poniedziałek, 7 stycznia 2008

Podsumowanie dnia - 6 styczen (niedziela)

Dzien spedzony na totalnym lajcie:) Wieczorem wzialem dziewczyny, psa i sanki na krotki spacer, zeby Kluchy mogly sie nacieszyc sniegiem. W klimacie ktory mamy w chwili obecnej wcale bym sie nie zdziwil gdyby to bylo pierwsze i ostatnie wyjscie na sanki tej zimy. Za 2-3 dni temperatura ma znowu siegnac 5-6 stopni na plusie, ja tam sie z tego ciesze, nie lubie zimy, sniegu, mrozu, ale rozumiem rozgoryczenie dzieci, caly rok czekaja na snieg, a jak juz spadnie to polezy pare godzin i juz go nie ma. Nie to co zimy stulecia w latach 70 i 80 ktore czlowiek przezyl, oj, bedzie co opowiadac wnukom, beda sluchac opowiesci o czyms bialym co padalo z nieba z otwartymi ustami, a gdy beda chcialy zobaczyc snieg na zywo to beda musialy sie wybrac za kolo podbiegunowe.
A z mniej milszych rzeczy to jade od niedzieli rano na srodkach przeciwbolowych, juz w nocy z soboty na niedziele zaczelo cos bolec, do tej pory nie wiem co, albo zab nr 7 ktorego mam, albo zab nr 8 (tzw madrosci) ktorego nie mam, ale moze sie akurat wykluwa (kurde, jak sie wykluje to moze sie zrobie troche madrzejszy, bo na razie zadnego nie mam i dlatego tak pusto w tym lbie:) albo wezly chlonne, albo jeszcze cos innego, bo boli pol szczeki. Pewnie trzeba byloby pojsc do dentysty, ale znajac siebie bede tak dlugo zwlekal z pojsciem, az (oby!) przestanie bolec. Jak lekarstwo zaczyna dzialac to bol ustaje, ale za to nie moge otworzyc ust, moge gadac, pic (dobre i to:) ale z jedzeniem juz jest problem:( Zeby sobie oslodzic troski dnia codziennego przed snem ogladnalem 2 ostatnie odcinki Californication:)

Brak komentarzy: