czwartek, 28 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 27 luty (sroda)

Z samego rana polecialem do szpitala zalatwic 2 sprawy. Po pierwsze zbadac sobie tkanke tluszczowa:) Nie wiem za bardzo po co to bylo, badanie trwalo ok. 30 sekund, pani doktor zadala kilka pytan, przylozyla mi do reki jakas taka sonde i po chwili podala wynik 14,6. Wniosek byl taki, ze nie grozi mi choroba metaboliczna czy cos takiego, nie pamietam o czym ona tam gadala, nie wazne, wazne ze wszysztko jest OK:) Przy okazji jeszcze sprawdzili mi cisnienie, kurwa, wzorcowe:)
Potem polecialem zrobic sobie zdjecie calej szczeki, pantogram, czy jakos tak. Bo przeciez szybkim krokiem zbliza sie "dead line", 6 marca beda mi rwali ta jebana osemke, ktora swego czasu bolala i nie pozwalala otworzyc dzioba. I musialem sobie do tego czasu zrobic zdjecie, jak to wszystko tam siedzi. Musialem oprzec kalarepe o jakis taki stojak, pozniej taka dziwna maszyna zaczela robic bzzzz i krecic mi sie w kolo glowy. Poczekalem 10 minut i dostalem gotowe zdjecie. O zesz kurwa, jak zobaczylem to az mi sie nogi ugiely:( Okazalo sie ze ta osemka to kurwa poziomo rosnie, wbija mi sie prawie w tego zeba obok. Przeciez jak te chujki beda mi rwac tego wariata to mi pol szczeki beda musieli rozebrac:( Na chwile obecna chce zdezerterowac i nie pojsc tam w ogole, ale z drugiej strony jak pomysle ze za jakis czas znowu moze zaczac nakurwiac to moze lepiej pojsc? Sam nie wiem co robic, myslalem ze bede mial tyle czasu, zeby sie jakos przygotowac mentalnie do tego zabiegu (operacji?) ale gdzie tam, podejrzewam ze z dnia na dzien bedzie coraz gorzej:(
Pozniej polecialem do roboty, popracowalem, a w drodze z pracy dostalem newsa miesiaca:) Zadzwonil Grzybek i sie spytal, czemu mu nic nie powiedzialem, ze bede wujkiem. Kurwa, pomyslalem sobie ze jeszcze 16:00 nie ma, a ten juz najebany, to sie go pytam o co mu kaman. A ten mowi, ze przeciez Beata, Szwagra baba jest w ciazy! O zesz kurwa, ale heca:) A Szwagier parowa nic sie nie wychylal, pewnie sie bal, ze bedzie musial litrowke postawic;) Pozniej Iwka do niego zadzwonila czy to prawda, na poczatku glupa kleil, ale pozniej sie przyznal. Oj, ta litrowka go nie ominie:)
Pozniej polecialem jak zwykle odebrac Asie z baletu, a wieczorkiem spokojnie na lezaco poogladalem mecz, Polska grala towarzysko z Estonia. Slaba ta Estonia jak psi chuj, puknelismy ich 2:0, a moglismy wygrac trzy razy wyzej. Meczyk ogladniety bez zadnego piwka w łapie, a co, nie mozna?:)

Brak komentarzy: