środa, 12 marca 2008

Statusy na gg

Dzis postanowilem, ze oprocz kawalow bede jeszcze zapodawac fajne napisy na statusach na gg, jezeli podejrze cos fajnego u swoich znajomych. Glownym dostarczycielem bedzie pewnie Konrad Wullert, pseudo "Wullah", ktory dzisiejszym wpisem sprowokowal mnie do utrwalania dla potomnych tych swoich chorych pomyslow:)
Jego dzisiejszy wpis brzmi: "śpiew mew, słońca brzask, zapach fiołków, mózgu rak."
Wymiekam:) Do tej pory, z tego co pamietam, najbardziej mi sie podobal taki status (oczywiscie rowniez autorstwa kolegi Konrada), postaram sie go wiernie przytoczyc: "nie ufam ludziom, ktorzy nie maja smietnika pod zlewem". Piekne, prawda?:) Nie wiem, czy sam wymysla te mini-poematy, czy to kogos tworczosc, ale trzeba przyznac ze wpisy sa genialne:)

Podsumowanie dnia - 11 marzec (wtorek)

Meczarni ciag dalszy. Obudzilem sie okolo 3:00 bo oczywiscie napierdalal zab:( Zzarlem Ketanol, jakos zasnalem, ale caly dzien jakis taki otepialy chodzilem. Dentystka ktora wyrywala mi tego zeba, zakomunikowala dzisiaj, ze to normalne ze tak boli i ze moze miesiac bolec. Ja pierdole, po miesiacu na srodkach przeciwbolowych bede smialo mogl pojsc na zebranie AL (anonimowych lekomanow) i powiedziec: "Czesc, mam na imie Tomek, jestem uzalezniony". Po pracy spilem piwko z Golym w 3K, kurwa, nawet piwo nie smakuje, bo cale dziaslo szczypie. Pozniej do domu, okazalo sie ze zapomnialem kabla do laptoka, a mialem jeszcze troche roboty, to jechalem na baterii, a zeby na dluzej starczyla, to zmniejszylem jasnosc ekranu na 40%, i zaraz oczywiscie zaczely oczy napierdalac. Soczewek nie sciagalem bo za niedlugo mialem zawiesc Aske na balet. Jak wyszedlem z domu to sie okazalo ze zaczal kropic deszcz. Ja pierdole, co za jebany wtorek:( Kurs do miasta, z powrotem. A o 20:00 przyszedl Bimbelt z Kasia na meczyk. Polska grala wczoraj z reprezentacja zagraniczniakow z Orange Ekstraklasy, na Twardowskiego w Szczecinie:) Pelniutenki stadion, 17.000 ludzi spragionych wielkiej pilki w naszym miescie. Oprawa meczu znakomita, gorzej z tym, co zaprezentowali nasi reprezentanci, a raczej zaplecze reprezentacji, gdyz pierwszy garnitur naszej kadry tym razem nie wystapil. Po chyba 44 sekundach juz przegrywali 1:0, mecz skonczyl sie zwyciestwem stranieri 3:2. Wiecej bylo gadania w czasie meczu niz ogladania, wymyslilem sobie ze bede pic grzance z sokiem, bo wtedy mnie nie bedzie szczypac. Ja pierdole, do czego to doszlo. Ale nic, wypilem 4 takie grzance + 2P i wieczor mozna zaliczyc do udanych:) Aha, od wczoraj rodzina Urdasow stala sie "szczesliwymi posiadaczami" samochodu...do czego to doszlo:)

wtorek, 11 marca 2008

Podsumowanie dnia - 10 marzec (poniedzialek)

Poniedzialek bez historii. Dalej boli, rano sie nafaszerowalem tabsami, pozniej do pracy, po pracy do domu, pogoda w dalszym ciagu zajebista, w domu jakies porzadki, przez tego zeba to jeszcze bardziej schudne, jem 3 razy mniej niz zawsze, praktycznie jedyny posilek przez caly dzien to obiad w pracy, skoro kazde jedzenie konczy sie bolem dziasla i bolem polowy szczeki to po chuj jesc? I wiecej spie, przez te srodki przeciwbolowe zasypiam o jakichs smiesznych godzinach, ja pierdole, co za zycie...

poniedziałek, 10 marca 2008

Podsumowanie dnia - 9 marzec (niedziela)

W niedziele chcialem sobie mocno poodpoczywac, ale tatko zaprosil nas na rodzinna pizze do Pizzy Hat. Pogoda rewelacyjna, slonko napierdalalo, mozna sie bylo wybrac:) Przed wyjsciem jeszcze wrzucilem w siebie 1 Ketanol co by nie bolala szczeka i mozna bylo ruszac. Nazarlem sie jak bąk, pogadalismy, wypilem soczek pomidorowy (kurde, jeszcze troche i porzuce alkohol:) i pojechalem do domku. A w domku posiedzialem przy kompie, poogladalem troche TV, generalnie staralem sie nie przemeczac. A wieczorkiem dlugo oczekiwana kontynuacja mojego ulubionego polskiego serialu "Pitbull". Musialem go poogladac jak nurek w kuchni, bo baby ogladaly zalosny "Taniec z gwiazdami", ale co tam niewygody, trzecia seria rownie dobra jak dwie wczesniejsze (pomimo tego, ze zmienil sie rezyser, Patryka Vege zastapil Xawery Zulawski), bedzie co ogladac w niedzielny wieczor, skoro Kube Wojewodzkiego wyjebali na wtorek:)

niedziela, 9 marca 2008

Wczoraj ogladniete...

Dziennik Bridget Jones (Bridget Jones's Diary) (2001) - TVN

reżyseria Sharon Maguire, wyst. m.in. : Renée Zellweger, Hugh Grant, Colin Firth.

Jak ogladalem ten film pierwszy raz 6-7 lat temu to mi nawet sie podobal, ale teraz jak go ogladalem ponownie tobym go postawil w jednym rzedzie z polskimi zalosnymi komedyjkami romantycznymi, typu "Nigdy w zyciu!", "Tylko mnie kochaj" i innymi tego typu slodkimi pierdolami. Jakies to wszystko takie niewiarygodne, przeslodzone, od glownej bohaterki poczynajac, a konczac na kolesiach ktorzy o nia walcza. Niedosciglym wzorcem jezeli chodzi o gatunek filmowy pod nazwa "komedie romantyczne" pozostaje of course "To wlasnie milosc (Love Actually)"... All You Need Is Love...la la la la la...:)))

http://dziennik.bridget.jones.filmweb.pl/

Manchester odpadl z Pucharu Anglii:(((

No i nici z potrojnej korony w tym sezonie:( United przegralo na wlasnym stadionie z Portsmouth 0:1. Takiego dziwnego meczu dawno nie ogladalem. Manchester mial tyle okazji, ze powinien wygrac przynajmniej 5:0. Byly momenty, gdy nie schodzili z polowy przeciwnika, ale co z tego. W przerwie Alex zastapil van der Sar'a Tomkiem Kuszczakiem, gdyz Holender doznal urazu pachwiny. No i przyszla feralna 76 minuta meczu. Fatalny blad obroncow MU, w pole karne wpadl Milan Baros i w momencie gdy Tomek chcial mu wybic pilke spod nog, czeski cwaniak padl na murawe jak razony piorunem. Sedzia ukaral Manchster podwojnie, bo dal czerwona kartke Kuszczakowi i podyktowal karnego. Kurwa, co za jebana padaczka, po ogladnieciu powtorek jestem przekonany, ze faulu nie bylo, ale gdyby nawet byl, to w zadnym razie to nie byl faul na czerwona kartke! Ale coz, w bramce musial stanac zawodnik z pola, Alex postawil Rio Ferdinanda, ktory wyczul Muntari'ego, ale strzalu nie obronil:( Ostatnie 15 minut meczu to znowu oblezenie bramki Portsmouth, mecz przedluzony 5 minut, ciagly napor...i nic to nie dalo:((( Trudno, odpadlismy z Pucharu Anglii, ale caly czas sa szanse na mistrzostwo i na wygranie Ligi Mistrzow:) A gorycz porazki troche oslodzila informacja, ze Chelsea przegrala na wlasnym boisku z drugoligowym Barnsley 1:0:)))

http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,1707025,,kuszczak_antybohaterem__polak_pograzyl_manchester_united,wiadomosc.html

Podsumowanie dnia - 7 marzec (piatek) i 8 marzec (sobota)

Weekend uplywa pod znakiem szprycowania sie Ketanolem. Szczeka boli caly czas, jedzenie przychodzi z trudem, ciagly zajebisty dyskomfort. W piatek jakos usiedzialem w pracy, pozniej do domu, w domu odpoczynek, staralem sie nic nie robic, bo nawet jakbym chcial cos porobic to stan psychiczny i fizyczny uniemozliwilby realizacje nawet najbardziej misternych planow. Mialem nadzieje, ze w sobote bedzie juz znacznie lepiej, a tu lipa. Rano polecialem zrobic zakupy, pozniej przyjechal Misiu i pojechalismy do jego ziomka podlubac przy kompie. Pozniej podjechalem na Starowke, i razem z Misiem, Mysza i Dzordzem ogladnelismy meczyk w Desperado. Zastanawialem sie czy pic jakies piwko, czy nie wyjdzie z tego jakas zabojcza mieszanka (antybiotyk + Ketanol + alkohol), ale w koncu sie przemoglem i wypilem 2 piwka. Jakos przezylem, po meczu pojechalem do domu i znowu dogorywalem cale popoludnie. Wieczorem jednym okiem ogladnalem w TV film i poszedlem spac.

Gustaw Holoubek nie zyje

W wieku 85 lat zmarl Gustaw Holoubek. Gazety sie rozpisaly: niezwykly czlowiek, moralny autorytet, jeden z najwybitniejszych aktorow XX wieku. Pewnie tak jest, ale ciezko mi to ocenic, skoro wychowalem sie na kompletnie innym kinie, ogladam inny typ filmow niz te, w ktorych On gral, ale przyznaje, ze gdy odchodzi ktos tak ceniony to zawsze jakos tak dziwnie sie robi czlowiekowi...

http://www.filmweb.pl/Zmar%C5%82+wybitny+polski+aktor+Gustaw+Holoubek,News,id=41457

Przedprzedwczoraj ogladniete...

Zabojstwo Jesse'ego Jamesa przez tchorzliwego Roberta Forda (The Assassination of Jesse James by the Coward Robert Ford) (2007) - DivX

reżyseria Andrew Dominik, wyst. m.in. : Brad Pitt, Casey Affleck.

Dawno nie widzialem tak dobrego westernu. Nie jest to zadne kino akcji, gdyz akcja posuwa sie tu powoli, niespiesznie, najwazniejszy jest tu wrecz "balladowy" klimat opowiesci. Brad Pitt jak zwykle gra kapitalnie, rola niezrownowazonego goscia, zmeczonego zyciem, wrecz stworzona dla niego. Do tego wszystkiego zajebista sciezka muzyczna (m. in. Nick Cave), super zdjecia (mistrzowsko zlapane kolory, plenery), jednym slowem "klimaciarskie kino":)

http://zabojstwo.jesseego.jamesa.przez.tchorzliwego.roberta.forda.filmweb.pl/

czwartek, 6 marca 2008

Podsumowanie dnia - 6 marzec (czwartek)

Oj, jeden z gorszych dni w moim zyciu:( Nie poszedlem do pracy gdyz o 10:30 mialem sie zjawic w szpitalu na wyrywaniu "osemki". Z samego rana polecialem jeszcze do Szwagra wymienic z powrotem dekodery i pozniej do dentysty. Ja pierdole, w skrocie masakra. Oczywiscie slabo mi sie zrobilo, dali mi jakas glukoze do wypicia zeby mnie postawic na nogi, 2 zastrzyki przeciwbolowe, prawie godzina na fotelu, bylo to tak kurewsko straszne, ze lepiej nie gadac:( Cieli tego zeba, pilowali, wiercili, a jak juz go wyciagali to myslalem ze mi leb rozjebie:( Po wszystkim jak zobaczylem jak wyglada stol, na ktorym trzymali te wszystkie narzedzia, tampony, gazy, opatrunki, to wygladalo to tak, jakby kogos zarzynali, wszedzie krew:( Po wszystkim jakos dojechalem do domu z zacisnietym miedzy zebami opatrunkiem, w domu pobralem Ketanol + przepisany antybiotyk + probiotyk, policzek spuchniety, jesc nie mozna, jakiegos szczekoscisku dostalem, ja pierdole, traumatyczne przezycia. Pod wieczor ogladnalem jeszcze film i poszedlem spac. Ciakawy jestem ile dni jeszcze bede cierpial. W piatek byl plan zeby ruszyc do KJ-a, nic z tego, pic nie moge, nigdzie nie ide:( Jest ciezko...

Podsumowanie dnia - 5 marzec (sroda)

W srode wyszedlem wczesniej z pracy, bo musialem pojechac do domu po Asie i zawiesc ja na 16:00 na balet. Pozniej zeby juz nie kursowac w ta i z powrotem zostalem na Starowce, male spotkanko z Golym i Martinem w Apartamencie. Poszly 4 Zywce + 1P, pogadalismy na powazne tematy (polityka, media, itp.:) Pozniej po Aske, pozniej do domu, poogladalem troche meczykow, same lipne wyniki wczoraj:( I tyle, dzien bez wiekszej historii.

środa, 5 marca 2008

Manchester w cwiercfinale Ligi Mistrzow:)))

Cieszy!!! United wygralo wczoraj z Lyon'em 1:0 po bramce Ronaldo, a ze w pierwszym meczu padl remis 1:1 to kto sie znalazl w cwiercfinale? Of course Red Devils!!!:))) Ciekawe na kogo trafia w nastepnej rundzie? Czuje ze bedzie jakis mega hit, ale oczywiscie wole zeby trafili na jakies Fenerbahce niz na jakas druzyne angielska albo hiszpanska...coz, obojetnie na kogo trafimy to trzeba bedzie puknac przeciwnika w leb, skoro mamy w tym sezonie wygrac Lige Mistrzow:))) A dodatkowo wczoraj ucieszyl fakt, ze odpadly jebane makarony z Milanu, moze jak dobrze pojdzie to odpadna dzisiaj jeszcze Inter i Roma i zadne wloskie psy nie wejda do cwiercfinalu, ale by cieszylo:)))

Podsumowanie dnia - 4 marzec (wtorek)

Wtorek spedzilem w wiekszosci w srodkach komunikacji miejskiej:( Ale po kolei. Do pracy jechalem 71, pozniej "osemka", pozniej "trojka", pozniej "jedynka". Po pracy czekajac na autobus wypilem na szybkiego z Golym 1 Carlsberga w 3K. I pozniej sie zaczelo. Najpierw 67 na Niebuszewo, pozniej B do Szwagra. Zawiozlem mu swoj dekoder Polsatowy a wzialem od niego dekoder n-ki, bo wieczorem mus bylo ogladnac Lige Mistrzow, a Szwagier chory i nie ruszal sie z domu. Chwilke posiedzialem, pogadalem, spozylem 1 Bosmanka i z powrotem do domu B. Jade, a tu nagle dzwoni Szwagier i mowi, ze zapomnialem wziasc pilota. Ja pierdole, wkurwienie siegnelo zenitu. Przyjechalem do domu, odsapnalem i trzeba bylo wiezc Aske na balet. No to najpierw 65, pozniej "dwojka", odprowadzilem Aske, pozniej na przystanek B do Szwagra, wzialem pilota, z powrotem na przystanek B do Zdrojow. Jezeli dobrze licze to przez caly dzien jechalem 11 razy tramwajem lub autobusem, kurwa, moze faktycznie kiedys trzeba bedzie zrobic sobie prawo jazdy?:) Ale za to wieczorem rozsiadlem sie wygodnie, wpadl Krzysiu i poogladalismy sobie meczyki:) Glownie United, ale jeszcze pomigalismy troche po pozostalych 3 meczach, piwko szlo jedno za drugim, w sumie spozylem chyba 5 Bosmankow +1P, jak sie skonczyl United to sie przelaczylismy na Fenerbahce - Sevilla bo byla dogrywka, pozniej karne, w miedzyczasie dotarl jeszcze z roboty spozniony Grzybek. Po meczu zabraklo piwa to ruszylismy jeszcze na stacje kupic po Heinekenie 0,66, rowniez zostal spozyty, posiedzielismy chyba do 2:00 i poszedlem zadowolony spac:)

wtorek, 4 marca 2008

Podsumowanie dnia - 3 marzec (poniedzialek)

Rano bolala glowa po niedzielnych wystepach, ale coz, trzeba bylo wstac, zebrac sie w sobie i pojsc do roboty. Popracowalem, w mysl zasady "najlepsza na kaca jest praca";) a po pracy "akcja fryzjer":) Kurwa, pol roku nie bylem u fryzjera, ostatni raz we wrzesniu przed wyjazdem do Paryza, a pozniej przerwa. Az do wczoraj, marzec w kalendarzu, wiosna za pasem, to mus sie bylo w koncu wybrac. Poszedlem, okazalo sie ze bedzie mnie strzygl jakis many. Wole zawsze jak mnie baba strzyze, bo nie lubie jak mi jakis Johny Bravo dotyka glowy, a jeszcze przed strzyzeniem mycie lba, jak ma mnie masowac po kalarepie, ale chuj tam, jakos przezylem. Godzinke posiedzialem, na glowie cos co mozna nazwac "new design", od razu lzej sie zrobilo:) Pozniej do domku, troche popracowalem, a wieczorkiem poltoragodzinna prasowka w wannie, ja pierdole, oczy mi sie zamknely z gazeta w reku, nagle sie budze, gazeta plywa w wannie, szybka akcja ratunkowa, bo jeszcze jej do konca nie przeczytalem, gdzie tam, wszystko sie posklejalo, masakra. Ale przynajmniej bede mial nauczke na przyszlosc, ktora to juz z kolei...

poniedziałek, 3 marca 2008

Udana sobota dla MU:)))

Normalnie rewelka! Manchester na wyjezdzie puknal jak chcial Fulham 3:0 (bramki strzelali Owen Hargreaves, Ji-Sung Park i samobojcza Simon Davies). Zeby szczescia bylo jeszcze wiecej to Arsenal zremisowal u siebie 1:1 z Aston Villa!!! Buhaha, jakie to sa cienkusze, ledwo ledwo uratowali ten remis, bramke strzelili juz w doliczonym czasie gry. Gdyby przegrali to United wrociloby na pozycje lidera:) A tak, to mamy 1 punkt straty, jeszcze 10 kolejek do konca, damy rade:)

Przedwczoraj ogladniete...

The Game Plan (2007) - DivX

reżyseria Andy Fickman, wyst. m.in. : Dwayne Johnson, Roselyn Sanchez, Madison Pettis.

Disney'owa komedyjka familijna. Pierwsze pol godziny dno i bombelki, pozniej sie troche rozkrecilo, na tyle ze az kilka razy sie usmialem:) W oczy sie rzuca fatalna gra aktorow, zdaje sobie sprawe ze odbiorcami filmu sa glownie dzieciaki i nie patrza one na takie detale (kto jak zagral), ale nawet do takich produkcji powinno sie zatrudniac kogos z elementarnymi podstawami sztuki aktorskiej:) 10 letnia glowna bohaterka zagrala lepiej niz wszyscy dorosli aktorzy razem wzieci. Dodatkowy plus dla Roselyn Sanchez za wyglad (i za nic wiecej:)


http://www.filmweb.pl/Game+Plan%2C+The,2007,o+filmie,Film,id=337035

Przedprzedwczoraj ogladniete...

Pokuta (Atonement) (2007) - DivX

reżyseria Joe Wright, wyst. m.in. : Keira Knightley, James McAvoy, Vanessa Redgrave.

Film z gatunku "babskich" melodramatow, ale podobal mi sie. Typowe romansidlo, w tle milosc, wojna i fajna nastrojowa muzyka (zdobyty Oscar w tej kategorii), no i podstawa, sliczna Keira w glownej roli:) Na chwile obecna pod wzgledem wizualnym, jak dla mnie, aktorka "numero uno":) Ponizej fotka z filmu, mniam mniam:)))


http://pokuta.filmweb.pl/

Podsumowanie dnia - 29 luty (piatek), 1 marzec (sobota) i 2 marzec (niedziela)

Oj oj, w koncu moge usiasc i spokojnie opisac co sie dzialo przez weekend, a dzialo sie sporo:) W piatek po pracy przyjechal po mnie Szwagier, podjechalismy do niego na chwile, bo cos tam z kompem sie dzialo, nie mogl nagrywac plyt, jakies tam pierdoly. Pyk pyk, 5 minut i zrobione, przy okazji spilem 1 Bosmanka i pojechalem do domu. W domu poodpoczywalem, a wieczorkiem wlaczylem filmik, poogladalem i poszedlem spac. W sobote wstalem z samego rana, najpierw weekendowe zakupy, a pozniej "akcja przeprowadzka". Przyjechal Szwagier i pojechalem z nim pomogac przy przeprowadzce jego kolesia. Ja pierdole, za stary juz jestem na takie akcje:( Nadzwigalem sie sporo, pod koniec to juz rak nie czulem, przy okazji spozylem 5 browarkow, bez nich chyba bym padl w trakcie calej akcji. Pozniej Szwagier podrzucil mnie na Pomorzany bo dostalem info ze moge podjechac po gadzety:) Koniec postu! Zrobilem zakup, pogadalem chwile i podjechalem do szpitala do mamy. Juz po operacji (w piatej wieczorem ja operowali), cos tam w brzuchu jej robili, jakies jelita niedrozne, czy cos takiego, chuja sie na tym znam. W kazdym razie jak przyjechalem do niej w sobote to sterczaly z niej jakies kable, kroplowki, kurde, przytlacza mnie zawsze klimat szpitala, gorzej chyba tylko wizyta w kosciele na mnie dziala:) Posiedzialem, pogadalismy, probowalem troche pozartowac zeby jej poprawic humor, ale nie lubie takich pogawedek, cala sala pelna bab, wszystkie pewnie podsluchuja o czym sie gada, bo nudza sie pewnie i maja rozrywke jak kogos moga popodsluchiwac. Pozniej pojechalem do domu, zjadlem obiad i poszedlem spac (wypite piwko, przeprowadzka, to jezdzenie w ta i z powrotem, strasznie mnie wymeczylo). Pod wieczor sie obudzilem, pomoglem zrobic salatke a na koniec dnia jeszcze z babami ogladnalem filmik.
W niedziele rano wstalem dosc wczesnie, bo umowilem sie z Grzybkiem ze wezme Kluchy i pojedziemy Grzybka autem na Lagune. Wyruszylismy o 11:00, po drodze do Gryfina spozylem 1 piwko, dotarlismy na miejsce, kupilismy wejsciowke na 2 godziny i sie zaczela rekreacja:) Ogarnalem wszystko co bylo do ogarniecia. Solanka, sauna, troche poplywalem, jedna slizgawka, pozniej druga, a pozniej wpadlem na pomysl zeby ruszyc na solarium. Ja pierdole, jak debil, wzialem 1o minut, chyba jakies nowe lampy mieli bo kurwa spieklem sie tak, ze wszystko piecze. Jeszcze sie wkurwilem bo podlozylem sobie pod leb recznik zeby bylo miekko i nie podwinalem dokladnie wszystkiego pod glowe i kawalek recznika mialem pod plecami. I teraz mam takie blade miejsce na plecach i wygladam jak nurek. Samo zycie:( Po wszystkim przed wyjsciem chlapnalem sobie jeszcze zimniutkiego browarka z kija, mniam mniam, delicje:) W drodze powrotnej wypilem jeszcze jedna sztuke, przyjechalem do domu, zjadlem zupke. I znowu w droge. Tym razem pojechalem z Grzybkiem po jego corke, zawiezlismy ja do domu, a po drodze do Zdrojow podjechalismy na Szmaragdowe. Siedlismy nad jeziorkiem, wypilem 2 piwka + 1P, kurde, pierwsze piwko w tym roku w plenerze, marzec w kalendarzu, normalnie mozna oglosic: KONIEC ZIMY!!!:))) W domu chwile odsapnalem, zrobilem sobie plan na reszte wieczoru, ale jak to zwykle bywa, misterny plan poszedl sie jebac. Zadzwonil Grzybek i sie pyta czy nie moze podejsc na jakies male piwko, bo mial przyjsc do niego ojciec z wujkiem, ale nie przyszli, a nie chce mu sie siedziec samemu w domu. No dobra mowie, wpadaj. Wpadl, cala siatka browarow. I skonczylo sie jak zwykle, trzeba bylo rozpic cala siatke, zabraklo, mus podejsc na stacje benzynowa kupic nastepne, o dzizus, ciezko bylo. Jak rano policzylem ile piwka wypilem przez cala niedziele to licznik stanal chyba na 11 sztukach...godny wynik:)

piątek, 29 lutego 2008

Wczoraj ogladniete...

Królowie nocy (We Own the Night) (2007) - DivX

reżyseria James Gray, wyst. m.in. : Joaquin Phoenix, Mark Wahlberg, Robert Duvall, Eva Mendes.

Filmik podobny troche trescia do "Infiltracji". Czesc rodziny to policjanci + wyrodny syn, ktoremu blisko do swiatka przestepczego. "Infiltracja" bardziej mi sie podobala, miala bardziej zlozona fabule, byla lepiej zagrana, ale ten tez jest spoko. Juz ktorys film w ostatnim czasie, przez ktory przewija sie ruska mafia, widac, ze popularny ostatnio temat w Hollywood:) Fajna muzyczka (skomponowana przez Wojciecha Kilara) i sliczna Eva Mendes to dodatkowe dwa walory tego filmu:)

http://krolowie.nocy.filmweb.pl/

Podsumowanie dnia - 28 luty (czwartek)

Czwarteczek minal bardzo spokojnie. Po pracy polecialem na szybkiego do Tawerny wypic z Golym jakies piwko. Poopowiadal o akcji zakupu auta (Saab 96) w Szwecji, wypilem 2 piwka i polecialem do domu. Troche posiedzialem i ruszylem spotkac sie ze Studentem u nas w Zdrojach w spelunce pt. "U Jana". Straszna chlewnia, ale w Zdrojach nie ma lepszych, a mialem odebrac od Studenta zakupiony miod, to sie trzeba bylo gdzies spotkac i przy okazji wypic jakiegos browara. Poszly 2 Lechy, pogadalismy, miod zakupiony, mozna bylo ruszyc do domu. A w domu w miare szybko sie polozylem i wlaczylem sobie filmik, po ktorego ogladnieciu poszedlem spac.

czwartek, 28 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 27 luty (sroda)

Z samego rana polecialem do szpitala zalatwic 2 sprawy. Po pierwsze zbadac sobie tkanke tluszczowa:) Nie wiem za bardzo po co to bylo, badanie trwalo ok. 30 sekund, pani doktor zadala kilka pytan, przylozyla mi do reki jakas taka sonde i po chwili podala wynik 14,6. Wniosek byl taki, ze nie grozi mi choroba metaboliczna czy cos takiego, nie pamietam o czym ona tam gadala, nie wazne, wazne ze wszysztko jest OK:) Przy okazji jeszcze sprawdzili mi cisnienie, kurwa, wzorcowe:)
Potem polecialem zrobic sobie zdjecie calej szczeki, pantogram, czy jakos tak. Bo przeciez szybkim krokiem zbliza sie "dead line", 6 marca beda mi rwali ta jebana osemke, ktora swego czasu bolala i nie pozwalala otworzyc dzioba. I musialem sobie do tego czasu zrobic zdjecie, jak to wszystko tam siedzi. Musialem oprzec kalarepe o jakis taki stojak, pozniej taka dziwna maszyna zaczela robic bzzzz i krecic mi sie w kolo glowy. Poczekalem 10 minut i dostalem gotowe zdjecie. O zesz kurwa, jak zobaczylem to az mi sie nogi ugiely:( Okazalo sie ze ta osemka to kurwa poziomo rosnie, wbija mi sie prawie w tego zeba obok. Przeciez jak te chujki beda mi rwac tego wariata to mi pol szczeki beda musieli rozebrac:( Na chwile obecna chce zdezerterowac i nie pojsc tam w ogole, ale z drugiej strony jak pomysle ze za jakis czas znowu moze zaczac nakurwiac to moze lepiej pojsc? Sam nie wiem co robic, myslalem ze bede mial tyle czasu, zeby sie jakos przygotowac mentalnie do tego zabiegu (operacji?) ale gdzie tam, podejrzewam ze z dnia na dzien bedzie coraz gorzej:(
Pozniej polecialem do roboty, popracowalem, a w drodze z pracy dostalem newsa miesiaca:) Zadzwonil Grzybek i sie spytal, czemu mu nic nie powiedzialem, ze bede wujkiem. Kurwa, pomyslalem sobie ze jeszcze 16:00 nie ma, a ten juz najebany, to sie go pytam o co mu kaman. A ten mowi, ze przeciez Beata, Szwagra baba jest w ciazy! O zesz kurwa, ale heca:) A Szwagier parowa nic sie nie wychylal, pewnie sie bal, ze bedzie musial litrowke postawic;) Pozniej Iwka do niego zadzwonila czy to prawda, na poczatku glupa kleil, ale pozniej sie przyznal. Oj, ta litrowka go nie ominie:)
Pozniej polecialem jak zwykle odebrac Asie z baletu, a wieczorkiem spokojnie na lezaco poogladalem mecz, Polska grala towarzysko z Estonia. Slaba ta Estonia jak psi chuj, puknelismy ich 2:0, a moglismy wygrac trzy razy wyzej. Meczyk ogladniety bez zadnego piwka w łapie, a co, nie mozna?:)

środa, 27 lutego 2008

Wczoraj ogladniete...

XXY (2007) - DivX

reżyseria Lucía Puenzo, wyst. m.in. : Inés Efron.

Tak to jakos sie ostatnio szczesliwie zlozylo, ze jak juz cos ogladne to sie okazuje, ze film wyjebka. "XXY" to produkcja argentynska, debiut rezyserski pani Lucí Puenzo i pierwsza glowna rola Inés Efron. Obydwie debiutantki pokazaly klase. Film zajebisty, choc kontrowersyjny. Historia 15 letniej (letniego?) Alex, ktora (ktory?) jest hemafrodyta. Widzialem na forach jakies teksty typu "film zboczony i obrzydliwy" (fakt, sa mocne momenty, gdy np. nasza bohaterka pakuje od tylu nowo poznanego kolege:), ale dla mnie jest to przede wszystkim film o poszukiwaniu wlasnej tozsamosci, o potrzebie odpowiedzenia sobie samemu na pytanie "kim tak na prawde jestem?" A jeszcze glowna bohaterka zagrala w ten sposob, ze czlowiek zapominal momentami, ze to aktorka, a nie ktos, kogo dotknal ten problem. Pani ma ponad 20 lat, ale zagrala 15 letnia dziewuszke zajebiscie, a tak poza tym to fajna koza;)


Podsumowanie dnia - 26 luty (wtorek)

We wtorek dalszy ciag popoludniowego jezdzenia, tym razem akcja "balet Asi":( Wczesniej w drodze do domu jakies zakupy u nas na ryneczku, pozniej do centrum, pozniej z powrotem na prawy brzeg, znowu zakupy, tym razem w Lidlu, pozniej odebrac naprawiony rower, ja pierdole, jak siadlem wieczorem to tylko czekalem zeby sie polozyc do koja, otworzyc sobie piwko i ogladnac jakis fajny filmik...i tak tez zrobilem;) chlapnalem sobie Bosmanka, szczerze mowiac jeszcze kilka takich dni i trzeba bedzie zorganizowac jakies piwko. Obojetnie, male, duze, zeby tylko usiasc i sie odstresowac. A najbardziej to by sie przydal jakis 1P, ja pierdole, juz zapomnialem jak smakuje:(

wtorek, 26 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 25 luty (poniedzialek)

Nic szczegolnego sie nie wydarzylo. Praca, po pracy do domu, skonczyly sie ferie, dziewczynom znowu zaczely sie zajecia popoludniowe, wiec znowu zaczelo sie dowozenie, jak nie Sylke do Dabia na tance, to Asiczke do centrum na balet, nie lubie:( Wczoraj wiozlem Sylke, dobrze ze wczesniej wpadl Grzybek, wypilem 1 Bosmanka w domu, jednego po drodze, bo zawiozl nas do Dabia, pozniej godzine siedzenia na miejscu, z jakimis bumami w poczekalni, dobrze ze mialem gazetke to sie za bardzo nie wynudzilem. A pozniej z powrotem do domu, chwilke odsapnalem i polecialem do Grzybka wypic piwko na poprawe humoru:) Wypilem 4 Bosmanki, humor sie poprawil, pogadalismy, dostalem w prezencie fajna metalowa piersiowke, w sam raz do przemycania na mecze na Twardowskiego jakiegos spirytusiku;)

Heca nr 2...

Plaża, morze, piękna pogoda. Na kocyku wspaniała laseczka posuwistymi, erotycznymi wręcz pociągnięciami smaruje swoje idealnie opalone ciało.
W bliskim sasiedztwie tego "zjawiska", na rozpostartym ręczniku leży z przymknietymi oczami facet w średnim wieku. Gdyby nie coraz bardziej zwiększające sie gabaryty jego slipek, można by uznać, że śpi i kompletnie nie zwraca uwagi na dziewczynę. Tym zachowaniem myli panienkę, która zerkając na niego widzi tylko jego opuszczone powieki i już bez żadnych zahamowan wklada rękę w stringi, kładzie ją na swym łonie i półgłosem mówi:
- Ty mój skarbie największy, ty moja pieszczoszko. Mamusia pamięta, że wszystko ma dzięki tobie. I mieszkanie i samochód i spore oszczędności. Chcesz sie wykąpać? Juz idziemy do wody.
Wstała i pobiegła w stronę morza. Facet otwiera oczy, unosi sie na łokciu i spogladajac w kierunku swojego przyrodzenia warczy :
- Słyszysz, kurwa, słyszysz ? A ja przez ciebie straciłem wille, dobrze prosperujaca firmę i Mercedesa 600. I jeszcze musze płacić alimenty w trzech różnych miejscach kraju. Chciałbyś sie z nią wykąpać, co?
- tutaj przekręca się na brzuch - A piasek bydlaku żryj!

Heca nr 1...

W jednej podhalańskiej wsi wilki wciąż napadały na stada owiec. W celu rozwiązania problemu zorganizowano zebranie, na którym byli obecni górale, przedstawiciele państwowej władzy i ekologowie.
Górale postawili sprawę jasno:
- Wilków zajebać!
- Zaproponowalibyśmy bardziej humanitarną metodę – wystąpił młody ekolog, z bródką w okularkach i t-shircie z Che Guevarą
- W skrócie polega na tym, by zrobić wasektomię czyli przecięcie nasiennych kanalików wszystkim samcom. U wilków pozostanie instynkt rozrodczy, lecz samic nie będą mogli zapładniać. W ten sposób populacja wilków zejdzie do zera.
Usłyszawszy taką propozycję, górale zaczynają coś żywo dyskutować między sobą. Wreszcie wstaje stary baca, zdejmuje czapkę i mówi, zwracając się do przedstawiciela "zielonych":
- Posłuchaj, synuś, czy ty pojąłeś sedno naszych problemów? Wilki nie ruchają nasze owce, ale je zjadają...

Przedwczoraj ogladniete...

Porachunki (Lock, Stock and Two Smoking Barrels) (1998) - TV4

reżyseria Guy Ritchie, wyst. m.in. : Jason Statham, Vinnie Jones, Sting.

Jeden z tych filmow, ktore mozna ogladac po raz 40 i dalej sie zajebiscie podobaja:) Sam nie wiem, ktory film Ritchie'go jest lepszy, "Porachunki" czy "Przekret". Klimat, ktory mozna okreslic jako cos a'la "brytyjskie Tarantinowate", dialogi rownie dobre jak u Quentina, ale ten angielski akcent...zabija!:))) A Vinnie Jones lepszy niz wczesniej na boisku, gdy wystepowal w pierwszoligowym Wimbledonie;)

http://porachunki.filmweb.pl/

poniedziałek, 25 lutego 2008

Wczoraj ogladniete...

Juno (2007) - DivX

reżyseria Jason Reitman, wyst. m.in. : Ellen Page, Jennifer Garner, Olivia Thirlby, Allison Janney.

REWELACJA!!! 4 Nominacje do Oscara (dzis w nocy zdobyty jeden Oscar - za scenariusz oryginalny) spowodowaly, ze z checia usiadlem do ogladania tego filmu i sie nie zawiodlem. Prosta, zyciowa historyjka o 16-latce, ktora zaszla w ciaze i postanawia znalezc dla nienarodzonego dziecka bezdzietne malzenstwo, ktore zgodziloby sie je adoptowac. Kapitalnia zagrana glowna rola przez Ellen Page, swietna muzyka (juz sciagnalem soundtracka, m.in. Sonic Youth, Velvet Underground). Zawsze sie dziwie, jak tu porownywac taki film do np. "To nie jest kraj dla starych ludzi", ktore to filmy kandydowaly w tym roku do Oscara w kategorii "najlepszy film", calkiem dwa rozne arcydziela, brak skali porownawczej, ale cos trzeba wybrac:)

http://www.filmweb.pl/Juno,2007,o+filmie,Film,id=272177

Niedzielne kino...

Koń wodny: Legenda głębin (The Water Horse) (2007) - Kino

wyst. m.in. : Emily Watson, Ben Chaplin.

Swietny film familijny i dla dzieciakow i dla starszych. O chlopaku, ktory znalazl jajo, z ktorego wyklul sie jakichs pazdzioch a'la "potwor z Loch Ness". Dzieciakom sie bardzo podobalo, mi tez, musze powiedziec ze byly nawet momenty mocno emocjonujace, szczegolnie koncowka. Fajne efekty, jak zwykle super zagrala Emily Watson (juz chyba do konca zycia bede ja kojarzyl z "Przelamujac fale" Larsa von Triera:) Elegancka rozrywka na niedzielne przedpoludnie:)

http://kon.wodny.filmweb.pl/

Manchester gromi!!!

Jest pieknie! Man U na dobrej drodze do Mistrzostwa Anglii! Po wyjazdowym zwyciestwie nad Newcastle 5:1 mamy juz tylko 3 punkty straty do Arsenalu (ktory tylko zremisowal z Birmingham 2:2), a przed nami bezposredni pojedynek z londynczykami w kwietniu (oby wygrany:). Niesamowity duet R+R (2 bramki Rooneya, 2 bramki Ronaldo, jedna dolozyl Saha) zapewnil Czerwonym Diablom pewne zwyciestwo nad Newcastle, jezeli z taka sila ofensywna chlopaki zagraja w rewanzu z Lyon'em, to o awans mozna byc spokojnym:) Brawo! Oby tak dalej!!!

http://www.devilpage.pl/index/news/komentarze/14136/wysoka_wygrana_sroki_upieczone_

Podsumowanie dnia - 23 luty (sobota) i 24 luty (niedziela)

Weekend uplynal sportowo - filmowo, czyli fajnie:)
W sobote rano wstalem, jak zwykle najpierw weekendowe zakupy o poranku. Pozniej ogladnalem z Kluchami 4 odcinek Zagubionych, popstrykalem troche w klawisze, zjadlem obiad i sie zrobila 16:00. No to mus bylo wygodnie sie polozyc przed TV i ogladnac pojedynek Radwanska - Szarapowa. Zaczelo sie zajebiscie, bo po krotkiej chwili Aga prowadzila juz w gemach 2:0! Po czym wszystko wrocilo do normy i Szarapowa wygrala pierwszego seta 6:4. Wszystko moze byloby OK, gdyby nie ten fatalny serwis, dzizus, pierwszy serw w siatke, drugi to taki "latajacy pazdzioch", po ktorym nastepowal return Szarapowej i punkt w plecy. Na tym poziomie tak sie nie da grac:( Pozniej trzeba bylo wystartowac z domu, bo poszlismy do Zanety na urodziny Patryka. Po przyjsciu okazalo sie ze Radwanska wtopila drugiego seta 6:3 i na tym skonczyla sie jej kariera na turnieju w Katarze. Polfinal takiego turnieju to i tak rewelka, ale maly niesmak pozostal po tym ostatnim meczu.
U Zanety emocji sportowych ciag dalszy, gdyz o 18:15 zaczal grac Manchester:) Poogladalem, popilem (cos kolo 5 piwek, najpierw 2 jakies wynalazki ze Slowacji, ktore Iza przywiozla z gor, a pozniej juz nasz miejscowy Bosmanek:), pojadlem, pogadalem w rodzinnym gronie, a ze wynik meczu okazal sie lepiej niz godny to i humor dopisywal:) Pozniej pojechalismy do domu, trzeba bylo sie wyspac bo rano wczesna pobudka i wyjscie do kina.
Ruszylem z dziewczynami na 10:30 na "Konia wodnego", fajny filmik familijny. Wypilem w kinie 1 Carlsberga, filmik sie podobal i ruszylismy z powrotem do domu. Zjadlem obiadek i poszedlem spac, bo ni chuja sie nie wyspalem:( A pozniej najpierw ogladniety jeden film na kompie, pozniej drugi w TV i pelny wrazen poszedlem spac:)

sobota, 23 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 21 luty (czwartek) i 22 luty (piatek)

Oj, w koncu moge spokojnie usiasc i napisac co sie dzialo przez te 2 dni, wczesniej nie bylo kiedy. Czwartek zaczal sie masakra. Rano, 7:50, jeszcze spie, dzwoni telefon, Sylka mowi, ze zginela Gaja. Ja pierdole, obudzilem sie w ulamku sekundy. Okazalo sie, ze byly z psem wieczorem na spacerze, bawily sie i tak sie zagadaly, ze weszly do mieszkania zapominajac o psie. Normalnie nie daje z nimi rady, glowy gdzies w chmurach, mysla nie wiadomo o czym. Jak sie zorientowaly, ze psa nie ma to minely ponad 2 godziny, poszly szukac, ale oczywiscie nie znalazly. Rano poszukiwania sie rozpoczely od 7:00, dalej lipa, no to zadzwonily do mnie. Przy obrozy Gaja ma zawieszony identyfikator od weterynarza, ze szczepiona przeciwko wsciekliznie, z numerem telefonu do weterynarza. No to Iwka zadzwonila do niego, ze jakby ktos dzwonil ze znalazl Gaje, to zeby dal nam znac. Pojechalem do roboty, wydrukowalem ogloszenie ze zdjeciem o zaginieciu, przyjechal Szwagier i pojechalismy na poszukiwanie i na rozlepianie ogloszen. Po drodze podjechalismy jeszcze do schroniska, ze jakby ktos ja przyprowadzil to zeby tez przedzwonili. Kurwa, akcja "lisc debu". Zjezdzilismy cale Kaliny (bo dziewczyny byly u tesciow i tam pies zaginal), Przyjazni, okoliczne tereny, porozwieszalem ogloszenia, psa nie ma. Najgorsza byla mysl, ze pies moze byc wszedzie i pozostaje czekac, jebana bezsilnosc:( Pojechalem z powrotem do roboty, siedze i mysle co tu jeszcze mozna zrobic. Az tu nagle dzwoni Iwka i mowi ze pies sie znalazl! Zadzwonil do niej weterynarz, powiedzial ze dzwonila do niego jakas dziewczyna, ze znalazla psa na Wyzwolenia, przy placu Zolnierza, kolo ksiegarni Ossolineum. Ja pierdole, szybko wzialem Bimbelta, wskoczylismy w jego auto i pojechalismy. Po drodze zadzwonilem do laski i mowie, ze za 3 minuty bede, zeby poczekala jeszcze chwilke. Miguskiem podjechalismy, patrze, dwie baby trzymaja Gaje:) Kurwa, jak mnie zobaczyla to myslalem ze padnie ze szczescia! Ja tez, banan na pysku, chyba z 6 razy im podziekowalem, pies wyje ze szczescia, zaraz sie zrobilo male zbiegowisko, normalnie cala heca:) Jakas taka wybiedzona byla, ale na szczescie cala i zdrowa. Jak ona tam sie dostala? Moze byla juz w drodze do domu? Jak taki pies wie gdzie ma isc? Jakby normalnie jakiegos GPS-a miala, kochana psinka:))) Normalnie cud, ze tak szybko sie znalazla, ze nie wpadla pod zaden samochod, przeciez to samo centrum miasta. Jak teraz o tym mysle juz na spokojnie to nie moge uwierzyc, ze tak szybko wszystko dobrze sie skonczylo:) A dziewczyny maja nauczke, ze musza bardziej uwazac na przyszlosc, zeby nie bylo lipy.
Po pracy pojechalem do Santorini, Iwka zjadla obiad, ja caly czas z bananem na dziobie chlapnalem 1 Lecha, pozniej poszlismy do Galaxy, Iwka polatala po sklepach, a ja w tym czasie spokojnie sobie siadlem w Lech Pubie, zamowilem 1 Lecha, wyciagnalem laptoka, SMS-em wykupilem godzinke netu (jest tam hotspot Orange, godzinka kosztuje cos kolo 8 zika), popstrykalem troche, wypilem piwko, a pozniej pojechalismy do KJ-a. Ostatni wieczor bez dziewczyn, radosc ze znalezienia psa, mialem ochote sie urznac:) Przyszedl jeszcze Mysza ze swoja Beatka, Krzysiu i Kon. Posiedzielismy, pogadalismy, wypilem 4 Heinekeny, pozniej Koniu odwiozl nas do domku i po pelnym wrazen dniu nawet nie wiem kiedy zasnalem:)
W piatek wstalem, polecialem do roboty, popracowalem, a od 13:00 zaczely sie emocje tenisowe:), Aga Radwanska grala z Dominika Cibulkova (hehe, jakie nazwisko godne:). Na necie sledzilem wynik na biezaco, sytuacja zmieniala sie jak w kalejdoskopie. Jak wychodzilem o 15:00 to mecz jeszcze trwal, w drodze do domu Goly SMS-ami zapodawal aktualny wynik, jak przyszedlem do domu to od razu wlaczylem Eurosport, patrze, a tu Aga ma akurat pilke meczowa, ktora od razu wygrala! Po trwajacym prawie 3 godziny pojedynku wygrala 6:4, 6:7, 6:4! I w sobote w polfinale zagra z Szarapowa (kurwa, jak ja jej nie lubie, brrr).
Nastepnie trzeba bylo zrobic w domu troche porzadkow bo wieczorem wpadal Student z Ania. Przytargal swoj dekoder C+, to sobie od razu ogladnelismy mecz. Wczoraj ruszyla runda wiosenna naszej biednej ligi, Korona podejmowala Wisle, mecz skonczyl sie remisem 1:1, jak zwykle poziom gry podly, czlowiek jak sie naoglada ligi angielskiej albo Ligi Mistrzow, to pozniej jak ma ogladac tych naszych biedakow to normalnie serce boli. Troche posiedzielismy, pogadalismy (Student zapodal info jak oni przygotowali kwestie logistyczne wyjazdu na ME, rewelka, pole namiotowe w Bratyslawie, 50 km od Wiednia, dobry punkt wypadowy, idziemy w ich slady:) wypilem 7 i pol Lecha i poszedlem spac.

Cenny remis Manchesteru...

W pierwszym meczu 1/8 Ligi Mistrzow, Manchester zremisowal na wyjezdzie z Olympique Lyon 1:1. Jak dla mnie wynik dobry, w rewanzu powinnismy puknac żaby i awansowac do cwiercfinalu:) Od 54 minuty Lyon prowadzil 1:0, koncowka byla nerwowa, gdyby takim wynikiem zakonczylo sie spotkanie to w rewanzu mogloby byc roznie. Jakas strzelona psim swedem przez żaby bramka i musimy juz strzelic 3 zeby awansowac. Ale cale szczescie niezawodny Carlos Tevez byl tam gdzie trzeba i strzelil na 3 minuty przed koncem zajebiscie wazna brameczke:) Normalnie to bym wydarl ryja, ale obiecalem Szwagrowi przed meczem ze bede cicho, to tylko zagryzlem zęby i wydawalem z siebie dziwne odglosy machajac przy tym rekami, wariactwo;)

http://www.devilpage.pl/index/news/komentarze/14112/tevez_daje_cenny_remis_/

czwartek, 21 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 20 luty (sroda)

Dzien uplynal pod znakiem oczekiwania na wieczorne emocje pilkarskie. Rano wstalem, polecialem do roboty, wpadl Szwagier, przyniosl do zrobienia PIT-a (nr 3 w tym roku, nie liczac mojego). W tym roku w koncu zrobili taki fajny uklad w tych PIT-ach, ze mozna przeznaczyc 1% swojego podatku na tzw. Organizacje Pozytku Publicznego, bez zadnych przelewow, bez niczego. Po prostu na koniec PIT-a wpisuje sie dla kogo Urzad ma wyslac kasiorke, i tyle. I w tym roku, we wszystkich PIT-ach ktore robie znajomym, wpisuje (bez konsultacji z tymi osobami, na razie nikt nie protestowal:), zeby kasiorka szla dla "FUNDACJA ZACHODNIOPOMORSKIE HOSPICJUM DLA DZIECI". Szczytny cel, z kazdego PIT-a idzie dla nich srednio 15-35 zl, w zaleznosci od tego ile podatku jest do zaplacenia. Mnozac to przez okolo 20 PIT-ow ktore pewnie zrobie w tym roku, to zbiera sie nie jakas tam mega olbrzymia kwota, ale zawsze pare groszy na te chore dzieci pojdzie.
PIT-a zrobilem, popracowalem, polecialem do domku i siedzialem czekajac na telefon od Szwagra ktory mial zadzwonic, o ktorej wychodzi z roboty. W koncu sie okazalo, ze bedzie wychodzic dopiero ok. 20:30, a mecz startowal o 20:45. Mega szybka akcja, podjechalismy jeszcze po Dzordza i Krzysia i z siatkami pelnymi alkoholu wbilismy sie na Lucznicza. O zesz kurwa, emocji bylo sporo. 4 mecze, oprocz MU-Lyon jeszcze takie kąski jak Arsenal - Milan i Celtic - Barcelona. Przelaczalismy sie z meczu na mecz, zeby poogladac jak najwiecej. Wypilem pare kielkow, do tego 2 Bosmanki, pozniej zakorbilem jeszcze Jacusiowi jedno Tyskie bo moje piwko sie juz skonczylo, w miedzyczasie 3P, klawo jak cholera Egon:) Po meczach jeszcze troche posiedzielismy, pogadalismy, i pozniej pojechalismy do domku. Po drodze jeszcze wypity 1 Heniek i sen...

środa, 20 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 19 luty (wtorek)

Rano polecialem do Urzedu Skarbowego zaniesc PIT-a, oczywiscie swoje odstalem w kolejce, srednia wieku powyzej sredniej, ruchy skurwiale, nerwy od rana. Ale PIT zlozony, niech szybko rzygna kase to bedzie elegancko:)
Nastepnie do roboty, popracowalem, po pracy polecialem na Starowke, najpierw Eskapada, Iwka obiad, ja wypite 2 Lechy, pozniej polecialem do Apartamentu. Mysza mial wczoraj urodziny i zorganizowal male spotkanie. Bylem ja, Mysz, nowa narzeczona Myszy, Robert i Peszka. Wypilem 3 Heinekeny, bylo oczywiscie wesolutko i sympatycznie. Pozniej do domu, poczytalem troche gazetek zaleglych, popstrykalem w kompa, mialem jeszcze w planie ogladnac jakis filmik, ale zasnelo mi sie... samo zycie;)

wtorek, 19 lutego 2008

Wielkie zwyciestwo United!!!

Yes! Yes! Yes! Czerwone Diably w V rundzie Pucharu Anglii rozgromily Arsenal 4:0!!! Psy z Londynu nawet nie byly w stanie pierdnac, tak ich United zdominowal. Juz mnie wkurwiaja kibice Arsenalu, ze MU wygral z ich rezerwami. Po pierwsze kto kazal tym skurwielom wyjsc w tak slabym skladzie, a po drugie Manchester tez gral oslabiony, na gral Ronaldo (kapitalnie go zastapil Nani), nie gral Giggs, po prostu bylismy (i jestesmy:) lepsi i niech frajerzy sie z tym pogodza:) Wynik odzwierciedla to, co sie dzialo na boisku. Przygniatajaca przewaga United przez caly mecz, po 20 minutach prowadzilismy juz 2:0 i przez caly mecz kontrolowalismy sytuacje. Mecz mial 3 bohaterow. Nani, o ktorym juz wspomnialem (bramka + 2 asysty), Fletcher (2 bramki) i Rooney, strzelil pierwsza bramke i szarpal przez caly czas, mam nadzieje ze forma nie ucieknie i w srode z Lyonem pokaza podobna gre i zjedza zaby:)Wczoraj juz bylo losowanie nastepnej rundy, w cwiercfinale Pucharu Anglii United zagra z Portsmouth na Old Trafford, 10 marzec, poniedzialek, godzina jeszcze nie podana, ale pewnie 21:00, mecz bedzie na bank na C+, emocje gwarantowane:)))

http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,1693861,,puchar_anglii_manchester_rozgromil_arsenal,wiadomosc.html

Podsumowanie dnia - 16 luty (sobota), 17 luty (niedziela) i 18 luty (poniedzialek)

W koncu jest czas na to, zeby usiasc i napisac coz to takiego ciekawego wydarzylo sie prze te 3 dni. Mocno intensywnie bylo. W sobote wstalem rano i sie zaczelo ganianie, najpierw jeden sklep, pozniej drugi, w miedzyczasie nieudana akcja zakupu gadzetow, czlowiek latal jak nurek w ta i z powrotem, tylko korzysci z tego zadnych. Pozniej baby polecialy na urodziny, a ja w domu, sam jak palec, najpierw popracowalem troche przy komputerku, z piwkiem w reku, elegancko:) Pozniej kolo 18:00 wlaczylem DSF, bo to przeciez za chwile miala sie rozpoczac glowna atrakcja dnia, mecz V rundy Pucharu Anglii, przedwczesny final, Manchester United - Arsenal na Old Trafford:) Na mecz wpadl Student i poogladalismy sobie w dwojke. Student oczywiscie jak to Student byl za Arsenalem (tzn. bardziej przeciwko MU niz za Arsenalem, ten typ tak ma, zawsze jak ogladamy razem jakis meczyk to jest za przeciwnikiem zespolu, ktoremu ja kibicuje, zreszta nie pozostaje mu dluzny i zachowuje sie podobnie:) Nasze wspolne ogladanie meczu to pokaz szowinizmu w czystej formie, tym razem bylo spokojnie, najwieksze hece sa wtedy, gdy graja przeciwko sobie jakies nasze ulubione zespoly, czyli przewanie z jednej strony cos angielskiego, a z drugiej strony jakies wloskie parowki, oj, wtedy sie dzieje:)))
Ogladnielismy mecz, wypilismy pare piwek (ja lacznie 6 Bosmankow), pogadalismy bo sie dawno nie widzielismy, no i humor zajebiscie dopisywal bo mecz sie skonczyl wynikiem lepiej niz zajebistym (o meczu w nastepnym poscie). Jak juz Student polecial nie pozostalo nic innego tylko polozyc sie spac.
W niedziele wstalem, w sumie duzo nie wypilem ale kac meczyl, to sie nic nie chcialo robic, a trzeba bylo sie wyszykowac bo szlismy do Tescia na urodziny. Jak se pomyslalem, ze wiaze sie to z piciem wodki to mi sie robilo niedobrze. Ale zanim wyszlismy, zanim dojechalismy, to zrobilo sie po 14:00. Zjadlem obiadek, poczulem sie lepiej, wjechal na stol flakon, no to mus bylo pare kielkow wypic. Dobrze ze byl Szwagier to se mozna bylo pogadac, ustalamy od jakiegos czasu szczegoly wyjazdu w czerwcu na mecz Polska - Austria w Wiedniu na ME. Szwagier ma wziasc z roboty ladnego busa i mamy ruszyc spora ekipa podbijac Wieden i poogladac fale Dunaju:) Zostalo sporo szczegolow do dopracowania, czasu niby sporo, ale warto juz teraz wokol tego sie zakrecic. U Tescia troche posiedzielismy i pojechalismy do domku. Wypitych pare kielkow sprawilo, ze w domu to juz w ogole nic mi sie nie chcialo, ale jeszcze zmobilizowalem sie zeby zrobic swojego PIT-a. Siadlem i po jakims czasie wszystko bylo ready. Pozniej juz w lozeczku ogladnalem sobie jeszcze raz ostatnia godzine "No Country for Old Men" (wrazenia podobne jak za pierwszym razem:)
W poniedzialek rano wielka akcja do przeprowadzenia: zawiezc dziewczyny i psa do Mamy na Budziszynska. O jezu, cala wyprawa, pelno tobolow, trzeba to bylo wszystko popakowac, bo sprzedalismy Kluchy na caly tydzien, najpierw do mojej Mamy, pozniej do Tesciow, rewelka:) Jakos dojechalismy, pies caly ujebany oczywiscie, bo na dworzu pogoda skandaliczna, bloto, kaluze, normalnie fuj:( A pozniej do pracy, sporo roboty, nawet nie mialem czasu zeby usiasc i uzupelnic te moje wypociny. Po pracy mala posiadowka z Iwka w Santorini, wypity 1 Urquell, pozniej ona poszla sobie na jakies zakupki, a ja do Konia konczyc akcje "router".
Ja pierdole, czemu prawie nigdy nic nie moze zadzialac jak nalezy od poczatku:( To bylo juz drugie podejscie do tego routerka. Taki sam sprzet jak ja mam w domu, u mnie zadzialal w 3 sekundy, u Konia podczas pierwszej wizyty pare dni temu nie dalem rady go uruchomic, cos bylo nie tak z jebanymi IP-kami. Teraz tez, siadlem, otworzylem sobie Tyskie, wzialem gleboki oddech, popstrykalem, pokombinowalem i chuj z tego wyszedl. No to (jak w Milionerach, poprosilem o telefon do przyjaciela:) zadzwonilem do Bimbelta po pomoc, kilkanascie minut goracej linii nie przynioslo efektu, Kon ma net z Tele2 i jakos skurwiale sie go konfiguruje, Bimbelt mowil co mam sprawdzac, gdzie co mam wpisywac, ale net bezprzewodowo nie chcial ruszyc. W koncu umowilem sie z Bimbeltem, ze jak jutro bedzie na Pomorzanach na probie, to ze ma podjechac i zerknac swoim fachowym okiem na to z bliska, przez telefon zarzekal sie ze nie ma opcji zeby to nie chodzilo. I jak juz skonczylem z nim gadac, to pomyslalem ze jeszcze raz sprawdze czy powpisywalem w ustawieniach routera wszystko tak jak nalezy. W poczuciu bezsilnosci zaczalem kurwa zonglowac tymi cyferkami, te wszystkie 192.168.1.1, 255.255.255.0 i inne tego typu madafaki juz mi przed oczami lataly, i nagle...CUD! Skurwiel zaskoczyl i zaczal dzialac! Buhaha, sam nie wiem jak to zrobilem ale naprawde dziala:) Oczywiscie Anita (bo tez byla i zerkala jak se nieradze z tym scierwem) nie pozwolila mi sie za bardzo nacieszyc swoim sukcesem mowiac: tylko pamietaj, zebys sie nie chwalil, ze go uruchomiles, bo przeciez nawet nie wiesz jak to zrobiles. Hehe, urodzony szyderca:)
W poczuciu dobrze wykonanej roboty wypilem jeszcze drugie Tyskie i polecialem do domu. Reszta wieczoru uplynela przy kompie. Jeszcze troche popracowalem i z mysla o pozytecznie spedzonym dniu poszedlem spac:)

sobota, 16 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 15 luty (piatek)

Piatek mial minac jakos tak wypoczynkowo, a minal w sumie pracowicie. Po pracy szybkie piwko w 3K z Golym. Chlapnalem 1 Urquella, chwile pogadalismy i polecialem do domu. W domu najpierw zrobilem Myszowego PITA (PIT nr 2 w tym sezonie), wyszedl Myszy gruby zwrot, cale 2 zika. Ja pierdole, nie bedzie normalnie wiedziec co z taka kasa zrobic:) A pozniej moje dziewczyny wymyslily zeby przeinstalowac system w naszym domowym kompie bo im Simsy cos wolno dzialaja. O jezu, tak mi sie nie chcialo, ale co robic, Iwka miala akurat urodziny, to zamiast swietowac to caly wieczor stracony, ani nic nie ogladnalem ani nie poodpoczywalem, ale komp zrobiony na tip top, radosc dzieci bezcenna:)

piątek, 15 lutego 2008

Wczoraj ogladniete...

To nie jest kraj dla starych ludzi (No Country for Old Men) (2007) - DivX

reżyseria Joel Coen , Ethan Coen, wyst. m.in. : Tommy Lee Jones, Javier Bardem, Josh Brolin, Woody Harrelson.

Hmm, sam nie wiem co sadzic o tym filmie...
Z wielkim oczekiwaniem podchodzilem do ogladania. Film jednych z moich ulubionych rezyserow, 8 nominacji do tegorocznego Oscara, to wszystko brzmialo zachecajaco. Film trwa prawie 2 godziny. Po ogladnieciu 1 godziny i 40 minut bylem w siodmym niebie, genialny film, majstersztyk. Podczas napisow koncowych zachwyty poszly gdzies w pizdu. Nie wiem, czy ja nie zrozumialem tego co sie wydarzylo na koniec, czy co, ale siedzialem, patrzylem na te przelatujace przez ekran napisy i nie wiedzialem o co kaman. Zdaje sobie sprawe, ze nie kazdy film musi miec zakonczenie typu "kawa na lawe", zeby co bardziej nierozgarnieci widzowie mogli zrozumiec, ale tutaj, to co sie wydarzylo (i co sie nie wydarzylo) daje wiele do myslenia.
Na tym koniec opisu, dzis moze ogladne druga czesc filmu jeszcze raz, moze cos wiecej z tego wyniose:)

http://to.nie.jest.kraj.dla.starych.ludzi.filmweb.pl/

Podsumowanie dnia - 14 luty (czwartek)

W czwartek, jak to zwykle bywa 14 lutego, byly Walentynki. Walentynki jak to Walentynki, duzo halasu o nic:) Z takich przyszywanych swiat z zagranicy to najbardziej mi sie podoba Beaujolais Nouveau, przynajmniej dobra okazja zeby sie napic:) No i z racji tego, ze byly te Walentynki, to zaprosilem wszystkie swoje baby na obiad do Santorini. Kluchy zadowolone, bo wciagnely pizze, ja wypilem 2 Lechy i pojechalismy do domku. W domu sie polozylem, pospalem do wieczora, a wieczorem w lozeczku ogladnalem sobie filmik. Ot, i cale Walentynki:)
Ale zeby nie bylo, ze zadnego nastroju w tym wpisie nie bylo, to ponizej zapodaje piosenke z jednego z moich ulubionych filmow:)


czwartek, 14 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 13 luty (sroda)

Uuu, wlasnie zobaczylem, ze post, ktorego wlasnie pisze, jest rowno setnym wpisem na moim blogu! Normalnie trzeba to opic dzis:) Balem sie na poczatku czy mi nie zabraknie systematycznosci i wytrwalosci, ale z biegiem czasu to pisanie przychodzi mi coraz latwiej i sprawia coraz wiecej frajdy :)
A jezeli chodzi o wczorajszy dzien, to po pracy wypilem z Golym i Krzysiem S. z TVP3 piwko w 3K (2x Urquell), zaprosilem Krzyska na sobote na meczyk, bo zaczynam juz kompletowac ekipe. W sobote wielkie wydarzenie na Old Trafford. Manchester United - Arsenal w V rundzie Pucharu Anglii! Przedwczesny final! Zadne kurewki z zadnej polskiej stacji TV nie nadaja tego meczu (bo przeciez trzeba zaoszczedzic kasiore na XV edycje "Gwiazdy tancza na lodzie", XXVI edycje "Tanca z gwiazdami", XVII edycje "Gwiazdy robia faje pod woda" i inne tego typu mega wyjebane atrakcje:(, hmm, chociaz to ostatnie moze bym ogladal:)
No i sie doszukalem, ze mecz bedzie na niemieckim DSF, ktorego nie ma na zadnej cyfrowej platformie, ale jakims cudem uchowal sie analogowo, a ze mi jakims cudem (cos za duzo tych cudow:) jeszcze sie uchowal analogowy odbiornik TV Sat, to sobie ten meczyk ogladne w domku:) No i dobrze sie sklada bo wszystkie baby wychodza na jakies tam urodziny, to chata wolna (hehe, jak to brzmi, jakbym mial 15 lat i sie cieszyl ze starzy zostawiaja wolna chalupe i mozna zrobic impreze:) i mus zaprosic pare osob zeby sie lepiej ogladalo:)
Wracajac do wczorajszego dnia, po piwku pojechalem do domku, zreperowalem kompa kolegi Bodzia i tyle, zbyt kreatywnie tego dnia nie spedzilem, ale to juz powoli staje sie zasada:)

środa, 13 lutego 2008

Wczoraj ogladniete...

Mokra robota (You Kill Me) (2007) - DivX

reżyseria John Dahl, wyst. m.in. : Ben Kingsley, Téa Leoni, Luke Wilson, Dennis Farina, Bill Pullman.

Czarna komedia kryminalna. Kingsley gra czlonka polskiej rodziny mafijnej w Buffalo. Jest zabojca na zlecenie, ale ma problemy gdyz mocno pije. Szef gangu wysyla go na odwyk do San Francisco gdzie Ben wstepuje do AA. Poznaje rowniez sporo mlodsza pania (Téa Leoni) ktorej po jakims czasie przyznaje sie co z niego za ziolko (tzn., ze jest nalogowym pijakiem i platnym morderca). Pani na to mowi: "Frank, nikt nie jest doskonały." :)
W ogole dialogi w filmie sa rewelacyjne, cala sytuacja z podstarzalym pijakiem-morderca jest pokazana z przymrozeniem oka, a poza tym Téa wyglada w filmie rewelacyjnie (42 lata na karku, ale wyglada na 30:) Fajnie w ogole komponuja sie oboje, co widac na ponizszym zdjeciu:


http://mokra.robota.filmweb.pl/

Podsumowanie dnia - 12 luty (wtorek)

Odpoczynku ciag dalszy:) Po pracy male zakupki, pozniej w domku troche pracy przy kompie, pozniej lezenie, gazetka, przed snem film, o jezu, kurewsko slodkie "nic nie robienie":) Bez zadnego szlajania sie po pracy, bez zadnego alkoholu od ktorego na drugi dzien napierdala glowa, ciekawe kiedy mi sie znudzi;)))

wtorek, 12 lutego 2008

Wczoraj ogladniete...

Domino (2005) - DivX

reżyseria Tony Scott, wyst. m.in. : Keira Knightley, Mickey Rourke, Edgar Ramirez, Lucy Liu, Mena Suvari, Christopher Walken, Jacqueline Bisset.

Na poczatek krotko: FILM TOTALNA WYJEBKA!!! Dla mnie na razie najlepszy film tego roku, i jeden z lepszych jakie w zyciu widzialem. Po prostu uwielbiam filmy zrobione w ten sposob. Pelen hard core, ironia, przymrozenie oka, mniejsze znaczenie ma fabula (chociaz tez zajebista), bardziej sie liczy sposob w jaki film jest zrobiony. Hitowa obsada (oprocz zawodowych aktorow, ktorych czesc wymienilem wczesniej, graja np. Macy Gray i Tom Waits), kapitalne zdjecia i montaz, mega super sciezka dzwiekowa (m.in. Groove Armada, Macy Gray, Tom Waits, Xzibit, 2 Live Crew), wszystko naj, naj, naj!
Keira Knightley to chyba najwieksze zaskoczenie tego filmu. Ten drobny sliczny blondasek, z wyrazem twarzy mowiacym: "nie skrzywdze nawet muchy", tutaj napierdala sie ze wszystkimi (a jak bosko macha nunchaku:). Tom Waits mowiac do niej: "Jestes aniolem ognia" nie mogl jej trafniej okreslic:)
Film jest oparty na prawdziwej historii Domino Harvey (corki gwiazdy filmowej z Hollywood) porzucajacej dotychczasowe zycie wsrod gwiazd i zostajacej lowczynia nagrod i przestepcow ukrywajacych sie przed wymiarem sprawiedliwosci. Dodatkowego smaczku nadaje fakt, ze prawdziwa Domino Harvey zmarla pare miesiecy przed premiera filmu w wieku 35 lat (znaleziono ja martwa w wannie). W filmie tez ja pokazano na kilka sekund na koniec z napisem "In Loving Memory Domino Harvey". Jak spiewaly "Roze Europy", "...zyc szybko, kochac mocno i umierac mlodo". Do Domino nie pasuje to drugie okreslenie. Gdy byla jeszcze mala, zdechla jej rybka. Jak powiedziala, byl to przelomowy moment w jej zyciu, postanowila wtedy juz nigdy do nikogo sie nie przywiazywac. Nie moglaby zniesc bolu po ewentualnej stracie. I tej zasadzie byla wierna przez reszte zycia, dlatego to zycie wygladalo tak jak wygladalo. Ale fakt, ze zyla szybko (kurewsko szybko) i zmarla mlodo, pozostaje faktem.Ponizej kilka fotek z filmu:




Wczoraj ogladniete...

Obcy kontra Predator 2 (Aliens vs Predator - Requiem) (2007) - DivX

Powiem tak, tam gdzie widac bylo na ekranie tylko nasze kochane stwory, czyli Predatora albo Obcych, bylo fajnie. Natomiast jezeli zaczynali pokazywac "czynnik ludzki" wystepujacy w tym filmie to zaczynalo robic sie gorzej. Fajnie, ze byl tylko jeden Predator, przypominalo mi to rewelacyjna pierwsza czesc (oczywiscie "Predatora" a nie "AvP"), z kolei dobrze, ze Alienow byla cala masa, fajnie sie to razem komponowalo. Ale Ci ludzie wystepujacy, jacy oni byli biedni, nie bylo nawet jednego bohatera, ktoremu kibicowaloby sie calym sercem. Bardziej mi zalezalo na tym, zeby Predator zalatwil Obcych (wzbudzal pozytywne odczucia:) niz zeby ktos z ludzi sie uratowal. A koncowka tak zrobiona, ze na pewno w nieodleglej przyszlosci nalezy sie spodziewac znowu jakiejs kontynuacji:)

http://2.obcy.kontra.predator.filmweb.pl/

Podsumowanie dnia - 11 luty (poniedzialek)

Poniedzialek jak to poniedzialek, bez zadnych rewelacji. Jeszcze mnie trzeslo po weekendzie, tak wiec po pracy grzecznie prosto do domku, a w domku odpoczynek. Zadnego piwka, robie sobie przerwe, trzeba od czasu do czasu odpoczac:) Najpierw ogladnalem jeden filmik, pozniej wieczorem drugi. O nich w nastepnych postach.
Aha, i wieczorem Arsenal jednak wygral i MU traci juz 5 punktow:(

poniedziałek, 11 lutego 2008

Zmarł Roy Scheider

"Szczeki", "Blekitny Grom", "Maratonczyk", to tylko kilka z filmow z jego udzialem, ktore ogladalem cale mnostwo lat temu. Gosc zapadal mocno w pamieci, dla mnie byl jednym z najlepszych aktorow lat 70 i 80. Szkoda tylko, ze nigdy nie dostal Oscara, zaslugiwal jak malo kto...

http://film.onet.pl/0,0,1689628,wiadomosci.html

Przegrane derby :(((

A mialo byc tak pieknie:( Godna oprawa meczu, zwiazana z wydarzeniami sprzed 50 lat w Monachium, minuta ciszy przed meczem, wystep w specjalnie na ta okazje przygotowanych koszulkach, stadion wypelniony po brzegi (prawie 76ooo ludzi na trybunach), mecz derbowy (dodatkowy smaczek), a skonczylo sie pierwsza porazka w tym sezonie na Old Trafford:( Przegrana 2:1 po slabym meczu. Tzn. MU mialo przewage przez wieksza czesc meczu, ale co z tego, jezeli to City strzelalo bramki, a na tym chyba rzecz polega. Mam nadzieje ze dzis Arsenal nie wygra z Blackburn, bo przewaga londynczykow zwiekszylaby sie do 5 punktow:(((

http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,1689484,,mu_polegl_na_old_trafford_po_raz_pierwszy_od_34_lat,wiadomosc.html

Wczoraj ogladniete...

Królestwo (The Kingdom) (2007) - DivX

reżyseria Peter Berg, wyst. m.in. : Jamie Foxx, Jennifer Garner, Jason Bateman, Chris Cooper.

Film rewelka! Rzecz dzieje sie w Arabii Saudyjskiej, w bazie amerykanskiej terorysci przeprowadzaja zamach, FBI wysyla 4 osobowa ekipe, ktora przy pomocy miejscowej policji (pozniej okazuje sie, ze chce bardziej przeszkadzac niz pomagac) ma rozkminic kto stoi za zamachem. Mocna rzecz, w szczegolach pokazane tajniki takich operacji i zajebiscie realistycznie dzialania terorystow na Bliskim Wschodzie. Okazuje sie ze dla tych typow skonstruowanie bomby i inne tego typu rozrywki to przyslowiowa "bulka z maslem". A przezycie godziny poza strzezonymi bazami, pomimo konwojow, itp, to zadanie prawie niewykonalne:) Od poczatku do konca trzyma w napieciu!

http://krolestwo.filmweb.pl/

Przedwczoraj ogladniete...

Splinter (2006) - DivX

reżyseria Michael D. Olmos, wyst. m.in. : Edward James Olmos, Tom Sizemore.

Nic ciekawego. Film o latynoskich gangach w Los Angeles. Caly czas pokazywali policjantow opowiadajacych jacy to oni sa dobrzy, tylko ze jakos w filmie tego nie bylo widac, bo w/g mnie nic nie robili. Ta latynoska gangsterka tez jakas taka sobie, gdzie jej tam do kacapow:) W sumie slabizna.

http://www.filmweb.pl/Splinter,2006,o+filmie,Film,id=252935

Podsumowanie dnia - 9 luty (sobota) i 10 luty (niedziela)

Oj, ciezki byl ten weekend. W sobote rano wstalem z bolem glowy po wieczorze ze Szwagrem. Caly dzien na lezaco, najpierw ogladnalem 2 odcinek "Zagubionych", pozniej "Splinter", pozniej trzeba sie bylo szykowac bo wieczorem ruszalismy do Kafe Jerzy. Najpierw poszlismy do Grzybka, u niego wypilem 1 Becks'a i razem z nim ruszylismy do KJ-a. Bylo milo i sympatycznie, pogadalismy, potanczylismy, oprocz nas byli znajomi Iwki (Arek + Gosia), pozniej zjawil sie jeszcze Dzordz, na sam koniec jeszcze Misiek sie znalazl, w lozy po drugiej stronie Mysza caly wieczor klamal nowa kolezanke, bylo wesolo:) Wypilem cos kolo 8 Heinekenow, dokladnie nie pamietam, bo gdzies po drodze stracilem rachube:) + 1P. W niedziele rano znowu leb napierdalal, po sniadaniu troche polezalem i ruszylem pozniej do Konia podlaczyc mu routerka. W domu u mnie ten router dzialal, u Konia oczywiscie wyszla jakas muka i do konca nie chcial zadzialac. Wypilem 1 Bosmanka, zaczelo braknac czasu, to polecialem na szybkiego do Jana na dzialke, byl jeszcze Dzordz, Stachu i Zbyszek. Wypilem nastepnego Bosmanka + 1P i polecielismy z Dzordzem na derby Manchesteru. Jedziemy na Starowke, a tu nagle telefon od Golego, ze Kanclerz i Desperado zamkniete i nie ma gdzie ogladnac meczu. Kurwa mac, miasto liczy prawie pol miliona ludzi, a jak czlowiek chce ogladnac w niedziele mecz to nie ma gdzie. No to szybki telefon do Misia, i wprosilismy sie do niego na mecz:) Po drodze kupilismy piwko, u Misia wypilem 4 Bosmanki + 1P, pogadalismy, posmialismy sie, najlepszy tekst sprzedal Mis. Opowiada, jak jakis jego koles w towarzystwie paru osob chcial sie dowiedziec czy jego ziomek puknal jakas laske, i chcial to zrobic w kulturalny sposob, to zadal ziomkowi pytanie, czy "zepsul lasce siku". Umarlem:)))
Po meczu pojechalem do domku, cos zjadlem, troche pospalem i wieczorem juz w lozeczku wlaczylem "Krolestwo". Opisy filmow i meczu w nastepnych postach...

sobota, 9 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 8 luty (piatek)

Piatek mial uplynac bardzo spokojnie. Po pracy ruszylem prosto do domku, siedze sobie, odpoczywam, pelen relaks, az tu nagle telefon. Patrze, dzwoni Szwagier. Wyczulem niebezpieczenstwo... Odbieram telefon, siema siema, po krotkiej chwili okazalo sie przeczucie mnie nie zawiodlo. Szwagrowi spsul sie komp i chce przyjechac z kompem pod pacha zeby mu przeinstalowac system. I oczywiscie padlo pytanie: "a moze jakas litrowke zrobimy?". Nie daje rady z tym Szwagrem...
Przyjechal, zrobilismy ta litrowke, pozniej na deser chlapnalem jednego Becks'a + 1P i poszedlem spac. Po drodze komputer zostal zrobiony, tak wiec wieczor nie poszedl calkowicie na straty:)

piątek, 8 lutego 2008

Heineken Open'er 2008

Jeeeeeeeeeest!!!!!!!
Ja pierdole, jeeeeeeeeeeest!!!!!!!
Przed chwila zobaczylem newsa:
"Z radością pragniemy ogłosić kolejne zespoły, które zagrają na Heineken Open'er Festival. Są nimi legendarna brytyjska formacja Massive Attack oraz duet CocoRosie".
Massive Attack!!! Yes, yes, yes!!!
Przeciez jak uslysze na zywo "Protection", "Karmacoma" albo "Unfinished Sympathy" to ze szczescia chyba narobie w galoty!!!:)))
Jak do tego jeszcze dolozyc The Chemical Brothers, ktorego wystep juz wczesniej zapowiedziano to szykuje sie muzyczna orgia, jak ja to przezyje...

Wczoraj ogladniete...

Wściekłe psy (Reservoir Dogs) (1992) - Polsat

reżyseria Quentin Tarantino, wyst. m.in. : Harvey Keitel, Michael Madsen, Tim Roth, Steve Buscemi, Quentin Tarantino, Chris Penn.

Debiut rezyserski Tarantino. Bardzo inteligentne kino gangsterskie, a nie, jak to czesto bywa, film z gatunku "zabili go i uciekl":) Scenariusz (tez oczywiscie dzielo Quentina) dopracowany do perfekcji, niektore scenki to uczta dla oka, ale w/g mnie najwieksza wartoscia tego filmu sa dialogii.
Kurwa, rozmowa na poczatku filmu, gdy chlopaki siedza w knajpie przy stole, to jak dla mnie jeden z najlepszych dialogow w historii kina. Gadka o muzyce, tlumaczenie Mr Brown'a (ktorego gral Quentin) o czym jest "Like A Virgin" Madonny (totalna rewelka), albo tlumaczenie Mr Pink'a (Buscemi) dlaczego z zasady nie daje napiwkow, to arcydziela:) Tak jak rozmowa, gdy Joe, szef calej akcji robi chlopakom wyklad przed skokiem i nadaje im pseudonimy (Buscemi nie chce byc Pink, a Joe tlumaczy ze to on decyduje, bo tak to by wszyscy chcieli byc Mr Black:))) Wszyscy zawsze sie podniecaja cytatami z "Pulp Fiction", ale w/g mnie dialogii we "Wscieklych psach" sa o klase lepsze. Kanon gatunku, arcydzielo!

http://wsciekle.psy.filmweb.pl/

Podsumowanie dnia - 7 luty (czwartek)

Czwartek minal bez historii. Najpierw praca, po pracy 2 piwka w Tawernie z Golym i Mysza. Mysza juz sie nie moze doczekac, bo dostal info z Orange'a, ze idzie do niego zamowiony telefon, jakas mega wypasiona Nokia. No i nasz maly paparazzi juz drzy caly na mysl, co on bedzie mogl z tym telefonem zrobic, hehe, jak dziecko:)
Pozniej do domku, w domku praca, a wieczorem ogladnalem sobie filmik...

czwartek, 7 lutego 2008

Wczoraj ogladniete...

Eastern Promises (2007) - DivX

reżyseria David Cronenberg, wyst. m.in. : Viggo Mortensen, Naomi Watts, Vincent Cassel.

Oj, oj, oj, jak to sie mowi, cos pieknego i nie drogo:) Nastepny swietny film jednego z moich ulubionych rezyserow:) W przypadku Cronenberga, tak jak i w przypadku np. Lyncha czy Jarmuscha, wiadomo ze kazdy film mozna ogladnac w ciemno. Podobnie jest tym razem. Swietnie opowiedziana historia o ruskiej mafii, dziejaca sie w Londynie. O zesz kurwa, strasznie twarde te kacapy, bez najmniejszego grymasu na twarzy podrzynaja gardla, gwalca, morduja, nie to co nasza przestepczosc zorganizowana (patrz Blacha, Skalpel i inne Ryski:) Do tego wszystkiego Mortensen (jak dla mnie za ta role smialo moglby kandydowac do Oscara), sliczna jak zwykle Naomi Watts i Cassel, grajacy jak zawsze, delikatnie mowiac, lekko niezrownowazonego debila:), i na dodatek wszyscy mowia sporo po rusku z zajebistym akcentem, perfekcja!:)

http://www.filmweb.pl/Eastern+Promises,2007,o+filmie,Film,id=320377

Podsumowanie dnia - 6 luty (sroda)

Sroda minela bardzo bardzo grzecznie:) Najpierw praca, pozniej szybko do domku, dalej praca, pozniej cos co nie czesto sie u mnie zdarza, czyli samotny pobyt w domu:) Kurde, dziwne to takie, ale mam tak malo okazji przebywac popoludniami samemu we wlasnym domu, zawsze ktos jest. A tak to spokoj, bloga cisza, siedze i delektuje sie samotnoscia, od czasu do czasu taka fajna odskocznia od zycia codziennego pelnego na kazdym kroku tlumu ludzi. A wiec w ciszy i skupieniu moglem dalej popracowac, w tle tylko cicho lecialo sobie TVN24, po prostu rewelka! A pozniej wieczorem (w domu juz byl komplet:) ogladnalem sobie mecz. Polacy grali towarzysko z Czechami i, tu mile zaskoczenie, wygrali 2:0. Biorac pod uwage ze grali z szosta druzyna rankingu swiatowego, wynik bardzo elegancki:) Pierwsza polowe zagrali na prawde swietnie, pozniej gra nieco siadla, ale tak czy inaczej udalo sie utrzymac korzystny rezultat. A najwieksza heca w tym wszystkim to fakt, ze meczu nie ogladalem jak zwykle z butelka piwa w reku tylko ze szklaneczka zimnego kefirku:) Hehe, jaka odskocznia od codziennosci. Bezprocentowy nabial zamiast zimnego piwka. A jak, dla chcacego nic trudnego;) A po meczu w lozeczku ogladnalem sobie bardzo bardzo fajny film, o ktorym za chwile...

środa, 6 lutego 2008

50 rocznica katastrofy samolotu w Monachium.

Dzis mija 50 lat, od kiedy w Monachium rozbil sie samolot wiozacy druzyne Manchesteru United. Zginely 23 osoby, w tym 8 sposrod zawodnikow MU. Wtedy to wlasnie narodzila sie legenda tego klubu. Przez kilka lat Matt Busby kompletnie odbudowywal zespol po to, aby w 10 rocznice tragedii, w 1968 roku, jako pierwszy angielski klub zdobyc Puchar Europy.
Czyz nie byloby pieknym zrzadzeniem losu, gdyby w tym roku, tym razem w 50 rocznice, Manchester znowu okazal sie najlepsza druzyna Europy wygrywajac Lige Mistrzow?:)
Ponizej fotka przedstawiajaca zespol 5 lutego 1958 roku, dzien przed tragedia, przed meczem z Crvena Zvezda Belgrad, z tego wlasnie meczu druzyna wracala z miedzyladowaniem w Monachium.


Podsumowanie dnia - 5 luty (wtorek)

Sledzikowy wtorek uplynal oczywiscie na pijanstwie:) Tzn. nie caly, bo najpierw trzeba bylo popracowac, ale juz po pracy polecialem na szybkie piwko z Golym do Tawerny. Tam chlapnalem 2 piwka Tawernowe, pozniej do domku, porobic troche porzadkow, jeszcze popracowac przy kompie i po 19:00 przyszedl Grzybek. Kolacyjka, sledziowo na stole, a ze rybka lubi plywac to puknelismy pol literka, a pozniej przerzucilismy sie na piwko (oj, znowu to mieszanie:) Najpierw wypilem Bosmanka, pozniej 4 Becks'y + 2P i jak sie kladlem to juz niezle szumialo w kalarepie:)

wtorek, 5 lutego 2008

Zmarl Stefan Meller

Po dlugiej i ciezkiej chorobie w wieku 66 lat zmarl Stefan Meller, byly szef MSZ.
Byl to jeden z moich ulubionych politykow, tak wiec goscia zajebiscie mi szkoda. W ogole, jakos tak sie do tej pory zlozylo, ze Polska miala po 89 roku szczescie do ministrow spraw zagranicznych. Sami kumaci i normalni faceci: Skubiszewski, Olechowski, Bartoszewski, Rosati, Geremek, Cimoszewicz, Rotfeld, no i Meller, sami prawdziwi mezowie stanu. Tylko ta jebana Fotyga pasuje tutaj jak piesc do oka, kurwa, jak ja tej baby nienawidze:(
Stefan, rest in peace [*]
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4898990.html

Podsumowanie dnia - 4 luty (poniedzialek)

Poniedzialek jak to poniedzialek, minal, bo innego wyjscia nie bylo. W robocie mega mega sporo pracy, nie ma czasu zeby w nosie podlubac, po pracy na chwile do Golego do KJ-a, wpadl tez Mysza, wypilem 2 Heinekeny i pojechalem do domu. W domu jak siadlem do kompa, to wstalem kolo polnocy i poszedlem spac. Po drodze oczywiscie mala przerwa na pierwszy odcinek "The Lost", sezon 4. Oj, dzieje sie, dzieje:)))

poniedziałek, 4 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 3 luty (niedziela)

Niedziela minela bardzo bardzo spokojnie. Najpierw pospalem dlugo, prawie do 10:30. Z racji tego, ze pogoda wczoraj byla sliczna, wybralismy sie cala rodzinka na spacerek na lotnisko. Pies sie wylatal, ja sobie wypilem po drodze Bosmanka, sloneczko pieknie swiecilo, normalnie wiosenna rewelka:) Pozniej juz do samego wieczora praca przy kompie, a wieczorem ogladnalem z dziewczynami zerowy odcinek "Zagubionych", wlasnie ruszyl sezon nr 4!
W koncu nowa seria sie zaczela, juz sie nie moglem doczekac. Zerowy odcinek "Past, Present & Future" przypomnial w fajny sposob wydarzenia z trzech poprzednich serii. A dzis pewnie ogladniemy juz normalny pierwszy odcinek, tez juz sie sciagnal. Oj, bedzie sie dzialo...;)

niedziela, 3 lutego 2008

Hustawka nastrojow...

Przed meczem jakby ktos mi powiedzial, ze United zremisuje na wyjezdzie z Tottenham, to bylbym mocno niezadowolony, wiedzac, ze pare minut wczesniej Arsenal wygral z Man City 3:1. A jednak po meczu bylem zajebiscie zadowolony z remisu 1:1, bo zostal wywalczony w niesamowitych okolicznosciach:) Od 21 minuty MU przegrywal 1:0 po bramce Dymitara Berbatowa, ktorego notabene Alex F. chcial ostatnio kupic i chyba do tej pory z niego nie zrezygnowal (oj, przydalby sie na Old Trafford:). Uplywaly minuty, a wynik sie nie zmienial..
Pare minut do konca, Manchester nie schodzi praktycznie z polowy przeciwnika, ale bramki to nie przynosi... Sedzia przedluza mecz o 3 minuty, i nagle, byla gdzies tak 92 minuta, 45 sekunda, sedzia zaraz ma gwizdac koniec meczu, Manchester wywalczyl rzut rozny... Wiadomo, ze po roznym sedzia skonczy mecz... Cala druzyna United w polu karnym przeciwnika, lacznie z Van der Sar'em... Jest juz prawie 94 minuta, gdy Nani wykonuje rzut rozny, pilka trafia do Teveza i ten strzalem z 5 metrow umieszcza pilke w siatce Tottenhamu! Gooooooool!!! Cudownie!!! Arcywazny punkt uratowany!!! Oj, nakrzyczalem sie troche ze szczescia:))) I to jest wlasnie piekno pilki noznej, z sekundy na sekunde zmienia sie sytuacja na boisku, a czlowiek nagle robi sie szczesliwy, a doslownie przed chwila ogarniala go rozpacz i zwatpienie.
Jak to pieknie zaspiewal kiedys Rysiek Riedel: "... w zyciu piekne sa tylko chwile, dlatego czasem warto zyc, dlatego czasem warto zyc..." :)))

http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,1685064,,anglia_mu_cudem_uratowal_punkt__rasiak_sie_nie_doczekal,wiadomosc.html

Podsumowanie dnia - 2 luty (sobota)

Oj, ciezka byla ta sobota. Najpierw z samego rana przyjechal po mnie Koniu i pojechalismy do niego zrobic mu juz na tip-top jego kompa. Akcja troche potrwala, ale zakonczyla sie pelnym sukcesem:) W miedzyczasie poszly 4 Tyskie 0,3l. Pozniej podskoczylem do Myszy, u niego tez w koncu zrobilismy porzadek z torrentami, i co najwazniejsze, ruszyla w koncu z kopyta "kontrabanda"! Myszowy blog (http://kontrabanda-irek.blogspot.com/) ladnie sie rozrasta, pierwszego posta wklepalem szybciutko pod Myszy dyktando bo nie bylo za duzo czasu, reszta to juz czysta tworczosc Myszowa;) Widac ze kolega sie nam rozkreca:) U Myszy wypilem na szybkiego 1 Tyskie i pojechalismy do Kanclerza poogladac Man United. Przyszedl jeszcze Goly i Krzys, wypilem 3 x Pilsner Urquell, zagralismy nawet z Mysza w bilarda (o jezu, jak dawno nie gralem:). Po meczu Krzysiu zawiozl mnie do domu, a po drodze pojechalismy jeszcze do kolegi P. zrobic male zakupy. W drodze powrotnej spozylem jeszcze 1 Tyskie i caly wieczor spedzilem leniuchujac na lezaco:)

sobota, 2 lutego 2008

Wczoraj ogladniete...

Nagrody Darwina (The Darwin Awards) (2006) - DivX

Wyst. m.in. : Joseph Fiennes, Winona Ryder, David Arquette.

Fajny pomysl. Glownym bohaterem jest koles z zajebiscie analitycznym umyslem. Pracuje dla policji, wystarczy ze zjawi sie na miejscu przestepstwa i po paru chwilach wie wszystko co i jak sie odbylo. Ma tylko jeden feler, jak widzi krew to mdleje (prawie tak jak ja:) Dlatego zwolnili go z policji, po czym gosc zatrudnil sie w firmie ubezpieczeniowej badajac proby wyludzenia kasiory od ubezpieczalni. Pierwsza polowa filmu to majstersztyk, pokazanych kilku zajobow naprawde smialo pretendujacych do Nagrody Darwina. Pozniej tempo troche slabnie, ale wtedy film ratuje jak zwykle sliczna i emocjonalnie rozedrgana Winona Ryder:)

http://www.filmweb.pl/Nagrody+Darwina,2006,o+filmie,Film,id=154783

Piatkowe kino...

Lejdis (2007) - Kino

wyst. m.in. : Edyta Olszówka, Anna Dereszowska, Izabela Kuna, Magdalena Różczka.

Po pierwsze, jezeli chodzi o obsade to wymienilem tylko 4 glowne bohaterki, bo jakbym mial wypisac wszystkie znane osobistosci, ktore przewinely sie przez ekran to by miejsca zabraklo:) Cala meska ekipa z Testosteronu + pare jeszcze znanych osob, bylo kogo poogladac. Po drugie, musze przyznac, ze nie czesto mi sie zdarza pochwalic gre prawie wszystkich aktorow grajacych w polskiej komedii. Jezeli chodzi o glowne bohaterki to oczywiscie pod katem wizualnym wszystkich na glowe bije Madzia Rozczka (kurwa, jakie ona ma sliczne oczy:). Ale jezeli mowa o samej grze, to zabila mnie Iza Kuna. Do tej pory raczej nie kojarzylem tej pani, ale zagrala naprawde zajebiscie i od tej pory na bank bede ja pamietal. A z meskich wykonawcow wygral Tomek Kot, grajacy wegierskiego eurodeputowanego Istvana, rewelka:) Po trzecie, nie da rady nie porownywac Lejdis do Testosteronu. Myslalem ze to bedzie babski szowinizm w czystej formie (tak jak Testosteron pokazywal typowo meskie podejscie do zycia), ale sie mile rozczarowalem. Glowne motto filmu: "facet to swinia" (delikatnie mowiac:) musze przyznac ze nawet sie obronilo, pare scen naprawde robi wrazenie. A co najwazniejsze (w koncu to przeciez lekka i prosta komedyjka, a nie jakies kino artystyczne) idzie sie w kilku momentach naprawde dobrze posmiac, i o to wlasnie chodzilo:)

http://lejdis.filmweb.pl/

Podsumowanie dnia - 1 luty (piatek)

Glowna atrakcja dnia bylo wyjscie do kina. Wczesniej w pracy male szkolenie, cos tam nowego bedzie do roboty, nice:) Po pracy krotka posiadowka z malzonka w Santorini, wypity 1 Lech, pozniej przed kinem 1 Lech w Lech Pub Sport i w kinie na filmie jeszcze 2 x Lech (w mysl zasady - "nie mieszac" trzymalem sie jednej marki;). Pozniej do domku, ogladniety jeszcze jeden filmik, a pozniej robota przy kompie. Wlasnie jest 00:13, siedze i popijam Becks'a i pisze podsumowanie dnia juz teraz, poniewaz sobota zapowiada sie mocno intensywnie i nie wiem czy bede mial czas zeby usiasc i zrobic podsumowanie w trakcie dnia. W nastepnych dwoch postach wrazenia z dzisiejszych filmow...

piątek, 1 lutego 2008

Podsumowanie dnia - 31 styczen (czwartek)

Z samego rana polecialem po paczki, bo to przeciez "tlusty czwartek" i dziewczyny mialy cisnienie na porannego paczka:) Rowniez zjadlem jednego (szkoda tylko, ze nie bylo moich ulubionych z roza) i polecialem do pracy. Po robocie na chwile wpadlem do Golego do Kafe Jerzy, Goly szykowal knajpe na koncert (wczoraj gral tam Zespol Reprezentacyjny z Dudusiem i Gugala:), wypilem 2 Heinekeny i polecialem do domu. Caly dzien mnie napierdalalo kolano, pewnie na zmiane pogody, moje kolanko to taki maly barometr, jak cos ma sie zmienic to boli:) Mam nadzieje, ze ta zmiana to bedzie wczesna wiosna, a nie jakies jebane mrozy po -15, brrr.
Kolano caly czas bolalo, to wzialem pigulke Ketanolu i poszedlem wczesnie spac, przynajmniej sie wyspalem:)
Aha, wieczorem wjebalem jeszcze 3 paczki, czyli licznik stanal w sumie na 4 sztukach:)