niedziela, 3 lutego 2008

Hustawka nastrojow...

Przed meczem jakby ktos mi powiedzial, ze United zremisuje na wyjezdzie z Tottenham, to bylbym mocno niezadowolony, wiedzac, ze pare minut wczesniej Arsenal wygral z Man City 3:1. A jednak po meczu bylem zajebiscie zadowolony z remisu 1:1, bo zostal wywalczony w niesamowitych okolicznosciach:) Od 21 minuty MU przegrywal 1:0 po bramce Dymitara Berbatowa, ktorego notabene Alex F. chcial ostatnio kupic i chyba do tej pory z niego nie zrezygnowal (oj, przydalby sie na Old Trafford:). Uplywaly minuty, a wynik sie nie zmienial..
Pare minut do konca, Manchester nie schodzi praktycznie z polowy przeciwnika, ale bramki to nie przynosi... Sedzia przedluza mecz o 3 minuty, i nagle, byla gdzies tak 92 minuta, 45 sekunda, sedzia zaraz ma gwizdac koniec meczu, Manchester wywalczyl rzut rozny... Wiadomo, ze po roznym sedzia skonczy mecz... Cala druzyna United w polu karnym przeciwnika, lacznie z Van der Sar'em... Jest juz prawie 94 minuta, gdy Nani wykonuje rzut rozny, pilka trafia do Teveza i ten strzalem z 5 metrow umieszcza pilke w siatce Tottenhamu! Gooooooool!!! Cudownie!!! Arcywazny punkt uratowany!!! Oj, nakrzyczalem sie troche ze szczescia:))) I to jest wlasnie piekno pilki noznej, z sekundy na sekunde zmienia sie sytuacja na boisku, a czlowiek nagle robi sie szczesliwy, a doslownie przed chwila ogarniala go rozpacz i zwatpienie.
Jak to pieknie zaspiewal kiedys Rysiek Riedel: "... w zyciu piekne sa tylko chwile, dlatego czasem warto zyc, dlatego czasem warto zyc..." :)))

http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,1685064,,anglia_mu_cudem_uratowal_punkt__rasiak_sie_nie_doczekal,wiadomosc.html

Brak komentarzy: