poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Podsumowanie dnia - 15 kwiecien (wtorek) - 20 kwiecien (niedziela)

No coz, dopadl mnie pierwszy kryzys tworczy od czasu kiedy wystartowalem z tymi wypocinami:( A moze lepiej napisac, ze to z lenistwa, a nie doszukiwac sie jakiejs wyzszej ideologii:) Przez pare dni, na zmiane, raz nie mialem czasu zeby usiasc i cos napisac, a jak juz czas byl to braklo checi. Mocno zakrapiany byl ten caly okres, a na kacu (przynajmniej jak tak mam) brak weny tworczej. Tych pare dni opisze w skrocie, bo problem jest rowniez tego typu, ze moge czegos juz niepamietac, jak sie chodzi wiekszosc czasu na bombie to pozniej sa takie skutki.
We wtorek po pracy na szybkiego wypite z Golym w 3K piwko, pozniej do domu, a pozniej z powrotem do miasta. Pojechalismy z Iwka do Apartamentu, dojechal jeszcze Bimbelt z Kasia, wypilem 2 Zywce, pozniej ruszylismy wszyscy razem do kina na koncert U2 w 3D:) W Heliosie przed koncertem wypilem jeszcze jedno piwko, a juz w srodku, na sali, w czasie koncertu jeszcze 2. Oczywiscie zrobila sie fajna bombka, wrazenia i opis koncertu w nastepnym poscie. A pozniej oczywiscie do domu i spac.
W srode picia ciag dalszy. Po pracy przyjechal po mnie Beny i pojechalem do niego przeinstalowac mu system. Mialem posiedziec do ok. 18:40, pozniej Beny jechal do pracy na probe, bo niedlugo maja jakas premiere w tej swojej Operze, a po drodze mial mnie podrzucic do Aski na balet, bo mialem ja odebrac. Ale jak u niego siedzialem to sie okazalo ze Aska w ogole nie poszla na balet. No to jak Beny sie dowiedzial ze nie musze szybko uciekac, to zadzwonil do roboty, powiedzial ze ma sraczke i ze nie da rady przyjechac:) Posiedzielismy gdzies tak do 22:00, wyjebalem tego piwka sam nie wiem ile, ale pewnie z osiem sztuk poszlo + 1P. No i pozniej do domu, a w domu zostalo tylko pojsc spac.
W czwartek po pracy to juz grzecznie do domu, przynajmniej jeden dzien trzeba bylo odpoczac. Nie zrobilem w sumie nic, tylko wieczorem ogladnalem sobie film, o ktorym tez pare slow w jednym z nastepnych postow.
W piatek po pracy z kolei pojechalem do Fazika. Tez mialem mu troche podlubac przy kompie, i tez mialem byc w domu o w miare spokojnej godzinie. Ale jak tu wyjsc normalnie, skoro zakupionych zostalo prawie 20 Tyskich, mus bylo wszystko rozpic. Znowu nie pamietam ile wypilem, ale pewnie z 8-9 sztuk poszlo + 3P. No i w domu znowu po 22:00, kurwa, dzien swistaka:)
W sobote rano wstalem, jakies zakupy, te sprawy, troche porzadkow, bo wieczorem mielismy gosci. Wpadli Sosniccy i tym razem popilem wodzi. Sosik przyniosl 0,7 Finlandii lemonowej, poszla cala, ja mialem litrowke Wyborowej, poszla z niej polowka. Do tego jeszcze chlapnalem 1 Carlsberga + 1P, mix sie zrobil spory, tak wiec nie pamietam za bardzo jak wychodzili, no bo niby jak:) A jeszcze w trakcie dnia podjechalem z Grzybkiem i z jego kolesiem szukac dzialki:) Grzybek chce kupic sobie dzialke zeby bylo gdzie wjebac jakiegos grilla i wypic piwko. Wypilem piwko i pojechalismy na Bukowe, tam sa ogrodki dzialkowe, teren rewelacyjny, ale ceny jak sie okazalo tez do najnizszych nie naleza.
A w niedziele rano jak juz troche doszedlem do siebie to przyjechal po mnie Grzybek i pojechalismy na rowerach zobaczyc inna dzialke, ktora ma dostac od jakiejs babki za darmo, bo za jakis czas maja je likwidowac. Dzialka jest na lotnisku w Dabiu, ale trafic bylo do niej trudno. Zrobilismy wyjebane kolko, po drodze bloto jak chuj, zmeczylismy sie okrutnie, to mus bylo zrobic przystanek. Pogoda wczoraj byla zajebista, cieplo, slonecznie, no to podjechalismy nad jezioro w Dabiu i spozylismy tam po jednym Carlsbergu. Pozniej jakos trafilismy na ta dzialke, okazalo sie ze jest calkiem calkiem, na grilla i piwko w zupelnosci wystarczy. A droga powrotna byla rewelacyjna, bo znalazlem zajebisty skrot i sie okazalo ze rowerem ode mnie z domu jest jak sie dobrze rozpedzic z 5-7 minut:) Czyli wychodzi na to ze bede czestym bywalcem na tej dzialce;) Jak wrocilismy do Zdrojow to spozylismy jeszcze po jednym Carlsbergu na sloneczku i wrocilem do domu. Zjadlem obiadek i pojechalismy do Sosnickich na tzw. "kawke":) Kto pil kawe ten pil, ja oczywiscie nie, ale za to spozylem 3 Carlsbergi i znowu sie zrobilo dobrze we lbie:) Wieczorem w domu jeszcze ogladnalem "Pitbulla" i poszedlem spac.
I to tyle jezeli chodzi o te 6 dni, pewnie o czyms zapomnialem napisac, ale trudno, w tym tygodniu powinienem pisac juz na biezaco (chyba ze znowu bedzie sporo "obowiazkow":)

Brak komentarzy: