środa, 30 kwietnia 2008

Podsumowanie dnia - 29 kwiecien (wtorek)

Rano szybko sie wyszykowalem i polecialem po bilety na wodolot. Na Walach Chrobrego przepieknie:) Sloneczko niezle dawalo, spokoj, cisza, nic, tylko wylozyc sie gdzies na trawce z piwkiem w reku i lezec delektujac sie widokiem wody, zieleni...Kurwa, jak ja uwielbiam to miejsce, ulubiona miejscowka w calym tym naszym zajebistym miescie:)
Kupilem bileciki, polecialem do roboty, po pracy do domu, a po drodze jeszcze odebralem dziewczyny z cwiczen. Zmachalem sie ta cala trasa, bo na dworzu cieplutko, to sobie otworzylem browarka i wypilem ze smakiem:) Pozniej zawiozlem Aske na balet, a sam udalem sie do Francuza na mecz. United - Barcelona, polfinal Ligi Mistrzow, zajebioza! Mecz mial wystartowac o 20:45, ale przyszedlem tam juz o 18:45, zeby zajac dobre miejsce. Kurwa, ile tam ludzi bylo wczoraj! Jak przyszedlem to juz wszystkie miejsca byly porezerwowane (my oczywiscie tez mielismy swoje bardzo ladne miejsce:), ok. 20:00 Francuz przestal juz wpuszczac ludzi do srodka bo juz nie bylo gdzie stanac. Oprocz mnie byl jeszcze Dzordz, Goly, Mis, Mysza z synem, Krzys z Rysiem i ziomkiem. Nie wiem ile wypilem, ale wyjebalismy w sumie chyba z 8 dzbankow (2 litrowych) browara:) Na mnie przypadlo pewnie gdzies z 8 sztuk + 2P, czyli jak zwykle byla bomba. Emocji co niemiara, mecz po prostu zajebisty, atmosfera na meczu jeszcze lepsza. Po meczu zapanowala mega radosc bo wygralismy 1:0 i awansowalismy do finalu LM! Nie bylo jak sie nacieszyc bo zaraz po meczu trzeba bylo napierac na ostatni autobus do domu. I tu zaczely sie problemy. Na bombie wsiadlem do pospiecha A zamiast B, na dodatek zasnalem kurwa po drodze. Budze sie, patrze gdzie jestem, a autobus mija akurat Zdroje:( Ja pierdole, wysiadlem gdzies w chuj daleko na Slonecznym, zrobilem pare wdechow zeby dojsc do siebie, no i pomyslalem ze trzeba wypic jakiegos browara i pomyslec co dalej. Patrze, a tu kurwa wszystkie okoliczne sklepy pozamykane, zadnego czynnego nocnego. Chcac niechcac trzeba bylo pomaszerowac w kierunku domu. Poszedlem skrotem. Kurwa, przez jakies tory kolejowe, przez jakies chaszcza, ciemno jak w dupie u mega czarnego murzyna, nawet nie widzialem gdzie ide, posuwalem sie chyba na wech. Na trzezwo za chuja bym tam nie poszedl bo bym sie bal. Jakbym trafil na jakies bumy, jakbym dostal kijem po lbie to by mnie znalezli tam pewnie po paru dniach. Ale jak to na bombie, czlowiek zuch, nie mysli o konsekwencjach, zeby tylko dojsc szybko do domu. Jakos doszedlem, ale jak dzis rano sobie uzmyslowilem cala akcje to bylem przerazony. Przyszedlem do domu, trzeba bylo cos wpierdolic bo bylem glodny. Zaczalem sie tluc na tej bombie po calej kuchni, a ze godzina byla juz mocno pozna to sie zrobila afera:) Podjadlem troche i poszedlem szczesliwy spac:)

Brak komentarzy: