem sobie pod leb recznik zeby bylo miekko i nie podwinalem dokladnie wszystkiego pod glowe i kawalek recznika mialem pod plecami. I teraz mam takie blade miejsce na plecach i wygladam jak nurek. Samo zycie:( Po wszystkim przed wyjsciem chlapnalem sobie jeszcze zimniutkiego browarka z kija, mniam mniam, delicje:) W drodze powrotnej wypilem jeszcze jedna sztuke, przyjechalem do domu, zjadlem zupke. I znowu w droge. Tym razem pojechalem z Grzybkiem po jego corke, zawiezlismy ja do domu, a po drodze do Zdrojow podjechalismy na Szmaragdowe. Siedlismy nad jeziorkiem, wypilem 2 piwka + 1P, kurde, pierwsze piwko w tym roku w plenerze, marzec w kalendarzu, normalnie mozna oglosic: KONIEC ZIMY!!!:))) W domu chwile odsapnalem, zrobilem sobie plan na reszte wieczoru, ale jak to zwykle bywa, misterny plan poszedl sie jebac. Zadzwonil Grzybek i sie pyta czy nie moze podejsc na jakies male piwko, bo mial przyjsc do niego ojciec z wujkiem, ale nie przyszli, a nie chce mu sie siedziec samemu w domu. No dobra mowie, wpadaj. Wpadl, cala siatka browarow. I skonczylo sie jak zwykle, trzeba bylo rozpic cala siatke, zabraklo, mus podejsc na stacje benzynowa kupic nastepne, o dzizus, ciezko bylo. Jak rano policzylem ile piwka wypilem przez cala niedziele to licznik stanal chyba na 11 sztukach...godny wynik:)

Brak komentarzy: